#jJUP6
Mieszkaliśmy w malutkiej, wymagającej remontu kawalerce, ubrania miałam albo po kimś, albo z lumpeksu, wszystkie nowe rzeczy, zabawki i słodycze dostawałam jedynie od dziadków. Leczenie siostry pochłaniało tyle pieniędzy, że wypłata taty nie starczało na nic więcej. Rozumiem to, nie mam pretensji. Gdy podrosłam, pomagałam mamie pilnować siostry, żeby mogła odpocząć. Nigdy nie mogłam pracować, bo gdy ja miałam wakacje od szkoły, mama miała wakacje od siostry. Rozumiem to, nie mam pretensji. Po prostu było nam ciężko i tak musiało być.
W 18 urodziny mój chłopak, z którym jestem od gimnazjum, postanowił być romantyczny i się mi oświadczył (ale uzgodniliśmy, że ślub weźmiemy dopiero gdy będziemy dojrzalsi i w pełni samodzielni). Moja mama była przeszczęśliwa, dopóki nie okazało się, że wymyśliłam sobie studiowanie. Bo jak to tak? Po co kobiecie studia? Przecież jak urodzę dzieci, to nie będę mogła pracować. Przecież pracująca matka zaniedbuje dzieci i to największe zło na świecie. Przecież mam już narzeczonego i właściwie mogę od razu rzucić szkołę.
I tak dopięłam swego. Studiuję w innym mieście i pracuję. Dla matki jestem wyrodną córką, bo odeszłam z domu i nie chciałam już pomagać przy siostrze. Niestety studiując i pracując naraz, jedyne co mogłam im dać, to jedną osobę mniej do utrzymania. Rodzice nie chcą ze mną rozmawiać, bo mi się w dupie poprzewracało. Rok temu zmarła moja siostra, byłam na pogrzebie tylko dlatego, że dziadkowie mnie powiadomili, ze stypy zostałam wygoniona.
Mama nie ma żadnego wykształcenia, nie pracuje, bo nie chce być sprzątaczką, a to jedyne co może robić w miejscu gdzie mieszka. Nie będzie też miała emerytury. Ja to wszystko rozumiem, bo nie miała wyboru. Ale ja mam. Nie chcę, żeby w przyszłości z moich dzieci się śmiano, bo są biedne, bo nawet przyborów plastycznych nie mają, nie chcę, by gardzili moją córką, bo nosi chłopięce ubranka. Skoro mogę pracować, to będę, nawet jeśli mój narzeczony by zarabiał na nasze utrzymanie, to ja zarobię na zagraniczną wycieczkę. Bo chcę, bo mogę, bo nie lubię biedy.
Dla zainteresowanych moją fanaberią: W tym roku będę kończyć magisterkę, z narzeczonym wciąż jesteśmy razem, a ślub jest planowany w dalekiej przyszłości, bo najpierw musimy na niego zarobić.
Myślę że matka by zrozumiała Twoje "fanaberie" jakby ją mąż kopnął w dupę i zostałby sama bez środków utrzymania.
Nawet nie musi jej zostawiać. Szkoda, że jej matka nie zdaje sobie sprawy, że gdyby, nie daj Boże, mąż zmarł to ona zostaje bez niczego. Jakaś może nędzna renta by wpadła ale to raczej głodowa.
No jakby mąż zmarł to jeszcze w grę wchodzi spadek, a jak ją zostawi to przy podziale majątku podejrzewam że dużo nie dostanie
może weź powiedz to też mamie? Albo chociaż napisz w liście ... Bo odnoszę wrażenie, że twoje "bycie wyrodną córką" wynika z tego, że matka nie rozumie twojego punktu widzenia...
Takie osoby nie są analityczne. Listu nie zrozumie niestety, bo to się nie mieści i nie zmieści w jej światopoglądzie. Szkoda nerwów i płaczu
Igraszki skąd to wiesz? Znasz tę kobietę osobiście?
Istnieje też szansa, że mama po prostu nie potrafi zrozumieć tego punktu widzenia - mogła zostać wychowana w taki sposób, że od małego wpajano jej, że jako kobieta powinna znaleźć sobie męża, bo w ten sposób będzie szczęśliwa.
Może też w rzeczywistości chce dla ciebie szczęścia i nie rozumie, że właśnie studia i dobra praca ci je dadzą?
Igraszka ma rację. Np mi w głowie się nie mieści jak dziewczyna 25 letnia może związać się z 60letnim facetem, nie wnikam czy ma z tego korzyści czy nie, ale nie wierzę w tym wypadku w wielka miłość, bo taka nie wygasa po kilku latach. Przykład z pupy, ale ukazujący, że każdy ma swoje poglądy i przekonania i często nimi się kieruje.
@tewu
Mnóstwo ludzi zostało przez dziesięciolecia poniekąd przebadanych psychologicznie, stąd wiadomo, że taki typ tak ma.
Gratuluję! Bieda bardzo często wynika z tego, że ludzie nauczyli się jej w domu, przejmują zachowania po rodzicach, bo są przekonani, że inaczej nie potrafią, że się nie da, że uczciwą pracą człowiek i tak do niczego nie dojdzie itp. Dobrze że nie idziesz tą drogą.
Dziadkowie na pewno są z Ciebie dumni.
bardzo dobrze robisz że postanowiłaś iść na studia i zawalczyć o lepszą przyszłość.
To jak z moją matką, jak mówię, że biorę nadgodziny to jest, że po co tyle pracuję, po co mi tyle pieniędzy, ale jak ktoś chce ode mnie kasy to oczywiście ona jest pierwsza.
Najbardziej smutne jest to, że przez obecne lenistwo i „honor” twojej mamy, która nie będzie miała na stare lata pieniędzy, to ty będziesz musiała włożyć na jej utrzymanie, bo taki jest ustawowy wymog i twój obowiązek
Uważaj, bo jak zaczniesz dobrze zarabiać, to Twoi rodzice mogą się zgłosić po alimenty od Ciebie.
Brawo Dziewczyno!
Twoja mama nie miała wyboru, zaakceptowała stan rzeczy i mocno w niego wierzy. Być jak mama nie zawsze jest dobrym wyborem. Ty dokonałaś swojego, trafnego. Bo zarabiasz na siebie, kształcisz się i dbasz o przyszłość dziecka (również uważając by za wcześnie nie przyszło na świat). Porozmawiaj z mamą, wytłumacz jej ze skoro ona nie mogła ty możesz i powinna Ci kibicować.
A nie spróbujesz o tym powiedzieć mamie?