#kNCaE
Po koncercie owa gwiazda siedziała na dworze ze swoją ekipą, a że wszystkie dzieciaki z wesela chciały mieć z nią zdjęcie, więc panna młoda grzecznie spytała, czy dzieci mogą je sobie zrobić. Sylwia się zgodziła. Wszystkie dzieciaki się ustawiły, to ja też, część z gości weselnych też się ustawiło.
Jakieś pół godziny później poszłam do łazienki. Złapałam za klamkę od drzwi toalety i już pcham się do środka, gdy kogo widzę? Tak, Sylwię! Ona w szoku krzyknęła tylko: „Oj, oj!”, ja spaliłam buraka i wręcz wybiegłam z toalety. Poczekałam przed wejściem, żeby ją przeprosić. Gdy wyszła, powiedziałam: „Naprawdę strasznie panią przepraszam. Nie widziałam, że ktoś tam jest”, na co ona też zaczęła przepraszać i mówić, że drzwi się nie zamykają. Na luzie wszystko mówiła. I potem znowu zaczęła jeszcze raz przepraszać.
Coś myślę, że Sylwia Grzeszczak długo tego nie zapomni. Ja też :)
Myślę, że dla niej to nie było aż tak ważne przeżycie jak dla Ciebie.
Zwykła sytuacja łazienkowa. Nie sądzę, żeby to było wspomnienie na lata, o którym będzie opowiadać przy rodzinnym stole.
Okazała się normalną osobą, a nie nadętą bo przecież to "gwyazzzda", jak co niektórzy.
Już zapomniala