#rFdnB

Nie potrafiłem w tym roku pokazać matce i ojcu, że znów spędzam sylwestra sam w pokoju. O dwudziestej wsiadłem do samochodu i pojechałem na miasto, zaparkowałem w cichym miejscu i czekałem, aż będzie co najmniej pierwsza w nocy. Wypiłem w tym czasie ponad pół butelki wódki z własnymi myślami, popłakałem sobie i wróciłem na piechotę do domu. Rano poopowiadałem rodzicom trochę wymyślonych historii z sylwestra, że dobrze się bawiłem itp.

Czuję się jak nieudacznik, taki życiowy nikt i zero. Mój wygląd determinuje życie, nie pozwala nikogo poznać, znaleźć dobrej pracy, niszczy życie towarzyskie, jakie mają normalni ludzie. 26 lat życia, brak dziewczyny, brak mieszkania, brak pieniędzy, brak znajomych, brak choćby kogokolwiek, żeby mnie wysłuchał. Nie rozumiem dlaczego to akurat mnie musi spotykać? Dlaczego to ja muszę być tym, z którego się śmieją, którego nie szanują, który nie może znaleźć dziewczyny? Chciałbym się urodzić w innym ciele.
SzaraDama Odpowiedz

Nie wiem jak wyglądasz, ale z wyznania bije tak bardzo negatywną energią, że mógłbyś wyglądać jak młody bóg i nadal nie chciało by mi się z Tobą gadać. To co o Tobie świadczy to nie wygląd a charakter. Wyglądu nie zmienisz łatwo, ale nad charakterem mógłbyś popracować...

An0n

Gdyby tak wyglądał to nie byłoby tej negatywnej energii. W moim przypadku podobnie bo gdybym miał "wzrost prawdziwego mężczyzny" czyli 180 cm to też bym nie był takim frustratem. Ale brakuje mi 10 cm do "wzrostu prawdziwego mężczyzny" i już mam końcowy wzrost.

Anon ma rację. Jak tutaj zmienic nastawienie na pozytywne kiedy wszystko wokół mowi mi ile jestem warty?

Gosik

Ej, ej, ej. Wiesz kiedy ostatnio widziałam, że ktoś się śmieje z czyjegoś wyglądu? W podstawówce a jestem po 30. Jeśli jesteś w otoczeniu takich troglodytów to jedynie zmiana otoczenia pomoże. Jakakolwiek inna praca. I naprawdę jak słyszę o tym "wzroście prawdziwego mężczyzny" to czuję się jakbym żyła w innym uniwersum. Jeszcze kurczę mieć kompleksy przez 170... Za dużo internetów i tępych stronek. W normalnym świecie, w pracach po za jakimiś budowami i magazynami, gdzie ludzie są ledwo piśmienni, Wasz wzrost nie ma ŻADNEGO znaczenia jeśli chodzi o społeczny odbiór. Nie mówię, że kobiety mają się do Was w kolejkach ustawiać, ale naprawdę jak ktoś nie jest mocno zdeformowany to może wpaść totalnie normalne życie.

hyde989

Bo to wszystko siedzi w głowie, nie ma to nic wspólnego z wyglądem. Miałam kumpla, a właściwie byłego chłopaka, wyglądał jak młody bóg, śliczny uśmiech, piękna karnacja, przepiękne oczy. Tak mi się spodobał jak go zobaczyłam, że postanowiłam go poderwać, udało się, przez jakiś tydzień było fajnie ale później miałam tak serdecznie dość jego narzekania na wszystko, marudzenia jaki to on jest niby beznadziejny, że uciekłam przy pierwszej wymówce. Nie dało się z nim wytrzymać.

Velasco Odpowiedz

Na początek znajdź sobie jakąkolwiek pracę, zarobioną kasę zainwestuj w wygląd, może poznasz tam jakiś kolegów, czy kogoś z kim mógłbyś pogadać.
Sama uroda nic nie znaczy, znam ludzi wyglądających jak górski troll, którzy mają znajomych i normalne rodziny. Chyba to nie tu jest problem.

Ja wszystko rozumiem. Ale rady dawać jest łatwo, zmień fryzurę, idz na siłkę, zmień pracę na lepszą. Jestem lysiejącym niskim facetem w okularach o wadze ledwo przekraczającej 60 kg i twarzą na której jest wyryte "uderz mnie" . Co mam w sobie zmienić? Fryzurę? Chyba tylko ogolić się całkowicie na łyso i wyglądać całkowicie jak gnom. Wzrost? Nóg sobie nie wydłużę, a wiadomo jak ważny jest wzrost u faceta. Twarzy nie zoperuje. Od dzieciństwa jestem poniżany, wyśmiewany, traktowany jak nikt. Jaka ma być moja pewność siebie po 26 latach czucia się nikim i przekonywania mnie że jestem nikim i na nic w życiu nie zasługuje poza nędzną bezpotomną wegetacja? Mój wygląd naprawdę niszczy mi zycie. Próbowałem zmienić pracę. Ale co z tego, jak wszędzie mi oferuja minimalną, albo prawie minimalna. Nie do każdej pracy się nadaje, szczegolnie do takiej gdzie trzeba wyjść do klienta, albo ciężko pracować fizycznie. Siłka? Próbowałem kiedyś. Zrezygnowałem po kilku tygodniach, bo jak zawsze zaczely się zaczepki i podsmiechujki. Spokój był tylko kiedy chodziłem z byłym kolegą, bo jego akurat się bali. Wydałem tylko niepotrzebne pieniądze na karnet i odżywki. Naprawdę chciałbym być kimś innym, ale swoich możliwości nie przeskoczę. Dlatego, wmawianie komuś, że może być kim chce jest jak kopanie leżącego. Nie możesz być kim chcesz. Swoich uwarunkowań i możliwości nie przeskoczę. Nie będę milionerem bo tak chce, nie podniosę na klate nigdy 150 kg, bo tak chce. Chocbym nie wiem jak trenował. Najgorzej jest wmawiać komuś, że może być kim chce.

dewitalizacja

Dawno temu udzielałam się na forum dla mało urodziwych ludzi, którzy czuli się pokrzywdzeni tym, że przegrali na loterii genetycznej. Niestety forum od kilku lat zdechło, a szkoda, bo można tam było podyskutować bez tabu o wielu kwestiach, jakie dotykają takie osoby, jak Ty, autorze, bez bycia obwinianym o to, że nic się z tym nie robi.

dewitalizacja

"Lekarz nie musi być przystojny, by dobrze leczyć."

Dlatego postawiłam na wykształcenie i szłam w medycynę, żeby pomagać innym zamiast skupiać się na swoich niedoskonałościach. Było dobrze, dopóki nie wpie*dolili się covidianie i ich preparaty.

Alinkalinka

Autorze! Twoim największym problemem są wymówki, nie wygląd. Ja osobiście uważam niskich łysych facetów za atrakcyjnych. I wyszłam za mąż za niskiego faceta. Łysy nie jest, ale pewnie to kwestia czasu 😅 nie wiem skąd w Tobie przekonanie, że jeśli odbiegasz wyglądem od facetów z okładek to nigdy się z nikim nie zwiążesz. Rozejrzyj się wkoło siebie. Wszyscy ludzie są idealni? Nie ma w Twoim otoczeniu mniej atrakcyjnych ludzi w związkach?
Co innego z podejściem. Jestem skłonna uwierzyć, że ludzi to od Ciebie odpycha, szczególnie kobiety. Znasz swoje słabe strony i masz wymówkę na wszystko, żeby nic z tym nie zrobić. Skoro i tak twierdzisz, że nie masz nic i nic na Ciebie nie czeka, to co Ci szkodzi postawić wszystko na jedną kartę i wziąć się za siebie? Przecież, w Twoim rozumieniu, gorzej już nie będzie. Możesz tylko coś ugrać.

Dragomir

Tobie eliksir zaszkodził od razu. Masie ludzi zaszkodzi po pewnym czasie. Czy komukolwiek pomógł? Zważywszy na zachorowalność w krajach o wysokim stopniu zakeczupowania, nie sądzę. Gdyby chorowali tylko ludzie o "czystej krwi", kowidianie by się zesrali ze szczęścia. Wielu już się przekręciło po tym eliksirze, no ale to na pewno były jakieś ukryte choroby albo niefortunna koincydencja czasowa. Zaraz przyjdzie tu jakiś naukowiec i wszystko wyjaśni.

dewitalizacja

Nie od razu, Drago. 1,5 miesiąca po, tak żeby nie wliczało się to do efektów ubocznych, które były liczone w statystykach tylko do miesiąca.

Dragomir

@Dewi, dobrze wiedzieli co i po co podają. Dlatego podpisujesz papierek, że nie będziesz miała roszczeń gdyby coś. I nikt nie jest odpowiedzialny - producent nie, politycy którzy to nakazali nie, władze uczelni też nie, pracodawcy nie, lekarze-naganiacze nie, celebryci ze spotów reklamowych nie. Nikt kurva za nic nie odpowiada.

Dragomir

@Alinka, są ludzie którzy po prostu lubią się nad sobą użalać. Jakby był chadem megainteligentnym, to by chlał albo coś, bo byłby samotny, że z nikim nie ma tematów bo każdy jest tak przyziemny, a te laski co zagadują to pewnie lecą na kasę albo wygląd, a on marzy o miłości...a tak, mogą sobie z innymi takimi samymi przegrywami pobiadolić, który to ma gorzej zamiast pomyśleć, co mógłbym zrobić by było inaczej, z rzeczy na które mam wpływ a przestać się dobijać tym, co jest już z góry przesądzone.

Mają sprawność, zdrowie pewnie jako takie, mają jeszcze młodość. Ilu ludzi może im zazdrościć, tych chorych, opuszczonych, żyjących w ubóstwie, oszpeconych, kalekich...nie, trzeba wyrzygiwać swoje żale.

Zaraz przyjdzie ktoś współczujący i powie, że każdy ma jakiś problem i nie można porównywać z innymi, na przykład z kimś kto się urodził bez nóg albo bez rąk, bo to taki sam problem dla tego kogoś. Ale pewnie by się nie zamienił. Każdy ma swój krzyż do niesienia, ale nie ich wygląd jest żałosny a to, kim są w swoich własnych głowach sami dla siebie.

dewitalizacja

Głupia byłam, że to wzięłam, bardziej dbałam o to, żeby móc w przyszłości pomagać innym niż chronić własny tyłek przed skutkami ubocznymi preparatu, za które przecież wiedziałam, że nikt nie weźmie odpowiedzialności. Teraz mam problem na resztę życia jak sobie poradzę w tym ciele z pracą, bo przecież nikt mnie nie będzie sponsorował w ramach rekompensaty za to, że preparat mnie okaleczył.

Jest dokładnie tak, jak piszesz. Wszystko na własną odpowiedzialność.

Frog Odpowiedz

"Chciałbym się urodzić w innym ciele."

No to teraz opiszę siebie w Twoim wieku.
Spory przodozgryz (a' la Jacek Gmoch na przykład, jeśli ktoś pamięta), krzywe zęby, w wieku 20 lat około 40 kg nadwagi, mieszkanie z rodzicami do 28 roku życia, sylwestry i wszystkie inne imprezy (jakie inne, przecież nie było żadnych innych) - no więc, każdy wolny czas spędzany z książkami i z "dobrym jedzeniem" (stąd te 40 kg).

Kiedyś namówiono mnie na wyprawę w góry. Było piekielnie ciężko, ale podobało mi się. Kolejne wyprawy, kolejne stracone kilogramy, kolejni znajomi, mnóstwo znajomych. "Nocne Polaków rozmowy", świetne spotkania, kino, teatr, wycieczki. Wyprawy nie za tysiące, na jakieś Malediwy czy Seszele - ale za darmo, piechotą, gdziekolwiek, byle wyrwać się z domu (jeszcze u rodziców), byle nie myśleć o kolejnym tygodniu pracy.

Pierwsze wypłaty poszły na aparat ortodontyczny. Ortodontka uczyła mnie, jak "dla ludzi" funkcjonować z cofniętą brodą. Nowo poznani znajomi uczyli gry na gitarze, przerabiania za dużych już ciuchów, pokazywali coraz to nowe rzeczy i cuda tego świata, a przede wszystkim nauczyli mnie, że nic nie zrobi się samo.

PuszystaAlpaka

Szacuneczek za chęci, działanie i powodzenia w życiu :)

Frog

@PuszystaAlpaka
Dziękuję bardzo za wsparcie i miłe słowa :)

Od tamtych czasów i zdarzeń sporo się zmieniło, jednak ciągle pamiętam tekst jednego z dawnych znajomych: "Umiesz liczyć?... Licz na siebie."
Praca nad sobą i swoim życiem to najtrudniejsza ze wszystkich orka - ale jakaż dzika satysfakcja, gdy zaczynasz widzieć sensowne, pozytywne zmiany :)

Bellezza

Jestem pod wrażeniem! Wielkie gratulacje ❤

PuszystaAlpaka

Frog, nie ma sprawy, zawsze doceniam ludzi, którzy przynajmniej się starają :)

Hvafaen Odpowiedz

Ale jak to nie rozumiesz? Nie zdobyłeś potrzebnych umiejętności lub wykształcenia by lepiej zarabiać, więc dobrze nie zarabiasz. Czego tu nie rozumieć? Nie masz dosłownie nic do zaoferowania, więc która dziewczyna chciałaby cię niańczyć, płacić za ciebie i jeszcze dealować z twoimi kompleksami?
Nie piszę tego by cię obrazić, ale przejrzyj na oczy. Czego tu nie rozumieć? Pracuj nad sobą. Wygląd to twoje najmniejsze zmartwienie.

SokoliWzrok

Musisz uważać kobiety za strasznie puste istoty.

Hvafaen

Nie, kobiety to NORMALNE istoty. Jeżeli ktoś nie ma znajomych, ma 26 lat i nie zapowiada się na to, że wyprowadzi od rodziców, ma gównianą prace, to o czym z taką osobą rozmawiać? Facet cały czas żali się, że jest i będzie nikim i nie chce niczego w sobie zmienić. Chodzi na prostytutki. To nie jest puste wymagać by twój partner coś od siebie dawał, każda relacja to wymiana. Z nim nigdzie nie wyjdziesz, bo nie ma pieniędzy i musisz za niego płacić. Nie kupicie sobie prezentów na święta, bo on nie może ci nic kupić, a głupio, gdy tylko jedna osoba kupuje prezenty. Muszą się spotykać u JEGO RODZICÓW, uprawiać seks po cichutku jak nastolatkowie, albo u niej. Będzie zazdrosny o nią, bo osiągnęła więcej niż on i masz możliwości, a on nie. Ma straszne kompleksy.
W polskim społeczeństwie przyjeło się by kobiety przyjmowały nieudaczników (wybacz autorze) i na nich pracowały, wychowywały ich dzieci, a oni jeszcze będą robić sceny zazdrości i rościć prawo do bycia facetem w domu. Zobacz ile rodzin tak wychowuje dzieci. Partnerzy muszą być na mniej więcej równym poziomie i etapie w życiu lub jeden z nich do tego dążyć. Jeżeli znajdzie dziewczyne bez wykształcenia, dobrej pracy, mieszkania to proszę bardzo. Ale nie dziwcie się jeżeli ktoś z dobrym życiem nie chce kuli u nogi.

SokoliWzrok

Jeśli gościu ma stałą pracę i prawo jazdy, to jest to w porządku. A mieszkania się często dziedziczy albo ludzie żyjący we dwoje, biorą na nie kredyt. Taki 26 latek, miał sobie np. podczas studiów ogarnąć pół miliona na mieszkanie, z oszczędności za pracę dorywczą?
Normalnym jest, żeby patrzeć się na mężczyznę jak na człowieka, a nie kurek z pieniędzmi. I budować coś RAZEM, a nie przyjść na gotowe.

Hvafaen

Gdyby studiował to miałby normalną prace, a on pisze, że nie ma pieniędzy. No właśnie! Budować coś RAZEM! W jego przypadku to albo nic nie zbudują, bo dziewczyna będzie pracowała za grosze jak on lub ona sama będzie musiała wszystko zbudować. Nikt nie chce kogoś kto ciągnie cię w dół. I nie zaczynaj z jakimś gold diggingiem, bo tu nie o tym mowa. Facet nie tylko nadal nic nie ma (nawet dobrej pracy), ale i nie zapowiada się, że coś się zmieni. Cały czas pisze, że nic się nie zmieni. Napisał wprost, że nie rozumie dlaczego nie ma pieniędzy. Jak to nie rozumie? Osoba mająca coś do zaoferowania- hobby, wiedze, humor wie rozumie co się wokół niej dzieje. Facet wprost pisze, że nic się nie zmieni, a zarobki i inne niepowodzenia to wina brzydoty, więc czego ty oczekujesz od kobiet? Ani facet ani kobiety nie będą nikogo ciągneli za sobą, gdy ta osoba próbuje z całych sił iść na dno.

@hvafaen. Ja przejrzałem na oczy i wiem, że jestem skazany na bycie nikim przez resztę życia. Rozumiem to, bo to co piszesz to prawda, im jestem starszy, tym bardziej ludzie i życie mnie w tym utwierdza. Znam swoje możliwości zarówno umysłowe jak i zdobycia kobiety i wiem jakie jesteście interesowne i wiem, że ja nie mam nic do zaoferowania. Ja to wszystko wiem. Ale nie mogę przeboleć dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego nie mam łatwości w przyswajaniu wiedzy? Dlaczego wyglądam jak wyglądam i nie mam innego zestawu genów? Dlaczego jak gdzieś idę i patrzy na mnie obcy facet z którym prowadzę dialog (np rozmowa o prace) , to traktuje mnie z góry? Życie jest podłe i jednym daje wszystko, a drugim tylko cierpienie i łzy.

Dora

To nie chodzi o to, że jesteśmy interesowne. Chodzi o to, że ty nic ze sobą nie robisz tylko ciągle jojczysz. Szczerze? Jeśli robisz to przez cały czas nawet w realu to ja się nie dziwię, że nie masz znajomych.
A co do studiów, to niestety ale one akurat niczego nie gwarantują. Skończyłam licencjat i magisterkę, zrobiłam podyplomówkę a pracuję na kasie za najniższą krajową, także... Tylko ja akurat potrafię odkładać pieniądze i nie żyję z miesiąca na miesiąc.

Domandatiwa

JestemIbedeNikim, znam to z autopsji - ludzie traktują z góry tych, którzy nauczyli się od dziecka przyjmować niższą pozycję. Jakoś tak podświadomie wyczuwamy, kto jest kim. Osobowością, sposobem myślenia, wpływamy na naszą postawę ciała (napięcia w mięśniach są często efektem strachu lub tłumionego gniewu), sposób poruszania się i mówienia. A to nawet bardziej niż budowa kośćca i odcienie skóry i włosów wpływa na to, czy j esteśmy postrzegani jako atrakcyjni

Frog

@Domandatiwa "Osobowością, sposobem myślenia, wpływamy na naszą postawę ciała (napięcia w mięśniach są często efektem strachu lub tłumionego gniewu), sposób poruszania się i mówienia."

To jeden z ważniejszych fragmentów dzisiejszej / tutejszej dyskusji.
Tak zwana mowa ciała, wyrażająca pogardę dla siebie samego oraz strach przed kolejnym odrzuceniem - taki obraz autora wyłania mi się z jego wypowiedzi.

CzegoChcesz

Etanolan, ty to serio masz gówniany character, nawet ten twój zmyślony muzułmanin ma ciebie dość.

PoraNaPiwo Odpowiedz

A Ty dalej jęczysz, zamiast się wziąc za siebie? Gdybyś od ostatniego wyznania zaczął ćwiczyć, wdrożył diete i zaczął co dziennie uczyć się czegoś nowego, to byłbyś dziś w zupełnie innym miejscu. Jak masz prawo jazdy, to możesz zostać kurierem lub kierowcą, to już dostaniesz inne pieniądze, niż jako pomocnik operatora. Może poszukaj jakiejś dodatkowej pracy po godzinach, lub w soboty, np przy przeprowadzkach, sprzątaniu itd. Niestety nic samo się nie zrobi. A ludzie na kilometr wyczuwają takie jęczybuły i nie chcą mieć z nimi nic do czynienia.

Frog

"Niestety nic samo się nie zrobi."
O właśnie - też mi się tak napisało.

"A ludzie na kilometr wyczuwają takie jęczybuły i nie chcą mieć z nimi nic do czynienia."
Dokładnie tak. I nie ma to nic wspólnego z postrzeganiem osobnika jako "brzydkiego".

Przypominam, że ja też mogę udzielać mnóstwa porad w internecie że ktoś może coś że sobą zrobić. Dodając do tego, że tego co się nagromadziło we mnie przez całe dzieciństwo i dorosłe życie nie usunę w przeciągu tygodnia zostając kurierem, CV roznoszę i jeżeli dochodzi do rozmów to nie ma odzewu, albo jest to najniższą krajowa, albo idać na siłownię na ktorej byłem i wydałem tylko niepotrzebne pieniądze, bo bardzo szybko zaczęły się że mnie podsmiechujki i dokuczanie.

PoraNaPiwo

To znaczy, że coś w Twoim zachowaniu jest nie tak. Dla większości pracodawców liczą się kompetencje, a nie wygląd.
A ćwiczyć można w domu, jak nie chcesz chodzić na siłownie.

Dragomir

Znałem kiedyś chłopaka, od urodzenia miał niedowład jednej strony. W sumie to dwóch takich znałem. Obaj byli fajni i szczerze ich lubiłem, i choć intelektualnie byli bardzo wysoko, co najmniej norma, i mieli gorsze dni to jednak nie jęczeli jak Ty.

Postac Odpowiedz

"Imprezy" sylwestrowe, na które wychodziłam, wyglądały tak, że nawet partner nie chciał ze mną chodzić. Poszedł raz, sporo przed północą dyskretnie mnie zapytał, czy obraziłabym się, jakby wrócił do domu i spędził sylwestra przy kompie. Nie miałam nic przeciwko i to była nasze jedyne wspólne sylwestrowe wyjście. A od kilku lat siedzimy w domu i nie różni się to niczym od zwykłego wieczoru.

rampek Odpowiedz

Myślę, że to nie wygląd jest problemem. Znam sporo osób, które wyglądem nie porywają, jednak nadrabiają poczuciem humoru, charakterem. Mają "to coś". Potrafią żartować ze swoich wad, albo chociaż mieć do nich dystans. To sprawia, że inni nie zwracają aż takiej uwagi na te gorsze cechy. Popracowałabym nad samooceną, poczuciem własnej wartości i pewnością siebie - ciężki proces do przejścia, a jakże wartościowy

Dragomir

To trochę stereotyp chyba, nie ma takich ludzi o jakich piszesz @Pingwinko. Ale pojechałaś nieźle :)

Dragomir

To trochę nie tak. On szoruje po dnie poczucia własnej wartości. Czuje się jak gówno i totalnie nie wierzy w siebie. Nie jest głupi, jest tylko zrozpaczony. Być może niestabilny emocjonalnie, takie osoby niekiedy nie działają racjonalnie a do tego strach zjada go od środka.

Frog

@Dragomir
"To trochę nie tak. On szoruje po dnie poczucia własnej wartości. Czuje się jak gówno i totalnie nie wierzy w siebie."
Bardzo trafny zapis.
Ale....
No i co z tego, że my o tym wiemy, że on o tym wie, skoro w zasadzie nic się nie zmienia. Widzę autora jako dzikie zwierzę, zamknięte w klatce i krążące od ściany do ściany - on, zamknięty w klatce swoich (prawdziwych bądź wyimaginowanych) niemożności, tak samo wydeptuje ciągle te same ścieżki, które prowadzą donikąd.

Dragomir

Jasna sprawa, trudno robić tysięczny raz to samo (lub tysięczny raz nic nie robić) i oczekiwać innego rezultatu, niż tysiąc poprzednich. Nie popieram użalania się na swoim losem a jednocześnie nic nierobienia z niczym, bo i tak nie ma po co się starać...

Cystof Odpowiedz

Miałem podczas studiów pewną znajomą. Z figury, zupełnie przeciętna, z twarzy... Oj... Jak sama o sobie mówiła "nieślubne dziecko trolla i baby Jagi". No brzydka była, no... :/

Teraz ma własną firmę, męża i dwoje dzieci. Tyle że ona nigdy się nad sobą nie użalała, nigdy nikogo nie udawała, poza radiową urodą miała też niesamowicie miły charakter i była pomocna jak mało kto. Choć potrafiła dowalić jak ktoś Jej zalazł za skórę.

Teraz, gdy czasem wracam wspomnieniami do lat studenckich to w związku z nią wspominam rozmowy przy piwie a nie to jakiej urody była.

Wygląd owszem, utrudniał jej życie ale ona nie pozwoliła by je determinował.

Frog

"Radiowa uroda" - genialne określenie ;)

"Wygląd owszem, utrudniał jej życie ale ona nie pozwoliła by je determinował."
Właśnie tak!

muszkawa Odpowiedz

Wszystko co Ci ktoś napisze to źle. Jakbym Ci napisała, że są kobiety, którym wzrost nie robi znaczenia? Bo są, choćby ja. Jak zaprzeczasz to powiem Ci, że są, tak samo jak mężczyźni którym nie przeszkadza mały biust, a pół dorosłego życia żyłam z tym kompleksem. Jak czubek, co myśli, że ludzie myślą tylko przez pryzmat wyglądu.
Ludzie piszą, że to może być charakter. Pewnie jest, bo jak człowiek ma kompleksy to odrzuca innych sam bojąc się odrzucenia.
Siedzenie w miejscu i narzekanie to najprostsze rozwiązanie, bo nie wychodzimy wtedy ze swojej strefy komfortu. Chyba, że chorujesz na depresję czy inne to wtedy specjalista, co nie jest prostą decyzją, ale jest możliwe. Ludzie się leczą.
Chodzę na siłownię i są tam różni ludzie i uwierz mi, że poza tymi co podejdą, żeby pomóc, to nikt się nie interesuje tym co robisz.

Drem Odpowiedz

Autorze, przyłączę się do komentujących, że wzrost i twarz nie niszczą Ci życia, najwyżej je utrudniają. Jestem sporo starszy od Ciebie, 162 cm wzrostu, przeciętnej urody (nadrabiam uśmiechem). Od lat szczęśliwie żonaty, z miłością mojego życia. Wcześniej byłem z dwiema kobietami, z którymi zaznałem wzajemnej miłości i intymności, jednak na dłuższą metę nie pasowaliśmy do siebie, więc były bolesne rozstania. Ale inaczej nie poznałbym Żony. Znam facetów mojego wzrostu lub niższych, wszyscy są żonaci, część dzieciata. Nie jesteś automatycznie skazany na bezpotomną samotność.

Naprawdę wierzę, że podejmowałeś te wszystkie próby, o których pisałeś. Ale nie dziwię się dotychczasowym porażkom, bo widzę zasadnicze kłody, które sam sobie rzucasz pod nogi, chociaż wynika to z Twojej przeszłości:

„Chciałbym się urodzić w innym ciele” – życie mrzonkami: nie urodziłeś się w innym ciele, masz tylko to jedno; jako nastolatek boleśnie waliłem głową w ten mur, aż w końcu zrozumiałem, że trzeba go przeskoczyć i iść dalej. Od tamtej pory nie tracę energii na żadne bezproduktywne, a potencjalnie bolesne gdybanie. Takie dostałeś karty w fizycznym rozdaniu, możesz nimi ugrać więcej, niż myślisz.

„Jak tutaj zmienic nastawienie na pozytywne kiedy wszystko wokół mowi mi ile jestem warty” – zerowe poczucie własnej wartości: szukając potwierdzenia swojej wartości w świecie zewnętrznym, strzelasz sobie w stopę, gdyż ten odbija to, co sam o sobie myślisz i tkwisz w błędnym kole. Poczucie własnej wartości powinieneś opierać wyłącznie na sobie samym. Jesteś wart tyle samo co każdy człowiek, nie mniej, nie więcej.

„Jaka ma być moja pewność siebie po 26 latach czucia się nikim” – przez swoje doświadczenia przyjąłeś koszmarnie skrzywioną optykę i kurczowo się jej trzymasz. Już sam pseudonim wybrałeś taki, że wyznania nie trzeba. Ludzie będą Cię traktować tak, jak im na to pozwolisz, a „pierwszą linią” jest sposób, w jaki traktujesz sam siebie. 1/6

Drem

6/6 Docieranie do samoakceptacji to proces, który potrwa. Do następnej okazji do samotnego upijania się na smutno zostało Ci ok. 11 miesięcy. Sporo czasu. Zamiast patrzeć na swoją sytuację tak negatywnie, spróbuj zauważyć pozytywy: masz stałą pracę, prawo jazdy, mieszkasz w miejscu, z którego nikt Cię nie wyprasza. Może to nie jest szczyt marzeń, ale o ile tylko rodzice nie wymagają od Ciebie szybkiej wyprowadzki, to na razie masz STABILNE warunki do pracy nad sobą. A to już coś, stabilne środowisko ułatwi Ci działanie. Masz DOPIERO 26 lat. Ogarnięty mężczyzna w okolicach trzydziestki czy po trzydziestce ma naprawdę sporo czasu na ułożenie sobie życia. Tylko ogarnianie swojej głowy przy balaście, który nam opisałeś, wymaga czasu i energii. Warto się dobrze zastanowić, na co dokładnie ten czas i energię przeznaczyć. Stawką jest to, czy i kiedy będziesz w stanie sam o sobie pomyśleć, że teraz powinieneś się nazywać JestemIbedeKims.

„Ukształtowały [charakter] wieczna samotność i walka o przeżycie i minimum szacunku gdziekolwiek pójdę i jestem.”
M.in. dlatego to wszystko piszę. Bo dawno temu w moim życiu też był podobny czas, bardzo ciężki. Przetrwałem dzięki woli walki o siebie i długotrwałej pracy nad sobą, a później lata udanego życia tak zatarły przykre wspomnienia, że zostały z nich ledwie cienie, o których na co dzień nie pamiętam. Czas naprawdę leczy przynajmniej niektóre rany. Tylko trzeba mu trochę pomóc.

@Frog
„Na pewno zaś, tutejsze dyskusje sporo dają ludziom czytającym, ale nie uaktywniającym się w rozmowach. Zdarzają się wątki naprawdę ważne, również dla osób, budujących swój świat wartości czy też szukających potwierdzenia / zaprzeczenia dla swoich pomysłów na życie.”
Również dlatego. Być może cokolwiek z tego, co napisałem, pomoże Autorowi albo komuś innemu. :-)

Drem

5/6 Wzrostu oczywiście nie zmienisz, szkoda energii na ubolewanie nad nim. Wiem coś o tym. Ale praca nad sylwetką, czyli wdrożenie odpowiedniego treningu, odżywiania i odpoczynku, w tym snu, może Ci przynieść ogromne korzyści fizyczne, psychiczne i zdrowotne. Zajmujące może być już samo uczenie się metod treningowych, planowanie ćwiczeń, trzymanie dyscypliny treningowej. Fantastycznie jest czuć coraz grubsze ramiona, uwypuklającą się klatkę, rosnącą siłę w mięśniach. Poprawia się biochemia mózgu i samopoczucie. Lepiej przyswaja się wiedzę i chce się ją przyswajać. Łaskawiej patrzy się na siebie w lustrze. Człowiek się prostuje, zaczyna się uśmiechać, a i otoczenie stopniowo zaczyna zauważać rezultaty. Zaznałem wpływu takich pozytywnych zmian, a nie byłem w takiej zapaści psychicznej jak Ty. U Ciebie to oddziaływanie może być jeszcze wyraźniejsze. Tylko trzeba dobrać odpowiedni trening siłowy, najlepiej w domu. Bardzo polecam kalistenikę (ćwiczenia z masą własnego ciała), niezwykle bogatą dziedzinę umożliwiającą trening na każdym poziomie zaawansowania. Wystarczy własne ciało i wiedza, co dokładnie z nim robić. Miejsca nie trzeba dużo – Twój pokój powinien być w sam raz. Materiałów w sieci jest mnóstwo. W bardzo bezpieczny i uporządkowany sposób w kalistenikę wprowadza książka „Skazany na trening” Paula Wade’a. Mimo zbędnych wstawek sam program jest merytorycznie sensowny, tylko wymaga cierpliwości. Ale to jedynie propozycja, możliwości treningu w zaciszu domowym jest wiele. A że niedługo wiosna, trening siłowy warto uzupełnić wytrzymałościowym, np. jazdą na rowerze, bieganiem, marszobiegami albo marszem z kijami. Może w Twojej okolicy działa trener (nauczyłby Cię techniki) albo spotyka się grupa na treningi Nordic Walking, to świetny sport angażujący większość ciała, a trenowanie w grupie może zaowocować nowymi znajomościami. Każda taka aktywność to krok do zrozumienia, że własne ciało to nie więzienie i do zaakceptowania go. Z czasem Ci się odwdzięczy.

Drem

4/6 Fundamenty. Bez nich niczego trwałego się nie zbuduje, najwyżej zamek z piasku. Dla mnie absolutną podstawą jest samoakceptacja, poczucie własnej wartości i lubienie siebie: dzięki temu lepiej układa się własne życie i ma się duże wewnętrzne zasoby, aby akceptować, doceniać i lubić innych. Na miłość przyjdzie jeszcze czas, żadna nie zakwitnie bez zdrowych fundamentów (w tym dostrzegania i szanowania granic własnych i cudzych). Nie masz poczucia własnej wartości i nie lubisz siebie, ale zacząć trzeba od samoakceptacji. To pierwszy, podstawowy krok. Z Twoich wypowiedzi wnioskuję, że u Ciebie kluczem do samoakceptacji jest własna fizyczność. Nie piszesz prawie o niczym innym. Relacje z rodzicami chyba Cię jakoś szczególnie nie obciążają, abyś musiał coś ważnego przepracowywać pod tym względem (oczywiście mogę się mylić, nie ma rodzin idealnych), wspominasz jedynie o dręczeniu przez rówieśników, też z powodu Twojej fizyczności. Stale odrzucasz swoje ciało, obwiniasz je za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia, a przez to sprawiasz, że postrzegające Cię poprzez Twoje ciało otoczenie odrzuca Ciebie. Dopóki nie zaakceptujesz swojego ciała, stając się dla siebie łaskawszy, dopóty będziesz tkwił w swojej klatce.

Drem

3/6 Twoja sytuacja przypomina mi klatkę, do której zapędziły Cię lata poniżania, a z której nie umiesz wyjść jako dorosły, bo trzymasz się swoich przekonań o sobie, kobietach i świecie. Próbujesz nie tyle wyjść, ile wystawić raz rękę, raz nogę, raz nawet genitalia, a obrywając, wciskasz się w klatkę jeszcze głębiej. Działasz chaotycznie, bez refleksji nad swoimi prawdziwymi potrzebami, ponosisz porażki i cierpisz, tracąc energię, a do celu Cię to nie przybliża. I prawie nie wyciągasz sensownych wniosków z porażek. Już z Twoich wcześniejszych wypowiedzi wynikało, że siłownia to słaby pomysł, bo nawet bez docinków dołowałbyś się, porównując siebie do innych. Że skorzystanie z usług prostytutki to strzał w kolano, bo masz w sobie dużo wrażliwości i namiastka kobiecej czułości będzie dla Ciebie o wiele ważniejsza niż byle jaki pierwszy stosunek. To, że po wszystkim ogarnie Cię smutek, było wręcz oczywiste. Ale ten wniosek już wyciągnąłeś. Zawsze możesz uznać, że pierwsze drobne doświadczenie zdobyłeś, nie jesteś już prawiczkiem, ten jeden powód do dołowania się zniknął.

Nie produkowałbym się wyłącznie po to, by Ci robić amatorską psychoanalizę, naprawdę uważam, że umysłowo i fizycznie jesteś w stanie włożyć w siebie dość pracy, aby poprawić swoje perspektywy na przyszłość.
„Swoich uwarunkowań i możliwości nie przeskoczę”. Uwarunkowań nie przeskoczysz, ale możliwości możesz rozwinąć. Dostałeś tutaj dużo dobrych rad, przyjdzie też dobry czas na skorzystanie z nich.
„tego co się nagromadziło we mnie przez całe dzieciństwo i dorosłe życie nie usunę w przeciągu tygodnia” – też tak uważam, praca nad sobą zajmuje znacznie więcej czasu. Daj sobie ten czas. I zainwestuj odpowiednią ilość energii, nie trwoniąc jej bezsensownie.
„Ja przejrzałem na oczy i wiem, że jestem skazany na bycie nikim przez resztę życia” – to przejrzyj na oczy jeszcze raz. I kolejny raz, aż do skutku. Bo nie jesteś na to skazany, tylko sam się skazujesz takim radykalnym myśleniem.

Drem

2/6 Jak już ktoś słusznie zauważył, mowa ciała to bardzo ważne sygnały, które w kontaktach z innymi odbieramy wręcz odruchowo, dostosowując swoją reakcję nawet bez świadomej analizy. Po Tobie z pewnością widać brak akceptacji samego siebie, niepewność, obawę przed porażką i odrzuceniem. Przekazujesz otoczeniu swoją wizję siebie, więc otoczenie odpowiednio do tego Cię traktuje. Czy to przez brak awansu w dotychczasowej pracy, bo nikt nie widzi w Tobie „cech na operatora” (decyzyjności, pewności siebie?), czy przez traktowanie z góry na rozmowach kwalifikacyjnych, bo sam stawiasz siebie w niższej pozycji. Czy to na siłowni, na której nieświadomie przyjmowałeś wygląd i postawę ofiary, bo tak Cię ukształtowały lata prześladowań, a potencjalna ofiara przyciąga drapieżniki. Czy to w próbach nawiązania kontaktów romantycznych, bo wieje od Ciebie taką niepewnością siebie i desperacją, że na obecnym etapie rozwoju stanowisz bardzo łatwy cel dla naciągaczek i narażasz się na odrzucenie przez kobiety, które rzeczywiście szukają partnera. Właściwie przychodzi mi do głowy tylko jeden typ ewentualnej partnerki, z syndromem przygarniania „ptaków ze złamanym skrzydłem”, ale nie znam się na mechanizmach i dynamice takich związków, nie mam pojęcia, czy to by wypaliło. W przypadku kobiety szukającej związku partnerskiego – słabo widzę Twoje szanse W TYM MOMENCIE. Bo bez akceptacji samego siebie trudno o prawdziwą akceptację drugiej osoby. Skoro sam dla siebie nie jesteś wsparciem, to nie byłbyś w stanie udzielić prawdziwego wsparcia drugiej osobie. W TYM MOMENCIE. Na tym etapie rozwoju. Bo nad tymi elementami można popracować, ale PRZED próbą wejścia w jakikolwiek związek, dla własnego dobra – aby uniknąć bolesnego rozczarowania, zanim się człowiek wzmocni psychicznie.

Cystof

@Drem
Szacun za objętość O_O

Drem

@Cystof
Dziękuję. A to wersja skrócona...
Taką mam przypadłość, że umiem precyzyjnie w punktach albo powieść w odcinkach, formy pośrednie mi nie wychodzą.

Frog

Dzięki za opisanie tego wszystkiego, co może i krąży po naszych tutejszych głowach, ale nikomu nie udało się tego wypunktować tak precyzyjnie, jak Tobie.

Drem

@Frog
Dziękuję. Akurat obserwowanie i analizowanie ludzkich emocji (własnych i cudzych), a następnie syntetyzowanie wyników analizy i działanie zgodnie z nimi okazało się moją najważniejszą życiową umiejętnością. Praktykuję od wczesnego dzieciństwa i znam się na tym lepiej niż na swojej pracy, której jestem pasjonatem.
W tym wątku (i nie tylko w tym) jest całe mnóstwo cennych komentarzy, z których każdy pokazuje problem z nieco innej perspektywy, inną reakcję otoczenia, inne emocje bezpośrednio zainteresowanego i obserwatorów. Niemal każdy komentarz ma wartość poznawczą. A czy Autor z nich skorzysta? Przypuszczam (na podstawie jego późniejszych wypowiedzi), że może znajdować się na etapie, na którym usprawiedliwianie swojej sytuacji przed samym sobą i światem zewnętrznym oraz trwanie w niej kosztuje go mniej energii niż skuteczne wyjście ze skostniałych schematów w głowie. Co i rusz próbuje budować na piasku, więc nic dziwnego, że dotychczas wszystko idzie jak krew w piach. W każdym razie trzymam kciuki za niego i za każdą osobę, która szuka wyjścia z własnej klatki.

Zobacz więcej komentarzy (11)
Dodaj anonimowe wyznanie