#pb7p5

Wnerwiają mnie rodzice/opiekunowie uważający, że skoro mają dziecko to im się wszystko należy, we wszystkim mają pierwszeństwo i każdy musi im ustępować.
Jakiś czas temu w tramwaju pani staranowała mnie wózkiem "bo ona musi wejść i już" nie mogła zaczekać kilku sekund aż ja i inni pasażerowie wyjdziemy z tramwaju. Skończyło się rozcięciem na łydce i wielkim siniaku.

Innym razem mój chłopak został wyzwany od najgorszych(padło kilka przekleństw) bo nie pomógł kobiecie wnieść wózka do tramwaju. Czemu nie pomógł? Otóż był to tramwaj do którego wchodzi się po schodkach, stary z naklejką że nie można do niego wnosić wózków. 

Sytuacja sprzed dwóch dni. Wraz z przyjaciółką wybrałyśmy się na zakupy. Stanęłyśmy przy kasie. Podeszła do nas kobieta z masą ubrań i tekstem "ja mam dziecko więc mam pierwszeństwo i wejdę przed wami". Faktycznie miała ze sobą około 3-letnią dziewczynkę, ale w czym to niby ją upoważnia żeby tak chamsko wcinać się w kolejkę? Na naszą odpowiedź, że każda ma tylko po dwie rzeczy i nie zajmie to dużo czasu, wyzwała nas od niewychowanych gówniar(mamy po 25 lat). 

Dziecko było spokojne, a ta kobieta chodziła już po sklepie kiedy my do niego weszłyśmy, czyli jakoś bardzo jej się nie śpieszyło(kiedy wychodziłyśmy z galerii 1,5h później minęłyśmy tą samą kobietę wchodzącą do innego sklepu odzieżowego. 

Rozumiem w aptece albo gdyby poprosiła kulturalnie o przepuszczenia czy gdyby dziecko płakało i chciała jak najszybciej wrócić do domu ale nieee...tu chodziło jedynie o to, że ona ma dziecko i jej się należy. 

Kolejna sytuacja, wracałam z pracy po 16. Tramwaj pełen ludzi(wracających ze szkoły, uczelni i pracy), tłok okropny. Otwierają się drzwi przy jednej z galerii i kobieta z wózkiem wpycha się w ten tłum ludzi, krzycząc że ona ma wózek i mamy jej ustąpić. Część z ludzi wyszło, ona się jakoś wepchnęła i wyszła po 2 przystankach, przejście tej odległości zajęło by jej z 10 min, pogoda była ładna...ilu ludzi zmęczonych po swoich zajęciach musiało wyjść i czekać na kolejny tramwaj, którym będą jechać 30 min, żeby ona mogła przejechać 2 min....przecież to jest chore...

Innym razem, pan wyglądający na typowego nieroba zwyzywał ludzi wychodzących z tramwaju. Czemu? bo on ma wózek i ma pierwszeństwo. To nic że stał w środku tramwaju, ludzi było dużo i nie miał jak wyjść póki tam stali, on chciał wyjść pierwszy...nie mam pojęcia jak, może chciał przejechać po innych pasażerach...

Podobnych sytuacji była masa i nie rozumiem co niektórymi ludźmi kieruje żeby przyjmować tak roszczeniową pozycję względem reszty społeczeństwa tylko dlatego, że mają dzieci. Mają to mają, ich sprawa, odpowiedzialność i ich decyzja. Dlaczego inni mają im ustępować, słuchać chamskich rozkazów typu "wnieś mi wózek", "ustąp miejsca", "puść mnie przodem"?
KlaraKK Odpowiedz

Niestety niektórzy zapominają, ze ich dziecko to ich sprawa, a nie wszystkich ludzi dookoła.
Dziecko nie daje ludziom prawa do nieszanowania innych i uważania, że wszystko im się należy.
Część rodziców oczekuje specjalnego traktowania dlatego że mają dzieci.
Dla każdego rodzica jego dziecko jest wspaniałe i wyjątkowe ale dla ludzi na ulicy to tylko dziecko i nie czyni ono z rodziców świętych krów z immunitetem na wszystko

cmsjvpx Odpowiedz

Skąd wy trafiacie na tylu patafianów? Ja codziennie podróżuję komunikacją miejską, wiadomo, robię zakupy etc. a byłam świadkiem tylko jednej takiej sytuacji.

Tratator

Może kwestia miasta, albo dzielnicy? Też nie spotykam takich ludzi, a jeździłam sporo komunikacją miejską. Tylko mieszkam w takiej części miasta, gdzie raczej nie ma kłębowisk patoli.

Slimaczkobabeczka

A ja mieszkam na zadupiu - w zależności od trasy (czyli głównie kwestia szczęścia - na jaki autobus trafię) takich ludzi spotykam. Na moim osiedlu większość rodzin jest stuprocentowo normalna, chociaż zdarzają się ewenementy krzyczące o 5 rano na całe osiedle I dzieci, którym ośrodek płaczu za bardzo się rozwinął.
I teraz tak: każda trasa rządzi się innymi prawami. Jest odcinek, którym podróżują same babcie (2 dziadków na miesiąc) - z czego większość jest normalna, oprócz modlenia się przy każdym z 4 kościołów. I okey, można tak, ale te wszystkie babcie mają totalnie wywalone na innych ludzi. Kiedyś wypieprzylam się w autobusie, musiało to wyglądać fenomenalnie. Akurat jechaliśmy koło kościoła więc oczywiście nikt nawet nie skinął palcem. Spytać ie czemu oczekiwałam pomocy? Miałam rękę w gipsie, bandaż na kostce i walizkę. Nie zdążyłam usiąść bo musiałam kupić bilet.
Kolejny odcinek trasy jest okupowany przez madki. I tego nie trzeba opisywać. One naprawdę są okropne.
Później jest odcinek z podróżnymi - zazwyczaj nieszkodliwi, ale jak ktoś przypieprzy walizką..
No i ostatni odcinek to głównie uczniowie i studenci. Oprócz tego że dzieci bywają ignorantami i debilami, to często nie ma się do czego przyczepić. No może oprócz tego że oni wszyscy mają problemy ze słuchem.
A ja? A ja jestem tym wrednym typem w słuchawkach. I staram się mieć wszystko gdzieś.

michal333 Odpowiedz

no cóż mam dziecko i rozumiem autorkę wyznania
takie zachowania też strasznie mnie irytują
nikt nie ma obowiązku ustępować miejsca, puszczać przodem czy pomagać osobą z dziećmi/wózkami dziecięcymi, to jedynie kwestia dobrej woli i wychowania
wcale się nie dziwię ludziom, że jeżeli słyszą rozkazy i polecenia(,,daj mi", ,,przepuść mnie", ,,ustąp miejsca") zamiast kulturalnej prośby (,,czy może Pani/Pan ustąpić mi miejsca") to reagują niechęcią
ps.wymaganie, że ktoś złamie przepisy bo Pani nie chciał się poczekać na kolejny tramwaj jest nieodpowiedzialne i głupie, z jakiegoś powodu ten zakaz wnoszenia wózków się znalazł na tramwaju

Suszepranie

No właśnie, gdyby ludzie (w ogóle wszyscy) częściej używali słów „przepraszam, dziękuję, czy mógłby mi pan/pani pomóc/przepuścić?” to nastawienie byłoby inne. I cała reszta „normalnych” rodziców nie dostawałaby po głowie.

Owsiankozerca

Osobom*. Liczba mnoga OM, pojedyncza Ą.

Heppy

Wychowania ? Wychowanie nie równa się dogadzanie każdemu z osobna. Może osoba tez się zle czuje czy jest zmęczona i nie ustąpi miejsca.

Wykupka Odpowiedz

Wydaje mi się, że trochę rząd wmówił takim ludziom, że są jak święte krowy i wszystko im się należy, bo maja dzieci...

Backwards Odpowiedz

Byłam z mężem w Ogrodzie Japońskim w Przesiece, o konkretnej godzinie rozpoczynało się zwiedzanie z przewodnikiem i dosłownie na 10 min przed tym czasem poszliśmy do sklepiku kupić coś do picia. Za nami stanął ojciec z dzieckiem na ramionach i do nas od razu czy go puścimy bo mu mała nie da żyć, bo tak ciężko bo się denerwuje on szybko kupi... a mała siedziała cicho na tych ramionach obojętna zupełnie, głosu z siebie nie wydała. No problem, że hej. Ja to bym go pogoniła ale mąż dobry człowiek puścił. I co? Koleś wybiera i wybiera, do żony dzwoni potem do nas, że on jednak dłużej niż kilka chwil hehe ale no rozumiemy nie? No nie, ledwo zdążyliśmy a mnie takie sytuacje irytują bo nienawidzę się spóźniać czy ominąć jakiejś informacji - po to tam byłam.

Tak więc eee cóż. Nienawidzę rodziców wykorzystujących dzieci do wpychania się w kolejki czy gdziekolwiek indziej. Jak gówniak nie umie wytrzymać i odwala jakiś szajs to znaczy, że trzeba zacząć wychowywać.

Everyone Odpowiedz

Ja kiedyś po zakupach spożywczych weszłam do drogerii. Stałam w kolejce obładowana siatami kilka/kilkanaście minut, bo ludzi było sporo, ktoś chyba miał też problem przy kasie. Kiedy osoba przede mną już odchodziła od kasy, kasjerka poprosiła faceta, który stanął w kolejce za mną może minutę wcześniej. Miał ze sobą kilkuletnie dziecko i jedną butelkę żelu pod prysznic. Na pewno był w tej sytuacji bardziej potrzebujący niż ja -.-'

Tak samo dziwią mnie ludzie, którzy w weekend przychodzą na przykład do centrum handlowego całą rodziną na zakupy. Są z nimi też ich kilkuletnie dzieci i niemowlaki w wózkach... płaczące, krzyczące, zmęczone i znudzone. Czy na prawdę nie można ich zostawić pod opieką np. babci? Albo podzielić się opieką tak żeby partner mógł w spokoju zrobić zakupy? Nie mówię tu oczywiście o osobach samotnych, które takich opcji nie mają, bo w życiu sytuacje są różne.
Hitem jest gdy rodzina przejmuje przebieralnię, bo przecież ogromny wózek z całym ekwipunkiem musi stać na środku przejścia. A po drodze trzeba nim potrącić przynajmniej kilka osób, inaczej wizyta w centrum handlowym się nie liczy.

justas Odpowiedz

U nas to rzadko się wpychają. Czasami może. W sklepie na mięsnym jest tabliczka, że matki z dziećmi mają pierwszeństwo w kolejce. Nigdy nie widziałam sytuacji, żeby jakiejś matce ustąpiono, czy dziecko grzeczne czy wrzeszczące było.

PurpleLila Odpowiedz

Nie musisz tłumaczyć dlaczego twój chłopak nie pomógł wnieść wózka. Nikt nie ma takiego obowiązku.

Co dzień jeżdżę komunikacją miejską i sytuację o których mówisz są nagminne. Dodałabym do tego zganianie z miejsc ,,bo ja jestem z dzieckiem" i wsiadanie na następnym lub dwóch przystankach. A potem pretensje, że śmieją się z madek i bombelów, kiedy same takie sytuacje prowokują.

Ilovebake Odpowiedz

Z wiekszoscia sie zgadzam natomiast z przejazdami autobusem nie. I mozecie nazywac mnie madka prosze bardzo... za kazdym razem jak wchodze do autobusu z wozkiem to widze te miny, bo ludzie zobowiazani sa wpuscic mnie na miejsce dla wozkow. Czasami musze pojechac wtedy kiedy jest tlok. I dopiero sie dzieje... jasne tamta kobieta po 2 przystankach wysiadla i pewnie mogla sie przejsc. Ja jade okolo 2.5km. Tez moge sie przejsc. Ale zwyczajnie sie spiesze a autobusem jest szybciej

SansaStark

Dokładnie tak, miejsce jest zarezerwowane dla wózków dziecięcych i inwalidzkich(przynajmniej w Niemczech) i każdy ma obowiązek to miejsce opuścić, gdy taki wózek się zjawi. Wiele razy ludzie musieli wysiadac z autobusu jak wsiadałam bo to miejsce dla mnie przeznaczone

KlaraKK

A ja uważam że jeżeli tramwaj czy autobus jest pełny i nie idzie tam wcisnąć palca to wyciskanie się z wózkiem jest chamskie....nawet tam gdzie jest miejsce dla wózków. To miejsca w których można je przewozić, A nie gdzie zabronione jest stanie bez wózka.
Oczywiście jeżeli miejsce jest gdzie indziej to należy ustąpić ale jeżeli tramwaj jest pełny to moim zdaniem się nie wypychasz i tyle i to dotyczy każdego...zwykła kultura...I według mnie wózek nie upoważnia Cię do wpychania sie w tłum ludzi
Zwłaszcza że za 5 min przyjedzie następny tramwaj.

Tak samo jak nie wymagasz od ludzi żeby występowali ci miejsca siedzącego(byli tam pierwsi i tyle). Nie mówię tu o starszych osobach, ciężarnych czy z jakimiś problemami z poruszaniem

Ilovebake

@KlaraKK rozumiem ze jak mam wozek to sie nie moge spieszyc? Dziewczyno, mam poltoraroczne bliznieta. Pol roku szukalam dla nich opiekunki zeby moc wrocic do pracy. Znalazlam na drugim koncu miasta. Sprobuj o 6 rano ogarnac siebie i dwojke malych dzieci, wepchnąć sie do autobusu pelnego ludzi bo musisz zawiezc dzieci do niani i zdazyc do pracy. U nas autobus jest raz na pol godziny. Nic mnie nie obchodzi, ze jestes oburzona bo musisz przesunac tylek. Mam sie spoznic do pracy ? Mam wychodzic o 5 ? Bo co? Bo musze odwiezc dzieci przed praca? Jesli jest totalny tlok to oknem nie wejde tak samo jak inni -ci bez wozkow. Litosci. Kiedy zrozumiecie ze wozek z dzieckiem nie zawsze oznacza mamusie ktora wpycha sie do autobusu do galerii bo jej sie nudzi? Wiekszosc matek pracuje i czesc niestety nie posiada instytucji babci i musi sobie radzic.

KlaraKK

Ilovebake
Ciężko oczekiwać od ludzi że będą się przejmować tym że musisz zmieścić się z wózkiem z bliźniętami skoro ty sama nie potrafisz wyjść ciut wcześniej kiedy jest mniejszy tłok, wiadomo że na ostatnią chwile jest najwięcej ludzi. Inni mają sie martwić o twój wózek kiedy ty sie sama nie martwisz czy się z nim zmieścisz? Sorry ale to twoje dzieci i ty powinnaś zatroszczyć sie o to żeby mieć pewność że zmieścisz wózek do autobusu.

Pochodzę z niewielkiego miast, w którym autobusy jeżdżą raz na godzinę. Mam dwoje rodzeństwa(jedno strarsze o rok, drugie młodsze o 2lata, oboje rodziców pracowali). Rodzice zawsze wychodzili z nami szybciej z domu żeby nas ,,dostarczyć" do dziadków czy przedszkola(z trójką małych dzieci to nie łatwe, a mama pracowała odkąd najmłodsze z nas skończyło rok), bo każdy zdaje sobie sprawę z tego że rano jest tłok.

I tak szczerze mając dwoje dzieci, które muszę na ostatnią chwilę zawozić na ,,drugi koniec miasta" kupiła bym sobie samochód zamiast użalać się że nie mogę się zmieścić z wózkiem do autobusu. +500x2 to 1000zł starczy na miesięczne utrzymanie samochodu(do jeżdżenia po mieście nie potrzeba nie wiadomo jakiego auta). Po to jest to słynne +500 żeby pomagać w utrzymaniu dzieci, a nie stanowić jego podstawę.
Dzieci to odpowiedzialność rodziców, też finansowa, a planując je należy liczyć się z tym że nie zawsze będzie łatwo.

I proszę nie pisać, że utrzymanie dzieci jest drogie, niania jest droga itp bo tak był jeszcze zanim pojawiła się +500 i każdy sobie radził bez tego
Moja kuzynka razem z mężem chodziła do pracy, płaciła za opiekunkę dopóki jej dzieci nie poszły do przedszkola(opiekunkę dla trzech synów, urodzonych rok po roku), nie było wtedy +500 ale dali radę

Cosin Odpowiedz

Zgadzam się ze wszystkim, oprócz sytuacji z tramwajem. Nie mówię, że babka była miała prawo się tak zachować, ale gdyby ktoś następnym razem miał pretensje do takiej mamy. Mam tzw. przypadłość wieku starszego, czyli po krótce często sztywnieją mi plecy i nogi, zwłaszcza po długim chodzie. Kiedy moja córka jeszcze nie chodziła sama po każdym wyjściu do lekarza, banku, urzędu z małą jechałam autobusem, mimo że pieszo zeszło by mi 5 minut. Gdybym szła te 5 minut dodatkowo pchając jakieś 10-15 musiałabym dzwonić po męża, żeby nas odebrał i odleżeć swoje. Wolałam tego uniknąć i też spotykałam się z chamskimi oddzywkami. Także bądźmy ludźmi.

Zobacz więcej komentarzy (10)
Dodaj anonimowe wyznanie