Wybrałam się do Smyka po prezent dla dziecka mojej kuzynki. Mała mnie uwielbia, więc musiałam kupić jej jakąś super rzecz. Stoję sobie tak przy jakichś książeczkach o zwierzakach, jak zwykle zakręcona i nie wiedząca o co chodzi. Nagle zrobiłam krok do tyłu i buch, kogoś uderzyłam. Nie odwracając się od książeczek, powiedziałam "przepraszam". Oglądam je nadal i czuję, że ktoś za mną stoi, chciałam się przesunąć, nadal czytając te książeczki, i znowu buch w kogoś. Znowu przeprosiłam. Widzę kątem oka, że ochroniarz się podśmiewuje ze mnie, ale zignorowałam to, bo te książeczki takie ciekawe.
Stwierdziłam, że wezmę trzy. Odwracam się i znowu buch, przewróciłam się, bo mocno zaryłam całym ciałem w tego kogoś. I podnosząc się, mówię ostrym tonem:
- Cholera, może by się tak pan przesunął, zamiast stać jak manekin.
Ochroniarz w śmiech, turlał się po ziemi prawie. Patrzę, a to faktycznie był... manekin.
Dodaj anonimowe wyznanie
Podziwiam brak świadomości otoczenia, żeby tyle razy wpaść na coś wiedząc, że tam jest.
Będąc w tej sytuacji, ja bym się już za drugim razem zorientowała xD
Nigdy nie widziałam w Smyku manekinów wielkości dorosłego człowieka. I to jeszcze w dziale z książkami. Historia zabawna, ale chyba nie do końca prawdziwa.
Wszyscy śmiali się i klaskali
Jaś Fasola z Podlasia
Nie z Podlasia. Celownik używany prawidłowo.
Jaś Fasola po roku w Białymstoku.
Rzeczywiście urocza z Ciebie istota. Weszłaś na kogoś więcej niż raz i tak Cię to zezłościło, że uznałaś, że powinien usunąć się z Twej drogi w imię "z drogi śledzie, bo król jedzie". Wielkie brawa za kulturę osobistą. Biedny manekin.