#oX6AY

Zawsze byłam czarną owcą w rodzinie. Ta gorsza, "cały tatuś". Przez całe życie byłam w cieniu starszej siostry. Siostry, w którą się inwestowało czas i pieniądze, miłość, zaangażowanie. Gdy ja ledwo zdawałam z klasy do klasy, ona chodziła na korepetycje, bo z danych przedmiotów miała tylko czwórki. Poszła na studia zaoczne, 200 km od domu, gdzie nie dość, że mama opłacała jej studia, to także całe życie, bo siostra pracowała tylko okazyjnie. Po drodze kilka poprawek, warunków opłacanych przez rodzicielkę. Jej kierunek był TAKI WAŻNY! Ja i moje studia? Matka powiedziała mi wprost - nie mam pieniędzy, żeby utrzymać was dwie na studiach. No to cóż, już od pierwszego roku studiów dziennych pracowałam. Do domu dojeżdżałam ponad godzinę w jedną stronę, codziennie. Przez całą rodzinę byłam traktowana jako osobę, która cudem dostała się na jakiekolwiek studia, byli wręcz przygotowani na moment, w którym przyjdę i powiem, że rzucam.

Moja siostra również do milutkich nie należała. Rosła w poczuciu wyjątkowości, w przekonaniu, że jest lepsza niż ja. Obrzucała mnie takimi wyzwiskami, jakie wstyd przytaczać. I nie, to nie był "konflikt" nastolatek. Moja 30-letnia siostra raczyła mnie komplementami typu "nie dziwi mnie, że nikt cię nie lubi", "nie dziwne, że nie masz żadnych przyjaciół", gdy zapytałam, czy ciągnie ją do palenia (w ciąży rzuciła) odpowiedziała "nie, bo nie chcę urodzić czegoś takiego jak ty".  Słyszałam "skończysz jak ojciec", "nic nie osiągniesz" itd.

Moja siostra poznawała kolejnych mężczyzn, którzy byli wręcz uwielbiani przez moją rodzinę, natomiast jazdy mój facet był... nie taki. Ten nie miał studiów, tamten był dziwny, a kolejny mnie pewnie zdradzi. Związki mojej siostry były burzliwe - wielka miłość, po kilku latach chciała ślubu i dzieci - i związek się rozpadał. Za każdym razem z hukiem wpadała do domu, płacząc i użalając się nad sobą. Była w trzech takich związkach, ostatni zakończył się dzieckiem i małżeństwem. Pół roku związku, ciąża i szybki, huczny ślub. Kosztował sporo, ale cóż, przecież taki cudowny mężczyzna, no i ciąża! Ja w tym czasie skończyłam moje studia, uzyskałam tytuł magistra, poznałam mojego męża, wyjechałam za granicę, wzięłam skromny ślub i rozpoczęłam pracę w zawodzie, kupiliśmy małe mieszkanie i ogólnie moje życie biegło swoim tempem, jestem naprawdę szczęśliwa.

Tak szybko jak był ślub i ciąża, jak był ślub huczny, tak szybko i hucznie doszło do rozwodu. Wspaniały mąż okazał się przemocowcem, absolutnie nie zajmował się dzieckiem, pozbawił ją dostępu do konta, została bez grosza przy duszy z dzieckiem. Wszyscy przyjaciele nagle wyparowali, została sama jak palec.

Zgadnijcie kto wrócił z wielkiego miasta do pokoiku u mamusi na zadupiu, po ultra ważnych studiach, bez hajsu, z dzieckiem, i nie może znaleźć pracy?
Tylko dziecka szkoda...
Cero Odpowiedz

Ja rozumiem, że faworyzowanie jednego z rodzeństwa boli, ja też zawsze byłam tym gorszym dzieckiem (emocjonalnie całe szczęście tylko dla ojca, ale materialnie... Jakby policzyć to w moja siostrę zainwestowano setki tysięcy więcej. Zawsze to ona była ta mądra, ta ładna, ta "dobra", starsza to jej się należy, etc). Bolała mnie ta nierówność między nami, szczególnie że sama siostra mnie nienawidziła odkąd się urodziłam, więc przez prawie 30 lat ciężko było o ciepłe uczucia między nami, ale by tak być zawistnym by się cieszyć z jej nieszczęścia to niepojęte. Nie zabrałabym jej nigdy żadnego samochodu czy mieszkania czy czegokolwiek, co dostała, bo to jej. Ale NIE jest jej winą, że była faworyzowana. No miała więcej szczęścia niż ja, trudno. To nie jej wina. To wina rodziców i jej już to im to należy wypominać i życzyć by się czkawką odbiło, a nie siostrze. Ona jest tu ofiarą tak samo jak ty, bo wychowanie na faworyta też nie jest zdrowe dla psychiki.

Lucy5

Niby tak, ale siostra w wieku 30 lat juz ma swoj rozum i nie musi powielać zachowania rodziców. Tez uważam, że autorka cieszy się z nieszcześcia siostry, ale z drugiej strony któż z nas panuje całkowicie nad uczuciami? Autorka po latach przesladowań czuje małą satysfakcję.

Anonimowane

Zgadzam się z Lucy5. To nie tak, że autorka coś siostrze zabrała, bo ta dostała więcej. Tylko ma poczucie sprawiedliwości z racji, że lepiej traktowana przez rodziców siostra nie jest lepiej traktowana przez życie. Siostra sama sobie piwa nawarzyła i ponosi konsekwencje.

ohlala

Siostra może i jest w jakimś stopniu ofiarą, ale to nie wyklucza tego, że dla autorki jest oprawcą. I autorka nie ma obowiązku współczuć osobie, która ją krzywdziła.

Dragomir

A gdzie tu jest że Autorka sie cieszy z sytuacji siostry?

rechotpingwina

A gdzie tam było, czy przypadkiem jej siostra nie ma problemów (o jakich sama A może nie wiedzieć) i jej zachowanie oraz wkład finansowy rodziców nie wynika z tego właśnie tytułu? Albo ze była świadoma co robi, moze była jebnięta, albo coś ją jebło? Poza tym czemu od razu zakładać, ze robiła to z pełna premedytacja? A może po prostu A była zaślepiona zazdrością i sama traktowała ją jeszcze gorzej nie zauważając tego co sama ma, a wyznanie siostry nie brzmiałby tak samo?

Julianpomoze Odpowiedz

Smutna historia, mam nadzieje ze ogarnieasz swoja psychike. Mialam podobnie w zyciu, i ciagle za malo kasy im oddawalam, sparwadzali moje listy z pracy ile zarabiam, dopytywali sie ile zarabiam dodatkowo. domagali sie coraz wiecej i wiecej. W domu musialam chodzic na palcach, zeby nie przeszkadzac, i zakaz gotowania, pieczenia i prania. Ciagle krytyki a po alkoholu wieczne awantury np bo kibla po bokach dobrze nie doczyscilam. Za to siostra miala zycie w Berlinie. Hitem bylo kiedy przelali jek na nowe mieszkanie 3000 euro. Wtedy to byla bagatela. A ona nakupila drapaki do kota, specjalny wozek do kota zeby dolaczyc do jezdzenia na rowerze. I kasa poszla w.miesiac. ale ona mogla. Na szczescie udalo mi sie uciec z tego wariatkowa smierdzacego winskiem i papierosami. Ostatnio widze poprawe nawet. Rodzice zaoferowali ze kupia mi u znajomego worek kartofli i mi dadza :) oczywiescie chetnie przyjme,.bo.kiedy siostra na studiach chodzila w butach za 300 euro, ja jadlam ryz z keczupem wiec juz z uprzedzenia wole nieodmawiac bo w zyciu jak przycisnientoni ziemniaki sa zbawieniem haha takie zycie glowa do gory i do przodu pozdrawiam :)

didja

"Wtedy to była bagatela". Ani wtedy, ani teraz to nie jest bagatela, chyba że jesteś Obajtkiem :). Mniemam, iż chodziło Ci o "niebagatelna".

Julianpomoze

Haha kase obajtka bym chetnie ogarnela i dzieki, za informacje, zawsze na nauke nie za pozno pozdrawiam :D

Vito857 Odpowiedz

Obie zostałyście skrzywdzone przez matkę. Ty z tego wyszłaś silniejsza, bo sama musiałaś zadbać o swój byt, a twoja siostra - cóż, mam nadzieję, że coś do niej dotrze, ale wątpię w to.

ifikles Odpowiedz

Co za po pierre dolona rodzina ...

rechotpingwina

Pikantna

Dodaj anonimowe wyznanie