Zawsze byłam duszą towarzystwa. Starałam się być dla wszystkich miła, sympatyczna i pomocna. Jeśli ktoś potrzebował mojego wsparcia, nie zastanawiałam się ani chwili i bez wahania jechałam taksówką w środku nocy do przyjaciółki, która rozpaczała po zerwaniu z chłopakiem, czy pożyczałam pieniądze na rozkręcenie biznesu znajomemu. Nigdy nie brakowało mi osób, z którymi mogłabym wyjść na kawę czy do kina.
Dopiero kiedy trafiłam do szpitala, zdałam sobie sprawę z tego, jak samotna jestem. Ani jedna osoba ze znajomych, czy "przyjaciół", nie napisała do mnie nawet wiadomości, nie wspominając już o odwiedzinach.
Przez trzy tygodnie leżałam na oddziale i jedynymi osobami, które mnie odwiedzały, była moja rodzina.
Dodaj anonimowe wyznanie
Podejrzewam, że autorka zwyczajnie po prostu nigdy nie miała żadnych przyjaciół. Bycie dusza towarzystwa a posiadanie prawdziwej więzi z kimś to totalnie co innego.
Dodatkowo, spełniała prośby znajomych którzy daje prośby wystosowali. Nie napisała, że sama poprosiła kogokolwiek o odwiedziny, jeśli tego nie zrobiła, to pewnie jednak każdy by ją odwiedził gdyby jednak porposiła.
*którzy daNe prośby
autorka trochę wygląda na tym osoby, która sama z chęcią chce pomagać, proponuje pomoc w problemie, spontanicznie w nocy jedzie pocieszać koleżankę. Niby z dobroci i bezinteresownie. Ale jednak chyba oczekiwałaś czegoś w zamian. Czemu nie mogłaś napisać do nich, że możesz przyjmować gości, albo że potrzebujesz pogadać? Może nie byli pewni, czy chcesz być odwiedzana (nie każdy lubi być odwiedzany w szpitalu, jeśli faktycznie coś mu dolega)
Zawsze mnie dziwi dlaczego niektorzy tak bezmyslnie postanawiaja uszczesliwiac wszystkich wokol, zupelnie pomijajac analize tego, czy ci znajomi sa w ogole warci takich poswiecen.
Ja nie lubie pomagac, bo bedą oczekiwac pozniej przysługi, takie wykorzystywanie
Powiem Ci, że ja czasem świadomie to robię. Mam potrzebę dawać ludziom ciepło, bycie uprzejmym jest u mnie naturalne. Czasem wiem, że robienie czegoś dla danej osoby 'nic mi nie da'. Ale robię to dla własnego dobrego samopoczucia. Nie trafiłem jeszcze na nikogo, kto by to w pełni odwzajemniał, czy też raczej był pod tym względem taki jak ja (choć nie mam się jakoś za wyjątkowego pod tym względem).
Tyle dobrze w moim przypadku, że nie wiąże się to u mnie z jakimiś mega poświęceniami, jestem miły, nie głupi :D
Tak jak w bajce o Zającu, wszyscy go tak kochali, wszystkim pomagał, a gdy sam potrzebował pomocy nikt mu nie pomógł...
Smutna prawda, ludzie są naprawdę okrutni, bo nawet te 10 min aby przyjść i pogadać może dać naprawdę dużo...
Współczuję :(
bo jak się ma miekkie serce to trzeba mieć twardą dupę
A w jaki sposób poinformowałaś ich, ze jestes w szpitalu?
Mnie to zawsze zastanawia jak ludzi mogą nie odróżniać znajomych od przyjaciół.
Lepiej nie mieć przyjaciół, niż mieć fałszywych.
Jesteś stuknięta! Tak strasznie chcesz być lubiana i potrzebna, że się podkładasz ludziom. Zwróć uwagę na siebie, na swoje potrzeby.
prawdziwych przyjaciół poznaję się w biedzie