#mNpbP

Dyżur na SOR-ze zaczynam o 8.00, na sali obserwacyjnej dwóch pacjentów. W tym pijak 3,6 promila. Śpi, leci kroplówka, śmierdzi nieziemsko, ale przynajmniej się nie awanturuje. Będzie „wesoło”, gdy zobaczy rachunek (brak ubezpieczenia, uraz głowy, musiała być tomografia). Cieszę się, że są wolne łóżka na OBS-ie. Z rana względny spokój, zgłaszają się pacjenci. Da się ogarnąć. Po 11.00 rozkręca się, pacjenci ze skierowaniami z przychodni (połowy nie powinno tu być, każdego trzeba zbadać, bo wśród nich są osoby wymagające opieki). Ratownicy przewijają się non stop. W międzyczasie trzy karetki przywożą ofiary wypadku. Ludzie na korytarzu widzą, kto przyjeżdża, ale zaczyna robić się nerwowo. 
Ok. 17.00 poczekalnia pełna. Przyjmuję jednego za drugim. Część przekazana na oddział, część odesłana do domu. OBS niestety od kilku godzin pełny (wciskam tam na siłę faceta z migotaniem). W międzyczasie karetki, w tym dwie zawałowe. Zawał... ufff! Można przekazać od razu na kardiologię, wezmą ich do pracowni hemo, mają duże szanse, żeby z tego wyjść. Co chwilę do mojego gabinetu wchodzi kobieta, upominając się, że czeka, dwie godziny temu oddała skierowanie i nadal nikt się nią nie zajął (w wywiadzie pierdoła, pacjentka w stanie bardzo dobrym, nie zgłasza żadnych dolegliwości, więc musi poczekać).
19.00, karetka. Facet 41 lat, lista chorób i zażywanych leków nie ma końca. Jego płuca dosłownie zalewa krew, jest też wszędzie dokoła. Potrzebuję pomocy. Dostaje leki, zabezpieczamy go, pobieramy badania. Przychodzą starsi, mądrzejsi, potwierdzają to, czego się obawiam. Mężczyzna świadomy, sam wie, jak się to skończy. Podpisuje papiery, nie chce uporczywej terapii, nie chce nawet respiratora. Prosi, żeby nie mówić żonie, „pracuje za granicą i tak nie przyjedzie teraz, a tylko będzie się martwiła”. W międzyczasie ona do niego dzwoni, a ten kłamie, że wszystko OK i żartują. Później rozmawia z córeczką, żeby była grzeczna u dziadków, bo nie wiadomo kiedy tata wróci. Znowu wchodzi kobieta z pierdołą, żądając mojego nazwiska, bo pisze skargę. Podaję i zamykam drzwi. Facet prosi, żebym po wszystkim osobiście zadzwoniła do żony. I chciałby, żeby przestało boleć, nie chce też być sam. Robię wszystko co mogę i na co on się zgadza. 
02.00, wychodzę ze szpitala. Facet zmarł, ale byłam przy nim do końca. Żona powiadomiona, jest już w drodze – „czułam, że kłamie”. W domu powinnam być kilka godzin temu. Mąż wyrzuca mi to, gdy w końcu kładę się obok niego. Patrzę na niego i myślę, co zrobiłabym na miejscu tego faceta. Czy też umiałabym tak udawać...
Trzy dni później tłumaczę się szefowi. Wpłynęły na mnie dwie skargi tego dnia. Była też żona, dziękuje, że mąż nie był sam.

Codziennie nienawidzę tej pracy i codziennie ją uwielbiam. Czasem nie mam sił, ale jutro znowu wyjmę stetoskop i zrobię, co mogę.
Skorupka Odpowiedz

nie wiem co wy sądzicie, ale moim zdaniem to wyznanie jest jednym z piękniejszych. Naprawdę. Czytałam je z takim zrozumieniem, chociaż nie mam pojęcia o tej pracy ani przeżyciach. Świetnie napisane ♡

IWannaMore Odpowiedz

Współczuję i podziwiam.
Właściwie problem tkwi w tym, że po południu, w weekendy i święta przychodnie są nieczynne, a mało kogo stać na wizytę lekarza rodzinnego w domu. Więc wszyscy ciągną na SOR, który powinien służyć do tego od czego ma nazwę. Do ratowania. Ratowania, a nie zastępowania lekarza rodzinnego czy specjalisty.

gwynbleidd

Chyba nie wszyscy lekarze rodzinni oferują wizyty domowe. Ostatnio mój brat ostro chorował na grypę, miał 40 stopni gorączki i żaden lekarz nie chciał przyjść. Słyszeliśmy tylko, że ma zbić gorączkę i wtedy przyjść do przychodni.

eyuioa

Jest też coś takiego jak nocna i świąteczna pomoc lekarska :) i szczerze to rano i w dni robocze jest tyle samo osób co w weekendy i święta, bo po prostu ludzie idą na łatwiznę :p

DzieckoRosemarry Odpowiedz

Za mało rąk do pracy lub złe zorganizowany system. Podziwiam Cie za wytrwałość. Życzę więcej tak wyrozumiałych pacjentów jak Żona z opowieści. Trzymaj się.

DiamondPurple Odpowiedz

Co dolegało mężczyznie który zmarł?

eyuioa

Najprawdopodobnie nowotwór płuc

livanir Odpowiedz

Niestety, znam kilka osób jak te baby... Po co zapisać sie do lekarza? Lepiej isć na SOR! Tam od ręki załatwią, przebadają i nie trzeba czekać... A potem cierpiący muszą czekać. Osobiście sama bardzo cierpiałam, ale stan nie zagrażał życiu, więc musiałam czekać w kolejce zwijając sie z bólu :/ Lekarz jak mnie obejrzał zaczął przeklinać na te baby co przychodzą z pierdołami(co najlepsze powiedział, ze to właśnie najczęściej kobiety takie "chytre")

RudyCharakter Odpowiedz

ja tylko życzę dużo wewnętrznej siły :) i podziwiam. Tyle.

Mobileek Odpowiedz

Uwielbiam czytać tego typu wyznania. Wstrząsające. Masz silną psychike.Wielu z nas nie poradziłoby sobie z tym z czym Ty musisz obcować.

bandralinska Odpowiedz

Bohater ze stetoskopem bardziej do mnie przemawia, niż laluś w pelerynie. Wielki szacunek!

111anonimowa111 Odpowiedz

Podziwiam cię za to ,że masz tyle nerwów do upierdliwych pacjentów, i to ,że pomagasz z zaangażowaniem ,aby tylko komuś pomóc...

annz Odpowiedz

Mam nadzieje, ze przełożony uznał skargę jako bezzasadna i nie ponioslas zadnych konsekwencji :) a ta baba powinna zaplacic kare :/

KillEmWithKindness

Zapłacić karę? Wiem, ze z perspektywy autorki zachowanie było tragiczne, ale skąd ta kobieta miała wiedzieć, ze autorka akurat ma pacjenta, z którym musi posiedziec kilka godzin, żeby nie umierał sam?
Kiedy pojawiają się tego typu wyznania z perspektywy pacjenta, to wszyscy są oburzeni, ze lekarze ich zlewają itp, ale jak juz zobaczymy to "od kuchni" to nagle pacjenci są źli. Nie rozumiem ludzi chyba.

Megg16

Ponadto, często to lekarze rodzinni odsyłają pacjentów na SOR. U mnie w przychodni taka praktyka była normą, codziennie. Przychodnia miała jednego lekarza, dla którego ponadto dyżur w tej placówce był zapchajdziurą bo oprócz tego pracował jeszcze właśnie gdzieś w szpitalu i normą było to, że kiedy rejestracja była od 7, to ludzie stali już od 5:30. Kolejka jak za komuny. Nic dziwnego, bo o 7:20 było już po rejestracji i ponad połowa ludzi w kolejce się nie załapała bo lekarzowi czasu który ma na spędzenie w tej placówce nie wystarczy na większą ilość pacjentów. Czy można zapisać się w tej sytuacji na kolejny dzień? Nie, nie można. Ta przychodnia zapisuje tylko na dzień bieżący. Czy można telefonicznie? Można, od 8, na ten bieżący dzień, na który o 7:20 już nie było miejsc - czyli można zadzwonić i usłyszeć że się nie zostanie przyjętym. Co zatem radzą panie w rejestracji? Walić na sor - tam muszą przyjąć.
I teraz załóżmy, że przychodnia tej kobiety stosuje podobne praktyki (no bo skoro ludzie jeszcze rejestratorki ani lekarza na stosie w mojej nie spalili, to chyba to nie jest jakiś odosobniony przypadek). I ta kobieta próbowała się zarejestrować osobiście rano i odbiła się od rejestracji. I teraz od powiedzmy 15 siedzi jak kołek na tym sorze, o 17 się upomina, bo od rana próbuje się dostać do lekarza i nie może, o 19 jak rozumiem nadal nie została przyjęta - no halo, wszystkich by szlag trafił!
Oczywiście może była też roszczeniową pieniaczką, tego nie wiemy, ale zakładanie z góry że "powinna płacić karę" to gruba przesada. Ja tam się po prostu cieszę że po przeprowadzce mam pod ręką dobrze funkcjonującą przychodnię i nie muszę już przechodzić przez takie cyrki bo tak, też spędziłam na sorze kilka godzin, z pierdołą którą mógł ogarnąć lekarz rodzinny, ale próbowałam się do niego dostać 3 dni z rzędu i nie byłam w stanie.

Megg16

Tym bardziej, że choroba nie sprawia, że magicznie wszystkie obowiązki domowe ogarniają się same i nie jest tak, że chory jedyne co ma do roboty, to posiedzieć sobie w poczekalni, czy to w przychodni, czy na sorze. Ta kobieta być może ma dzieci do odebrania ze szkoły, może zupełnie małe dziecko, które żeby w ogóle móc do tego lekarza pójść musiała na siłę komuś upchnąć pod opiekę, może schorowanych, niesamodzielnych rodziców. Ja nie mam tego wszystkiego, żadnej z tych uciążliwości, a mimo to na myśl jak od rana do wieczora dopraszałam się o przyjęcie przez lekarza w głowie mam od razu to, ile innych czynności, które również powinnam wykonać, tego dnia zawaliłam.

Zobacz więcej komentarzy (16)
Dodaj anonimowe wyznanie