#iwoR7

Od małego byłem bardzo nieśmiały. Stan ten potęgowała u mnie mama, która była nadgorliwie opiekuńcza i przez to od dziecka nie umiałem nawiązywać i utrzymywać kontaktów z innymi ludźmi. Zakupy czy załatwienie najprostszej sprawy był strasznym wyzwaniem. Rodzice byli biedni i ciężko pracowali. Ubrania, które nosiłem, były zazwyczaj po rodzeństwie. Nie chodziłem do fryzjera, tylko mama mnie obcinała - niestety okropnie, bo zawsze w szkole byłem wyśmiewany.

Od kiedy pamiętam mój ojciec miał problemy z alkoholem, przez co KAŻDE nasze święta, praktycznie KAŻDA niedziela kończyła się kłótniami, płaczem, a czasami prawie rękoczynami ze strony matki. Zawsze było mi bardzo wstyd przed sąsiadami. Znienawidziłem przez to swojego ojca.

W szkole średniej byłem odludkiem, nie miałem przyjaciół, a wśród kolegów zawsze byłem ten inny. Czułem się bardzo samotny. Było bardzo podobnie jak w podstawówce. W przeciwieństwie do kolegów nie miałem dziewczyny. Bałem się do jakiejkolwiek zagadać. Po szkole średniej dostałem pracę (ciężką, niebezpieczną, ale dobrze płatną) i poszedłem na studia. Jak na nasze warunki z roku na rok zarabiałem coraz lepiej. Mama często robiła mi awantury o wiele rzeczy. Nawet gdy pierwszy raz dopiero na studiach! odważyłem się pójść do fryzjera, zostałem strasznie zniszczony. Ciągły szantaż emocjonalny.

Z czasem stać mnie było na samochód, a po pewnym czasie nawet na mieszkanie (na kredyt). Po kilku latach wyprowadziłem się od rodziców - tu oczywiści kolejna awantura, bo jak ja będę sam mieszkał, a w "domu" miałem wszystko. Toksyczna mama kazała mi przyjeżdżać codziennie na obiad, zostawać na noc w domu, chociaż mieszkałem na drugim końcu miasta. Odsuwałem się od rodziców. W pracy, pomimo upływu lat, z nikim się nie zaprzyjaźniłem. Codzienny smutek mnie zabijał. Powroty do pustego mieszkania, brak przyjaciół, drugiej duszy mimo 27 lat mnie dołowały. W pracy się uśmiechałem, śmiałem, mówiłem, że wszystko w porządku, kłamałem, gdy opowiadałem o wakacjach, weekendach. Mówiłem, że nigdy nie było lepiej, a miałem ochotę płakać, krzyczeć, wyć. Pragnąłem umrzeć. Prosiłem Boga, by mnie zabrał albo by zabrał komuś, a dał mi śmiertelna chorobę. Chciałem zginąć w pracy. Coraz więcej piłem. Kupiłem sznur i planowałem się powiesić. Szukałem miejsca i odwagi, ale nawet to mi w życiu nie wyszło.

Uświadomiłem sobie, że straciłem najlepsze lata mojego życia. Nie chciałem tak dłużej. Po kilki miesiącach ciągłej walki poszedłem do psychiatry. To było bardzo trudne. Wypłakałem się. Głęboka depresja. Leki wyprały ze mnie uczuć. Po jakimś czasie odważyłem się zapisać na portal randkowy. Napisało do mnie kilka dziewczyn, a jedna z nich od 2 lat jest moją żoną. Staramy się o dziecko.

Teraz mam 35 lat. Nikt nie wie, co przeżyłem. Depresja to prawdziwy horror. Dajcie sobie pomóc.
Arcykaplanka Odpowiedz

Brawo! Gratuluję zmiany w życiu. Na pewno czeka Cię jeszcze wiele dobrego :)

00n Odpowiedz

Cieszę się, że poszedłeś do lekarza, jeden z najważniejszych kroków już za Tobą. Życzę Ci dużo wytrwałości i siły, dasz radę!

Jawiem1210 Odpowiedz

Myślę, że żona powinna znać Twoją przeszłość. To bardzo pomaga zrozumieć Twoje dziwne zachowania, które na pewno masz, a niekoniecznie zdajesz sobie sprawę z ich istnienia. Wiedza generalnie ułatwia budowanie szczęśliwego związku. Nie bez powodu najbardziej wyświechtanym sloganem jest, że związek buduje się na zaufaniu i szczerości.

bazienka Odpowiedz

jak to "jak bedziesz sam mieszkal", to nie chodzilo o to, czy sobie poradzisz, tylko zebys dawal kase
twoja matka jest wspoluzalezniona, powinna pojsc na terapie, jesli nie idzie, znaczy nie chce nic zmieniac i jest to tylko i wylacznie jej decyzja, nie jestes temu winien ani nic winien jej
jestem dumna, ze poszedles po pomoc, super, ze sie ozeniles i zalozyles wlasna rodzine
dobrze tez przepracowac relacje z rodzicami u psychologa
szczesliwosci :)

nacomi13 Odpowiedz

toksyczna matka to prawdziwy horror.Ciekawe czy ci sie udalo uwolnic od niej

myszon1 Odpowiedz

Kurczę, do przedostatniego akapitu jakbym czytał o sobie :) Cieszę się ze z tego wyszedłeś. Powodzenia w zyciu.

KryzysTworczy Odpowiedz

"Leki wyprały ze mnie uczuć"
Dzięki, w takim razie nie będę brać swoich, bo nie chcę nie mieć uczuć :/

Jawiem1210

Może chodziło o złe uczucia? Np. niechęć do życia, nienawiść do samego siebie itd.?

Selevan1

Antydepresanty najczęściej niestety tak działają. Większość.

Człowiek czuje się częściowo lub całkowicie wyprany z emocji, uczuć. Czasami nieco z nich powraca, czasami wszystkie, różnie bywa, ale ogólnie to nie jest nic przyjemnego. Ja nie potrafiłem takich brać, nie umiem żyć bez swojej wrażliwości i uczuć.

Cero

@Selevan, poprawka: źle dobrane antydepresanty tak działają. Coś o tym wiem, bo sprawdziłam ich cale spektrum (dosłownie) zanim znalazłam działające na mnie. Po tych, które biorę teraz jestem w końcu sobą - czuję radość, ekscytację, szczęście (kiedyś nie wiedziałam nawet czy uczucie szczęścia istnieje naprawdę), ale też i smutek, gniew, żal. Po prostu czuję się normalnie. Nie jestem ciągle wesoła i szczęśliwa, ale zwykła, normalna... Nareszcie.

Niestety wiele psychiatrów w Polsce (i prywatnie i państwowo) nie ma pojęcia o najnowszych osiągnięciach medycyny, również gdy chodzi o leczenie depresji. Pójście do młodego psychiatry też nie gwarantuje, że zna wszystkie substancje czynne obecnie dostępne na rynku. Po prostu trzeba szukać lekarza z polecenia (np. na forach). Moja lekarka jest w wieku mojej mamy, na oko, a zapisała mi leki o których młodzi neurolodzy, psychiatrzy czy psychologowie nie wiedzą (bo od np. dentysty nie będę wymagać by znał leki z zakresu psychiatrii, nie?).

ASpieprzajPan Odpowiedz

A co z rodzeństwem? Też nie utrzymujesz kontaktów? Jeśli tak to dlaczego?

JHI Odpowiedz

Życzę Ci dużo siły.

Iluzion07 Odpowiedz

Mogłeś napisać ma początku, że wyznanie o depresji- nie marnowałbym czasu...

Selevan1

Nie potrzeba wiele inteligencji żeby po początku domyśleć się o czym będzie wyznanie.

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie