#rNOBt
Przez wiele osób jestem uznawany za piz&ę. Głównie dlatego, że jestem „dobry”.
Rzadko patrzę na swoje interesy i lubię pomagać ludziom, psychicznie jestem silną osobą i ciężko jest mnie złamać. Przez lata szkoły podstawowej byłem często poniżany (zawsze przez osoby starsze, silniejsze) i to sprawiło, że jestem osobą, która unika konfliktów, bardziej woli rozwiązać konflikt polubownie lub w ogóle nie reaguje, gdy nie ma to sensu. Nie boję się ponosić konsekwencji swoich działań.
Jak to jest, że takie osoby są właśnie w ten sposób postrzegane?
Tak postrzegane są osoby, które nie szanują swoich granic i dają sobie wejść na głowę. Być dobrym i uczynnym to nie to samo co wyręczać czy pomagać nieproszonym. O siebie dbaj przede wszystkim, a o innych jak poproszą.
"rzadko patrzę na swoje interesy" i "w ogóle nie reaguje" to opis typowego people pleasera, który nie potrafi stawiać granic i nie pokazuje swojej osobowości, tylko zachowuje się jak sługa wszystkich dookoła.
Nawet geneza powstania zaburzenia jest zgodna z teorią o people pleaserach
Tak czasem jest - wyciągniesz do kogoś pomocną rękę, a oni Ci ją odgryzą. Nawet bycie "dobrym" powinno mieć swoje granice - trzeba czasem wykazać trochę asertywności.
A brak asertywności postrzegany jest jako słabość.
Dobrym i pomocnym można być w stosunku do osób, które na to zasługują, ty pewnie dajesz sie każdemu wykorzystywać.
Nie przejmuj się. Z własnego doświadczenia wiem że takie podejście jest darem.
Darem dla innych, dla niego przekleństwem.
Wiem to z własnego doświadczenia, na szczęście wyrosłem już z tego.
Bycie dobrym dla innych, wcale nie oznacza, że inni będą dobrzy dla nas. To tak nie działa.
Słabi ludzie lubią się dowartościowywać innymi
Myślę, że bardziej chodzi o postawienie granicy. Skoro na ciebie plują, to nie możesz udawać, że pada.
Takie osoby są w ten sposób postrzegane przez ludzi niepewnych siebie, nie przejmuj się nimi
Jakbyś był taki silny to by Cię to nie ruszało.