#hw4bW
Tego dnia byłem trochę zmęczony i tym razem zamiast iść do pobliskiego lasku, kręciłem się z nim w pobliżu mojego bloku. Nagle pies poszedł w długą. Zanim udało mi się zareagować, on już ostro hamował przed jakąś laską na parkingu. No nic, biegnę w ich kierunku trochę wystraszony, bo w życiu nie widziałem takiej kumulacji emocji u mojego psa. I wiecie, ja rozumiem, że laski lubią psy, ale ta położyła się na ziemi, zaczęła go całować i płakać. Coś tam piszczała, ale nie mogłem zrozumieć co, bo Sznycel zawodził jeszcze głośniej. To tyle w kwestii wierności psów - pomyślałem. Mój piesio! - wykrzyczała. Okej... to jedna z tych wariatek, jak to mówią - pobawi się i zostawi (tak jak wszystkie kobiety w moim życiu), więc chciałem po prostu to przeczekać.
- To pana pies? Wie pan, bo to mój pies! On mi zginął ponad rok temu jak przyjechaliśmy w odwiedziny do ciotki!
Słucham tego, trochę nie dowierzam, ale patrzę na mordę Sznycla, która trwała tak w tym rozdziabieniu trochę przypominającym uśmiech. To jej pies chyba, myślę sobie. Mój stateczny Sznycel to poważny gość, który z cierpliwością obserwuje moje samotne życie, a tutaj czyste wariactwo na czterech łapach. Sytuacja patowa, bo obydwoje jesteśmy rodzicami Sznycla, a się nie znamy. Zresztą jak widać nasze metody wychowawcze też się mocno różnią - zagadałem, chociaż wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Sznycel był ze mną tylko trzy miesiące, a z nią od urodzenia.
- Będzie się pani musiała do mnie wprowadzić, bo nie mam zamiaru go nikomu oddawać - wypaliłem.
Sznycel postawił uszy do góry, a ta zgodziła się na wspólny spacer, żebyśmy mogli ustalić jakiś grafik wizyt. Ślubu jeszcze nie było, ale jesteśmy dobrymi rodzicami, w dodatku zabieramy go na randki. Będę jej linkował to opowiadanie, może się wreszcie wprowadzi. Sznycel zasługuje na pełną rodzinę!
Wprowadzaj się kobieto, nie ma co czekać.
Popieram.
ide po psa do schorniska, może tez znajdę miłość życia
Heh. Powodzenia życzę ;)
Tak bardzo uwielbiam twój Nick, że z przyjemnością się do się do Ciebie wprowadze. :-)
Nie znajdziesz, nie łudź się. Taka miłość nie istnieje, a te historyjki to wymysły idiotek.
Oj arne arne nie szydź z marzeń innych . Bo najwyraźniej jesteś smutnom osobom . Mam nadzieje że ci się w życiu powiedzieć.
Zwierzuch jestem szczęśliwą osobą. Wiedzie mi się świetnie w życiu, przez to, że podchodzę realistycznie do życia i nie wierzę w dyrdymały, bajki i gusła. Są dobre dla dzieci i ograniczonych umysłowo.
Historia trochę jak w dalmatyńczykach. :o)
Tylko nie mówcie głośno przy wegetarianach, ze połączyl Was... sznycel :)
Wprowadzaj się dziewczyno, to przeznaczenie! Pies wiedział co robi ;)
Czekamy na ciąg dalszy wydarzeń 😊
Już myślałam, że będziesz musiał oddać psa i to będzie najsmutniejsza opowieść jaką czytałam.
O kurde, gdyby mój pies zginął i bym go odnalazła, to nie wiem czy w ogóle umiałabym się zachować... Nie oddałbym go już. To jest jej pies...
Przecież pierwsze co, kiedy zgubi się psa- szuka się go w schroniskach. Przez rok go nie znalazła?
Skoro zgubił się na odwiedzinach u cioci to może usiłował wrócić do domu i został "zamknięty" gdzieś na trasie ciocia-dom. Nie da się przecież przeszukać wszystkich schronisk
Może błąkał się jakiś czas i został złapany już po tym, jak sprawdziła dane schronisko?
Ale pozytywna historia! ❤