#nl7if
Gdy miałem 22 lata, poznałem o dwa lata młodszą dziewczynę. Bardzo się kochaliśmy i nie chcieliśmy z nikim dzielić się tą miłością. Tak. Oboje nie chcieliśmy mieć dzieci. Nam też mówili "Młodzi jesteście. Odwidzi się wam". Nam to wlatywało jednym uchem, a wylatywało drugim. Po trzech latach oświadczyłem się. Byliśmy szczęśliwi. Zaczęła się bieganina w załatwianiu wszelkich ślubnych spraw.
Pewnego dnia narzeczona wyznaje, że zaszła w ciążę. Postanowiliśmy, że przejdzie aborcję. Ale coś poszło nie tak. Powiedziała o tym w sekrecie swojej przyjaciółce, która wygadała się siostrze mojej narzeczonej i tak już poszło w eter. Natychmiastowy najazd naszych rodziców. Namawiali nas, aby nie zabijać tego dziecka. Jeśli go nie chcemy, to przecież inni będą chcieli. A nuż zmienimy zdanie i je pokochamy. Byli sceptyczni, ale daliśmy się namówić.
Ślub przełożyliśmy. Miał się odbyć po porodzie i przekazaniu dziecka do innej rodziny. Narzeczona nie chciała mieć takiego brzydkiego ciała jak jej wszystkie znajome. Więc zaczęła chodzić na siłownię, aby tylko nie być gruba. Trenerowi nie powiedziała, że jest w ciąży, ale dowiedział się i ustalił z nią specjalne treningi, tak aby nic się dziecku nie stało. Według lekarzy dziecko się dobrze rozwijało. Mnie też nie interesowało zdjęcie USG, bicie serce, ani to, że będziemy mieli syna. W końcu nadszedł dzień porodu. Czekałem w poczekalniani, podczas gdy narzeczona rodziła w sali obok.
W pewnym momencie usłyszałem płacz dziecka. I wtedy coś mnie ukłuło, to było strasznie, dziwne uczucie. Powiedziano mi, że mogę się zobaczyć z narzeczoną i dzieckiem. Ona nie chciała, aby kładli syna na brzuchu. Miało być wszystko proste.
Miałem po prostu przytulić się do mojej ukochanej, nie patrząc w ogóle na dziecko. Ale stało się zupełnie coś innego. Gdyby tylko wszedłem na salę, nogi zaprowadziły mnie do mojego syna. Gdy ujrzałem te małe rączki, nóżki i twarzyczkę, zakochałem się od razu. Wziąłem go na ręce i powiedziałem do narzeczonej "Zobacz, jakiego pięknego syna mamy". A ona się tylko oburzyła, że zająłem się nim, a nie nią.
Postanowiliśmy, ja głównie postanowiłem, że nie na mowy, aby oddawać Czarka do innej rodziny. Synem zajmowałem się tylko ja, narzeczona miała na to wylane. Po dwóch miesiącach, gdy wróciłem ze spaceru, znalazłem na lodówce list, że odchodzi i że mam jej nie szukać. Nie wzruszyłem się tym za bardzo.
Byłem nawet zadowolony. Teraz Czarek ma 10 lat, ja jestem w szczęśliwym związku. Razem z żoną mamy jeszcze dwie córki. A żona mojego syna traktuje jak swojego.
Żal mi tej kobiety, ale dobrze, że dziecko i Ty macie, przynajmniej pozornie, szczęśliwy dom.
Jej żal? A nie jego?
Wchodzili w związek z jasnymi oczekiwaniami, ona nie chciała dziecka a on mimo zapewnień zmienił nagle zdanie, wiec tak, żal kobiety
Dio on WYBRAL zostanie z dzieckiem, to jego decyzja
Co do wyboru, to ona wybrała odejście. Facet zachował się jak prawdziwy mężczyzna, który bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Solidny i wbrew temu co sugerujecie, PEWNY. Szacunek dla takich ludzi.
Hamlet - Oboje mieli prawo wyboru. Jeżeli on zmienił zdanie czemu miał rezygnować? Gdyby ona zmieniła zdanie byłaby to piękna historia matczynej miłości a tak on jest zły bo nie oddał swojego dziecka tak jak kiedyś ustalali?
'Pozornie szczęśliwy dom' to chyba sam/a masz skoro po wypowiedzi autora wysnuwasz takie wnioski. Poszukaj w psychologii pojęcia 'projekcja'. Może Ci ta wiedza w życiu wiele rozjaśnić.
drago rozumiem, ze zmuszanie jej do rodzenia niechcianego dziecka bylo ok?
ja bym sie na jej miejscu poczula oszukana, ze jednak mu sie odwidzialo
ale zrobila najlepsze, co mogla- zostawila mu dziecko, ktorego chcial i poszla ukladac sobie zycie po swojemu
Takajata, "przynajmniej pozornie", bo nie znam tego człowieka ani jego rodziny. Nie rozumiem gdzie widzisz w moim komentarzu ocenę kogokolwiek. Ten wniosek na temat mojego domu też tak trochę z powietrza. Projekcja, tak?
@P4ulin4 Oczekiwania a rzeczywistość to dwie odmienne rzeczy. Człowiek to nie maszyna a istota zmieniająca się która poza instynktem posiada uczucia. Żal ci tej kobiety? Mi bardziej żal osób takich jak ty, które nie wiedzą jak działa świat w którym żyją.
No przepraszam, ale mi tez zal tej kobiety, bo zostala zupelnie sama i musiala podejmowac mega ciezkie decyzje. Ale to nie znaczy, ze obwiniam o to jego. Zgadzam sie z Hamletem, dobrze sie dziecku i ojcu ulozylo.
Została sama :) hahaha :)
Została bez dziecka, bo on się nim zajmował. Samolub został sam na własne życzenie. Jak kobieta musi się zająć dzieckiem sama, bo maz pracuje (ale nie odchodzi, tylko jest) to wielkie larum, bo mógłby odciążyć żonę...a tu ona miała wyjebane, odeszła ale biedna kobieta :))) nie ma jak podwójne standardy.
Cieszę się, że postanowiliście nie odbierać życia waszemu synowi. Uważam jednak, że nie za dobrze wyszło z tym, co było potem. Postanowiłeś wychować syna, a ona nic nie miała do gadania? Zainteresowałeś się od razu dzieckiem, a o narzeczonej momentalnie zapomniałeś? Może to i dobrze, że się rozstaliście, koniec końców chcieliście czegoś innego od życia, ale mimo to żal mi jej. Umówiliście się, że oddacie do adopcji. I tak, wiem, teoretycznie nie ma nic złego czy niewłaściwego w tym, że jak ojciec dziecka je chce, a matka nie, to ojciec może się nim zająć bez żadnych utrudnień, w końcu to jego dziecko. Mimo to coś mi tu nie pasuje, może to, że zamiast przegadać sprawę na spokojnie i ustalić, że ty bierzesz dziecko i się rozstajecie, to ty postanowiłeś za was oboje, że dziecko zostaje, a ona odeszła bez słowa z dnia na dzień. Dojrzali ludzie nie rozwiązują konfliktu interesów w ten sposób.
Cieszysz się, że postanowili nie odbierać mu życia? "Postanowiliśmy, że przejdzie aborcję. Ale coś poszło nie tak." Przeszła aborcję tylko się nie powiodła, tak się zdarza. Naucz się czytać.
PinkRoom też się naucz czytać. Nie przeszła aborcji. Wygadała się koleżance a ta wieści przekazała dalej. I wsiadła na nich rodzina.
W wypadkach takich adopcji zostawia się matce 6 tygodni na zmianę decyzji.
Co do autora. Gratuluję jaj. Niewielu znam takich, którzy podjęliby się samodzielnego wychowywania dziecka szczególnie w świecie gdzie niewiele mówi się o samotnym ojcostwie. Co do narzeczonej. Zostawiła po sobie coś cennego i odeszła. I tak jest lepiej. Dziecko widząc matkę, która ma je głęboko w poważaniu nie miałoby stabilnej sytuacji psychicznej. Powodzenia w podboju świata życzę!
jakie nie odbierac zycia? zycie zaczyna sie od porodu w polskim prawie -.-'''
PinkRoom cos poszlo nie tak, bo rozgadali i rozina wywarla presje, wiec aborcji nie bylo, w poprzedniej historii cytowanej przez autora bylo analogicznie- ulegli naciskom rodziny
bazienka, w prawie a w rzeczywistości to czasem dwie różne rzeczy
ale gdyby sytuacja była odwrotna, to byłaby mowa o niedojrzałym gnojku, który zostawił kobietę samą z problemem.
W sumie wyszło wam na dobre. Ona jest szczęśliwa bez dziecka, ty masz kochającą rodzinę - każdy ma spokój. Najgorzej by było, gdybyś ją zmusił aby została i wychowywała dziecko albo gdyby ona zmusiła cię do oddania syna. Tak to każdy poszedł w swoją stronę bez większych przeszkód.
BRAWO DLA TEJ KOBIETY
no i ok, e ci sie tak zycie ulozylo
natomiast ona miala prawo postapic, jak postapila, dla dzieciaka tez lepiej dorastac z kochajacym ojcem niz znosic obojetnosc matki i czuc, z enie zasluguje na jej milosc
nie ma sensu sie meczyc
No i dobrze zrobiła.
I częściowo stało się tak jak zaplanowaliście. Matka oddała dziecko innej rodzinie, a to że w skład tej "innej" rodziny wchodzi ojciec dziecka - to tylko korzyść dla dzieciaka.
A co do zmiany zdania - instynkt to instynkt, zarówno ten przetrwania jak i macierzyński(czy tam tacierzyński...) ... nigdy nie wiadomo kiedy zadziała i z jaką siłą.
U ojca się pojawił gdy ten zobaczył swoje dziecko, u matki nie... bywa....
nie wiadomo jak to skomentować. Bo źle robiła że o siebie nie dbała to na pewno
Niespodziewanie zaszła ;o jak ona niby to zrobiła ;d cudy