#jwyIi
Z wierzchu to wręcz idealna relacja, doskonałe dopełnianie się nawzajem okraszone szczyptą wspólnych zainteresowań. Mniej fantastycznie wygląda to z bliska.
Sprzedałabym nawet nerkę, płuco i po jednym bucie z każdej posiadanej pary, jeśli tylko gwarantowałoby mi, że owa znajoma przestanie być wampirem emocjonalnym o pragnieniu kontroli wszystkiego i wszystkich wokół niej.
Nie odbierajcie mnie źle, nie potrzebuję porad. Czuję się jakbym przez ostatni rok przekopała cały Internet w poszukiwaniu rozwiązań - od chałupniczych, po zaawansowaną psychologię. Dowolny sposób, dowolna konfiguracja, dowolny wydźwięk - NIC nie działa.
Poddałam się. Trudno, mam twardą skórę, przeżyję. Jesteśmy młode, prawdopodobnie kiedyś nasze drogi się rozejdą, a mnie szkoda już więcej czasu i zaangażowania marnować na bezowocne próby. Dopóki moja znajomość nie "infekuje" pozostałych, uznaję, że jest stabilnie.
Jak łatwo przewidzieć - jednak zainfekowała.
Pewnego pięknego wieczoru siedzieliśmy sobie w ulubionej knajpie. Ja, ona, mój narzeczony oraz parę innych osób ze studiów rodzaju wszelakiego. Zaliczyłabym ten czas do udanych - śmiechy, jedzenie, trochę picia i absolutny brak niepożądanych zachowań znajomej. W pewnym mało znaczącym momencie narzeczony na sekundę pochylił się nade mną i dał całusa w policzek - nic obleśnego, nikt się tym nie obruszył, nikogo to nie uraziło. Poza znajomą. Nie obserwowałam jej bacznie cały czas, więc nawet nie zauważyłam kiedy przyłożyła prawdopodobnie z całej siły w mojego faceta, w plecy, w nerkę lub okolice. Zauważyłam za to, jak mu się oczy zaszkliły. Jestem w stanie uwierzyć, że to nie było lekkie klepnięcie - dziewczyna jest z tych potężniejszych, z brakiem umiejętności kontrolowania własnej siły.
Znajoma została automatycznie wyproszona z grona, a ja zadeklarowałam odprowadzenie jej na przystanek. Zdążyłam już sobie w głowie ułożyć uroczy komentarz-wiązankę. Byłam przekonana, że to jej uschną uszy, ale po tym co usłyszałam, brakło mi sił na nawet dezaprobatę. Warto tutaj zaznaczyć, że jest wyjątkowo zagorzałą katoliczką.
Dowiedziałam się, że mój narzeczony nie ma prawa mnie tak bezczelnie obłapiać w jej towarzystwie. Zarówno ja nie mam prawa się na to zgadzać i powinnam utrzymywać celibat. Ponadto muszę być jej wdzięczna za bronienie mnie przed zbezczeszczeniem. Nagle rozpłakała się zapewniając, że chciała dobrze oraz wcale nie planowała uderzyć, aż tak mocno. No, ale to było dobro wyższe, w końcu jest moją przyjaciółką i to był jej obowiązek. Wszakże należę do niej, a ona jest zazdrosna. Z wątpliwym zrozumieniem przyjęła do wiadomości, że jednak znajduje się niżej w hierarchii od przyszłego męża i ciągle chlipiąc weszła do autobusu.
Na koniec mam tylko jedno pytanie.
Jak 22-latkę nauczyć teorii umysłu?
A nie możesz po prostu przestać się z nią zadawać? po co psuć sobie nerwy
Na logikę myślę, że już próbowała i z pewnego powodu to też było złe.
Sądzę, że już za późno na naukę.
Zrozumiałbym, jakbyś na galerach z tą przyjaciółką skuta była łańcuchami.
Po co podtrzymywać toksyczne relacje? To utrudnianie sobie życia
Potem będzie szok i niedowierzanie jak narzeczony w końcu się wkurzy i cię kopnie w dupę:)
Problemy jak z Bravo girl ;) Jesteś dorosła, po prostu zakończ tą znajomość albo powiedz jej co myślisz o takim zachowaniu - biciu bliźniego hehe. Poza tym szukasz porady na internetach, to tak jakby Cię coś bolało i próbowałabyś wymyślić chorobę po tym co napisali w necie, zamiast pójść do lekarza i zrobić badania. A poza tym to ona musi zobaczyć, że się źle zachowuje, ona musi chcieć się zmienić, na siłe nie da rady.
Chyba jednak nie jest wyżej, skoro zamiast zostać z nim wolałaś ją odprowadzić.
Chyba chciała ją odprowadzić żeby przekazać jej ten komentarz-wiązanke. Tak ja to zrozumiałam
Przebij serce kołkiem, odrąb głowę szpadlem i zakopując na rozstajach dróg pamiętaj o cierniach w podeszwy. Na moje wampiry ten sposób działa bez zarzutu, mam nadzieję, że i Tobie pomoże :)
Dwubiegunowa? Na pewno coś z psychiką nie tak.
:/ Tak 22 lata na aborcję za późno