#n7bLG
Lata minęły, wzięłam ślub i wyprowadziłam się z domu, pozostałam jednak w tym samym mieście - mąż z dobrą pracą, ja z dwoma latami studiów do ukończenia. Parę dni po tym, jak powiedzieliśmy sobie sakramentalne "tak", matce zaczęło odwalać jeszcze bardziej. Nie dopuściła do siebie myśli, że nie jest najważniejszą osobą w moim życiu, że nie mieszkam z nimi i że będziemy widzieć się raz na tydzień, dwa, a nawet rzadziej. Przybierało to formę iście kuriozalnych telefonów. Schemat miały identyczny:
- objeżdżała mnie za to, że robię coś wg niej nie tak - nie byłam w domu, chociaż już noc, nie odkurzyłam/wyrzuciłam śmieci/podlałam kwiatów/zrobiłam zakupów itd.
- uświadamiałam ją, gdzie jestem, jak się nazywam (przejęłam nazwisko po mężu, zupełnie inne od panieńskiego), gdzie mieszkam i że nie będę tego robić, bo mam własny dom
- następował stek wyzwisk, jaka to ja niewdzięczna, o matce zapominam (nieprawda, dzwoniłam raz na parę dni, wtedy rozmowa toczyła się w miarę normalnie), zdradzam własną rodzinę i w ogóle mam ją, starą, schorowaną gdzieś (najpoważniejszą chorobą jest lekka anemia, nie bierze leków przypisanych przez lekarza) i że moje dzieci mnie opuszczą, o ile w ogóle będę jakiekolwiek miała
Gdy nakręcała się coraz bardziej, po prostu rozłączałam się bez słowa. Początkowo próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, ale po pewnym czasie uznałam, że nie warto - byłam absolutnie wykończona psychicznie, spazmatycznie płakałam, dopóki mąż nie utulił mnie i nie wypiłam ciepłej herbaty (bez prądu, żeby nie było ;)). Rozmawiałam z ojcem, bardzo rozsądnym człowiekiem, nie wiem, jakim cudem znosił jej humory. Próbował jej wytłumaczyć, też bezskutecznie, bo ona problemu nie widzi. Do psychiatry nie weźmie jej siłą...
W końcu problem rozwiązał się sam. Mąż widząc, jak bardzo źle to na mnie działa, podczas ich wizyty u nas poruszył ten temat. Ona wykrzyczała swoje, na co dwaj najważniejsi mężczyźni mojego życia po prostu wzięli ją pod pachy i wyprowadzili na korytarz. Zmieniliśmy zamki, matka ma permbana na bycie u nas, ojciec dzwoni w umówiony sposób do domofonu, gdy przychodzi do nas.
Czy źle się czuję z tym, że nie mam matki? Ani trochę, czasem trzeba zerwać toksyczne więzy, choćby z najbliższą rodziną.
Przykład dla tych co uważają, że więzy krwi są nie do zerwania. Brawo.
A potem reklamy społeczne w TV, że biedne babcie same na Wigilii siedza i dzieci ich nie chcą.
Serio się dziwicie?
Od matki odetnij się całkowicie. Ojciec może Cię odwiedzać u Ciebie.
Może to z mojej strony niesprawiedliwe, może nawet okrutne. Ale zawsze kiedy widzę jakąś "uwagę" czy inną "sprawę dla reportera" w której Pani Henia, lat 70, opowiada, że czworo dzieci wychowała i wszystkie się od niej na starość odwróciły, to jestem baaaaaardzo sceptyczna.
No bo zgodzę się z tym, że jedno dziecko może się okazać niewdzięczne i opuścić dobrego, kochającego rodzica.
Ok, może nawet dwoje dzieci (chociaż tu już zapala mi się pomarańczowa lampka)
Ale troje lub więcej? Naprawdę, jakie jest prawdopodobieństwo, że wszystkie dzieci porzucą kochaną mamę czy tatę, którzy stworzyli im ciepły, bezpieczny dom?
Też nie lubię tego typu reportaży. Jeden szczególnie zapadł mi w pamięć (kilka lat temu widziałem, ciężko mi określić w jakim programie go transmitowano, prawdopodobnie "Uwaga"). Starsza kobiecina narobiła długów twierdząc, że nie ma za co żyć, podczas rozmowy z reporterem płacz bo ma kilkoro dzieci, które jej nawet nie odwiedzają. Co ciekawe reporter rozmawiał też z jej synem, który powiedział, że matka przez lata piła i się nimi nie zajmowała, a jej długi są efektem problemu alkoholowego, więc nie mają zamiaru jej pomagać. Jak zostało to skomentowane przez prowadzącego? Że to matka, więc TRZEBA jej wybaczyć, a postawa rodziny jest karygodna.
Może to zabrzmieć brutalnie, ale oburza mnie promowana przez różnego rodzaju media wizja, że rodzicom należy bez względu na wszystko wybaczyć i zapewnić opiekę na starość. Skoro tak często ogląda się reportaże dotyczące dzieci, które zostały porzucone/są bardzo źle traktowane i ich rodzice zazwyczaj są silnie krytykowani, to czemu osoby postępujące tak samo, ale mające trochę więcej lat mają otrzymywać nagle ulgę?
Posiadanie dzieci to nie przymus. Jeżeli kogoś przerasta rodzicielstwo, to po co się w nie świadomie pchać? Wyznaję zasadę, że ludzie, którzy nie okazują szacunku względem mnie nie powinni szacunku z mojej strony otrzymać. Nie ważne, że to są rodzice. Więzy krwi to nie argument. To się nazywa umiejętność poszanowania własnej godności.
Dziewczyno! Ogromne gratulacje za uwolnienie się z toksycznej relacji! Moc! 💪🏻
to jeszcze teraz w ten sposób matkę do psychiatry przetransportować musicie 👍
W sumie to twoja mama kompletnie nie radzi sobie z symdromem opuszczonego gniazda i reaguje w taki glupi sposob. W sumie to mi jej żal
Mądra decyzja :)
szanuję za to że zrozumiałaś, że nie warto utrzymywać toksyczną relację, brawo
Skąd ja to znam......
A może zamiast robic matce jeszcze gorszej traumy powinnaś ja zabrać do psychologa/psychiatry?
Z opisu można wywnioskowac ze jesteś rozsądną dorosłą osobą..