#plamD

To ja jestem problemem czy mój mąż?


Pokłóciliśmy się, bo powiedziałam, że może wybierzemy się za tydzień do moich rodziców, jest Dzień Ojca. Myślałam, żeby wrócić w sobotę wcześniej, żebyśmy mogli poświętować Dzień Ojca z naszymi dziećmi. Mąż oczywiście się obraził. Nie nalegałam, chciałam złagodzić sytuację, mówiąc, że to była tylko propozycja i można to przeorganizować. Ale oczywiście obraza majestatu. Mąż jest przewrażliwiony też przeze mnie - mam bliski i częsty kontakt z rodzicami, są dla mnie ważni. Widujemy się średnio co 3 tygodnie na weekend. Dodam, że obraził się na mnie w rocznicę ślubu.


Nieważne, że gdy był Dzień Matki, nie podpowiedział naszym jeszcze małym dzieciom, żeby zrobiły mi laurkę czy dały czekoladę. Miał mi zamówić łańcuszek od dzieci, co by zrobił, bo sknera nie jest, ale nie zrobił tego, ponieważ nie wysłałam mu konkretnie, jaki i temat ucichł.


Mam dość tego wiecznego obrażania się, bo powiem coś nie po jego myśli.
Postac Odpowiedz

Odwiedziny raz na 3 tygodnie to tak często? Moi rodzice są u mnie raz w tygodniu, teściowa raz w miesiącu na weekend (bo mieszka ponad 500 km od nas). Nie rozumiem, o co on się obraża?
Przykre to z okazji Dnia Matki. Miałam podobnie w zeszłym roku, było mi bardzo przykro, powiedziałam to mężowi - w tym roku znaczna zmiana.

psychodreamer

Raz w tygodniu? Ja bym nawet czasu nie miała, ani siły na przyjmowanie raz w tygodniu jednych i raz w tygodniu drugich rodziców.

Postac

A co mi oni przeszkadzają? Przyjdzie, kawę wypije, pobawi się z dziećmi, pogada z nami. Teściowa jak jeszcze mieszkała niecałe 10 km od nas i pracowała w naszym mieście to 2 razy w tygodniu była po pracy na kawę. Tylko te wizyty były maksymalnie godzinne. A mi nawet łatwiej, bo mogę chwilę posiedzieć lub coś w domu ogarnąć, a nie z dzieciakami ciągle biegać.

Domandatiwa

Jeśli co trzy tygodnie na cały weekend, to jest to znacznie więcej niż dwa razy w tygodniu na godzinę.

Jeśli autorka zwlekała z podaniem, który łańcuszek chce, aż temat się rozmył (być może mimo wielu przypomnień męża), zamiast powiedzieć, że chciałaby dostać coś zrobionego wspólnie z dziećmi - nie jest tak, że cała odpowiedzialność jest na mężu.

A co do obrażania, to z opowiadania nie znamy sposobu komunikacji ani żony, ani męża.

Dla mnie już samo pytanie "kto z nas jest problemem" pokazuje zupełnie inną perspektywę niż "czy da się jakoś dogadać w tej sytuacji"? lub "co mogę zrobić, żeby było między nami lepiej?"...

Tak jak mówię, nie mam pojęcia, jak wygląda sytuacja i czy autorka i/lub jej mąż są osobami, z którymi da się dogadać. Trudno mi zrozumieć, jak inni komentujący są w stanie postawić diagnozę po takim tekście.

Cystof

O boniu, ja uchodzę pośród krewnych za antyrodzinnego ale i tak spędzam ze starszyzną plemienną więcej czasu niż raz w tygodniu na godzinkę O_o Wychodzi na to że niektórzy mają mniejszy kontakt z rodziną niż z kasjerkami w Biedrze.

Postac

Ja też nie rozumiem obecnego kultu samotności i promowania rodzin nuklearnych. Przecież jak teściowa przyjedzie na cały weekend, to nie poświęcam jej uwagi przez cały czas.

Cystof

Prawda? Dziwne to to dla mnie a jestem z natury samotnikiem i wręcz potrzebuje regularnie czasu dla siebie.

Jakbym miał wpadać na godzinkę to by mi się nie opłacało z domu wychodzić bo z dwójką dzieci przygotowania, wyjście i dojazd przez miasto w obie strony by więcej czasu zajęły O_o

psychodreamer

@Postac, no każdy ma inaczej, ja akurat jestem samotniczką i dobrze mi z tym. Mam intensywne życie, sporo problemów i jak odpoczywam, to w spokoju sama bądź z mężem i dzieckiem. Poza tym, kontakty zależą od więzi. Jak ich nie ma, to i chęci do kontaktów nie ma.

elbatory

Ale więzi się buduje przez kontakty właśnie. Ciężko żeby się więzi wykształciły, gdy kontakt jest ograniczony.
Mój brat po ślubie i urodzeniu się dzieci tak się właśnie odsunął od rodziny pod wpływem swojej żony. Wpadną na godzinkę raz na jakiś czas, do siebie zapraszają rzadko, żeby przypadkiem nikt się nie zasiedział dłużej, wiecznie nie mają czasu na spotkania. Jednocześnie ciągle dodają zdjęcia, jak to się spotykają z przyjaciółmi albo z rodziną mojej bratowej. Dla nich czas mają. Moim rodzicom jest strasznie przykro, wszystko by dali, żeby móc spędzać więcej czasu z wnukami, ale nawet jak proponują, że wezmą same dzieciaki do siebie czy na plac zabaw, to nie, bo oni mają już plany.

psychodreamer

@elbatory tak, więzi tworzy się przez kontakty, ale co, jak nie mam więzi z rodzicami? Nigdy nie mieliśmy super relacji, więc sorry, ale dlaczego mi ma teraz zależeć, żeby były z nimi kontakty? Oni nie potrzebują kontaktu ze mną, ani z wnuczką, jak ja nie zaproponuję czegoś, to oni wcale. Albo jak proponuję, to zwykle wymówka. Więc przestałam zapraszać i dążyć do spotkań. A jeśli chodzi o teściów to dla mnie obcy ludzie, z którymi nijak nie czuję się komfortowo. A siedzieć spięta nie mam ochoty, bo wypada. Ja Twojego brata też rozumiem, bo u nas jest podobnie. Ja się czuję dziwnie w rodzinie męża, taka niepasująca.

psychodreamer

Ogólnie relacje rodzinne, zwłaszcza jak się jest w związku/małżeństwie to ciężka praca... Ciężko wszystkim dogodzić, zawsze ktoś jest niezadowolony. Ale ja przez lata musiałam zadowalać wszystkich, robić coś, bo wypada, bo tak trzeba. I jestem już tym zmęczona, chcę w końcu żyć dla siebie, a nie bo coś powinnam.

Zobacz więcej odpowiedzi (1)
AvusAlgor Odpowiedz

Masz w domu strasznego narcyza i egoistę. Teoretycznie, możesz go jeszcze wychować. Praktycznie - a to już jak Ci się chce ;) Za mało danych, by zaproponować sensowne rozwiązanie: czy to system kar-nagród, jak u dziecka, czy metoda lustra, czy pogłębione rozmowy, czy zmiana podejścia, z konfrontacyjnego na angażujące, czy jeszcze coś innego.

Dragomir

Może nieco egocentryczne, ale do narcyzmu to daleka droga jeszcze. To nie dziecko żeby go wychowywać. Muszą wypracować jakiś kompromis. Obrażanie się o jakąś propozycję jest oznaką braku umiejętności komunikacji z jego strony.

ohlala Odpowiedz

Odwdzięczasz mu się tą samą energią, którą on Ci daje. Sam nie zadbał o Dzień Matki (małym dzieciom trzeba pomóc), a teraz oczekuje, że Dzień Ojca będzie świętowany? Z jakiej racji?
Nie wiem, jak z nim wytrzymujesz, jeśli wiecznie się tak zachowuje. Zastanów się, czy nie jesteś samotną matką w związku małżeńskim.

Hvafaen Odpowiedz

Facet z kruchym ego. Nie wiem jak ty to wytrzymujesz.

Quakie Odpowiedz

Obrażanie się jest ogólnie dziecinne i bezproduktywne bo problem dalej istnieje (jakikolwiek by nie był).
Przez takie zachowanie zrywałam z facetami bo to do niczego nie prowadzi.
Autorko chyba musisz podjąć bardziej drastyczne kroki - wprost powiedz, że obrażanie się nic nie da i dopóki nie zacznie się zachowywać jak człowiek, który rozmawia o tym co czuje to nie bierzesz go pod uwagę w swoich planach. Albo coś w ten deseń. 😊

AkaMazikeen Odpowiedz

Mąż? Ja w tej historii widzę same dzieci

CentralnyMan Odpowiedz

Twój mąż na pewno jest dorosły?

karlitoska Odpowiedz

Na pewno nie ma sensu rozmawiać z nim fazie ,,obrazy”. Poczekaj aż będzie między wami dobrze i wtedy, na spokojnie wytłumacz mu, że obrażanie przedłuża konflikt między wami i utrudnia komunikację. Możesz się go spytać dlaczego tak reaguje na konflikt, może ma taki wzór zachowań z domu. Niektórym się wydaje, że jak głośniej krzyczą albo bardziej teatralnie się obrażą to znaczy, że mają rację, a przecież tak nie jest. Po prostu blokują w ten sposób szansę na konstruktywny dialog.

ingselentall Odpowiedz

Czas na rozwód, Powodzenia.

karolyfel Odpowiedz

Jeżeli musisz tutaj pytać o to, kto/co w opisanej przez ciebie sytuacji jest problemem, to znaczy, że problemem jednak jesteś ty - sama dla siebie.

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie