#lzHwQ
Fotel był mega wielki i brzydki, do samochodu załadować nie było jak, gabarytów jakoś nikt nie wywoził, postanowiliśmy – tak, to całkowicie naganne – porąbać go byle jak i spalić. Tak zrobiliśmy.
Ognisko rozpalone, usiadłam z piwkiem, mąż tacha siedzisko fotela z kawałkiem stelażu, pakuje do ognia. Prostuje się, ociera pot z czoła, bierze sobie piwo, siedzimy i...
I W TYM MOMENCIE KTOŚ ZACZĄŁ DO NAS STRZELAĆ.
To jest cud boski, że nas wtedy nie pozabijało. Przez jakiś czas byliśmy jak w amoku, nie wiedzieliśmy co się dzieje. Dopiero kiedy przestaliśmy się trząść ze strachu i odważyliśmy wstać z ziemi, odkryliśmy, co się stało... Otóż w fotelu, dokładnie między tym siedziskiem a ramą, schowane było pudełko cholernych nabojów. Rozumiecie? Nabojów. A my je wrzuciliśmy do ognia... Do dzisiaj nie wiem, jak nam się udało ujść z życiem z tego ostrzału. Może tata nad nami czuwał. A może to było jego ostrzeżenie pod tytułem „zostawcie moje rzeczy”. W fotelu odkryliśmy jeszcze jedną paczkę nabojów. Nikomu o tym nie powiedzieliśmy i tylko czekaliśmy z sercem w gardle, czy kto jednak strzałów nie słyszał i policji nie wezwie. Na szczęście to była mazurska wieś, a nie Detroit.
Do końca życia nigdy niczego tam nie spalimy.
Jak coś się po kimś pali albo wyrzuca na śmietnik najpierw trzeba sprawdzić czy nie ma tam ukrytych pieniędzy albo kompromitujących dokumentów. Przecież to jest abecadło.
No i jeszcze rzeczy po policjancie. Znam paru i każdy ma trochę naboi gdzieś ukryte. Myślę zresztą, że facet nie tylko naboje miał tam poukrywane.
No tak bo każdy ma w fotelu naboje... Skąd mieli to wiedzieć? Był fotel pewnie bez żadnej dziury to po co mieli robić bałagan żeby zobaczyć czy może coś jest w środku
Był zbieraczem przydasiów, nie przydasiem.
czepiasz się o słowo, które formalnie nie istnieje? :D
Tatusiowe "przydasie" weszło na jeszcze większy poziom.
W Detroit nikt nie wezwie policji, bo tam czarne gangusy same stanowią prawo ulicy i strzały nikgo nie dziwią.
Wow, super sie czytalo!
I jasne, mieliscie sporo szczescia!