Mieszkam w UK i niedawno miałam ciekawą sytuację w supermarkecie. Gdy ja wybierałam produkty w dziale mięsnym, obok stała sobie kobieta i zaraz obok niej jakiś facet z innym gościem. Kobitka bierze ostatnią paczkę parówek i wtedy facet odzywa się i mówi czystą polszczyzną:
- Kur*iszon zaje*ał ostatnią paczkę parówek...
W tym momencie kobieta zrobiła zamach ręką, rzuciła mu prosto w twarz tą paczką i powiedziała:
- Masz, nażryj się, ch*ju!
Padłam :)
Dodaj anonimowe wyznanie
a potem wstyd z Polski wyjechać, bo taką reklamę nam robią prostaki...
Wiekszość emigracji to ciemna masa nadająca się do pracy fizycznej, bez żadnej ogłady i kultury. Wiec nie jest to dziwne. Do tego puszczaja hamulce, bo w kraju ktos mógłby usłyszeć np sasiad, kolega z pracy itp.
Myślę że to właśnie zjawisko nadmiernej pewności siebie, gdy się myśli, że ktoś nie rozumie naszego języka. Myślę, że nie tylko Polacy tak miewają, choć pewnie częściej, niż Niemcy/Francuzi, bo jest większa szansa, że ktoś zna niemiecki/francuski, niż polski
Ty rutabo akuram masz wiele wspólnego z tym bydłem, wiec nie obrażaj swoich pogratymców, żałosny wsioku.
Bo ludzie często wychodzą z błędnego założenia, że będąc za granicą absolutnie nikt nie rozumie ich języka.
Ty chyba średnio rozumiesz, jak używasz imiesłowów przysłówkowych współczesnych w ten sposób xd
@3time...
A tak się czepiając, to czy jesteś pewny, że całkowicie poprawnie użyłeś słowa "jak"?
W Hamburgu podazałem kiedyś za dwiema p0lkami, opisywały swoje miłosne uniesienia z jakims Mokebe. Wszystko z najdrobniejszymi detalami. Nie szło tego nie słyszeć bo prawie że darły jape. Na koniec im tylko pogratulowałem, spaliły buraka i zawineły sie. Nie wspomne o burakach, które głosno komentuja "ciapatych" i murzynów. Do tego u nas w Polsce, nie wiedza biedaki że wiekszość murzynów to u nas studenci z wymiany i zazwyczaj rozumieja coś z polskiej mowy.