#sNrHR

Od początku studiów bardzo ciężko pracowałam na własną markę w zawodzie. Jeździłam na konferencje, wydawałam wszystkie oszczędności na dodatkowe kursy i szkolenia. Doszłam do tego momentu, w którym firmy same do mnie dzwoniły, gdy poszukiwały pracownika, ponieważ moje nazwisko było rozpoznawalne w branży.

Znalazłam świetna pracę, zarabiałam sporo, na tyle, że byłam w stanie pomagać finansowo swojemu partnerowi, który na początku kariery nie zarabiał wcale, a później około 1300 zł.

Chciałam, aby mu wyszło w zawodzie i zdawałam sobie sprawę, że w niektórych branżach „wybicie się” wcale nie jest łatwe. Nie przeszkadzała mi jego mała pensja, wolałam, żeby robił to, co kocha, tym bardziej że w perspektywie 3-5 lat zarabiałby o wiele więcej ode mnie.

Niestety, płacenie ponad 80% opłat związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego nie pozwalało mi na wielkie oszczędności, a i gdy miałam większy zastrzyk gotówki, wydawałam to na szkolenia lub na kolejną konferencję. Oczywiście, miałam oszczędności na czarna godzinę, ale przewidywały one maksymalnie 3 miesiące bez pracy. Z renomą w zawodzie i minimum jednym telefonem w miesiącu od potencjalnego pracodawcy, wydawało mi się to bezpieczne.

Niestety, w mojej pracy zaczęło się psuć, nowy manager nie przestrzegał BHP, zaczął wszystko zmieniać na gorsze, a i mnie bardzo nie lubił, bo czuł się zagrożony (miałam większe kompetencje od niego i to mi zaproponowali jego stanowisko, ale odmówiłam, bo wolę swoją pracę niż zarządzanie). Doprowadziło to wszystko do mojego złego samopoczucia, popełniłam w pracy duży błąd, który wybaczyło mi szefostwo, ale manager tak długo nalegał i robił mi antyreklamę, że zwolniono mnie.

Fama poszła w zawodzie. Manager już mocno się o to postarał. Z plotek, które do mnie doszły, mocno wyolbrzymił całą moją pomyłkę i nie miał też skrupułów, by oczernić mnie jako człowieka. Mocno się to na mnie odbiło, miałam wrażenie, że wszystko na co pracowałam legło w gruzach. Koleżanki z branży pocieszały mnie, że po prostu musi minąć trochę czasu, by ludzie zapomnieli.

W tym czasie oszczędności kurczyły się z dnia na dzień. Zaciskaliśmy pasa, ale nie na wiele się to zdało. Ja chorowałam na depresję, brałam leki, ale i tak bardzo źle się czułam. Nie byłam w stanie chodzić nawet na rozmowy kwalifikacyjne, a powrót do zawodu czy w ogóle do pracy wydawał mi się niemożliwy. Dostałam L4 od psychiatry, ale to i tak była połowa mojej dawnej pensji.

W tym wszystkim liczyłam na partnera, bo skoro ja pomagałam mu przez ostatnie 6 lat, liczyłam, że i on mi pomoże i znajdzie lepszą pracę. Nie doczekałam się... Gdy zostało mniej niż 5 tys. na koncie, zatrudniłam się w telemarketingu (tylko tam mnie chcieli) i dzień w dzień płakałam z tego powodu. Ale to nadal nie wystarcza, nadal ciągniemy z oszczędności. Powoli mnie to wykańcza.
Novara Odpowiedz

Trzeba było brać awans, albo odejść do innej firmy, jak tylko zaczęło się psuć w pracy. To nigdy nie jest zbyt fajna sytuacja, gdy przełożony ma mniejsze kompetencje od podwładnego. Przechodziłem już przez to, skończyło się moim odejściem po 2 miesiącach i zwolnieniem byłej przełożonej po kolejnym miesiącu.

Caldas Odpowiedz

Dobrzy pracownicy i specjaliści zawsze są w cenie, a jedna wtopa nie powinna przekreślać całej kariery zawodowej (no chyba że ta taka wtopa, o której trąbią wszystkie sewisy informacyjne na świecie). Wiele zależy jaka to branża, jak bardzo hermetyczna i jak bardzo poważny był to błąd.

KajKoLukx Odpowiedz

Dlatego jeśli tylko się da, to trzeba zadbać, żeby mieć oszczędności na co najmniej rok życia, albo i dłużej.
Nie za bardzo widzę, po co twój partner miałby teraz zmieniać pracę, skoro w perspektywie następnych kilku lat ma świetne zarobki, a wy już włożyliście tyle czasu i środków, żeby mógł się rozwijać w zawodzie, lepiej chyba przebiedować jeszcze te kilka lat, zamiast w innej branży zaczynać od zera, tam zarobki pewnie też nie będą na początku powalające.

Natomiast gdybym była na twoim miejscu martwiło by mnie, że to partner, a nie mąż. Skoro włożyłaś tyle forsy w utrzymanie go, to trzeba było zadbać o to żeby wypracowane przez niego w przyszłości pieniądze były wspólne.W tej chwili nie masz jak udowodnić, że pomogłaś mu w karierze i przy rozstaniu nic ci się nie będzie należeć, nawet jak on już zacznie zarabiać te kokosy,które podobno ma w perspektywie. Dlatego koniecznie szukaj cały czas pracy w zawodzie, żeby się nie okazało, że utkniesz w tej żeby was oboje utrzymywać, a on za parę lat kopnie cię w d*pę.

Poza tym wypadało by się zorientować, gdzie tracicie kasę, macie najmniej trzy tysiące miesięcznie, ale podejrzewam, że bliżej czterech, powinniście być w stanie przynajmniej nie umrzeć z głodu i opłacić rachunki.

livanir Odpowiedz

Twój zjazd emocjonalny wynika nie z problemów z gospodarką hormonalną, a z problemami z przetrawieniem sytuacji. Psychotropy niewiele(ale zawsze trochę) tu pomogą. Tutaj potrzebna terapia do wybicia Ci paru problemów z głowy.
To nie koniec świata, a etap przejściowy. Nie jestem terapeutką, więc nic Ci nie radzę, ale może poradź się kogoś doświadczonego, co powinnaś zrobić- może jakiś staż? obniżenie na start wymagań finansowych? popracowanie gdzie indziej by ludzie zapomnieli i miałaś dobre referencje?

Frog Odpowiedz

Nie podoba mi się postępowanie Twojego partnera.

Znana mi jest podobna sytuacja - mężczyzna obwiniał swoją partnerkę za wszystkie ich problemy, również finansowe (sam miał wywalone, coś tam zarabiał od czasu do czasu, ale tak naprawdę żyli z jej pracy). Obudził się dopiero, gdy odeszła, a komornik zabrał mu samochód (jego wymarzone autko na kredyt, który zaciągnął on, a spłacała ona).

Tylkopoco Odpowiedz

Uznaj, że obecna praca to tylko etap. Może jest jakaś inna praca, która nie będzie cię aż tak dobijać psychicznie? Praca w restauracji, sklepie? Może znasz języki i mogłabyś coś turystyce popróbować?

Nie wiem czy dasz radę wrócić do zawodu, dlatego wydaje mi się, że musisz pomyśleć w czym byś mogła się dobrze czuć. Może wystarczy zmiana miejsca zamieszkania, byś mogła wrócić do zawodu?

Najważniejsze, skup się na zdrowiu psychicznym, daj sobie trochę luzu i spokoju. Trzymaj się!

pieczonagicz Odpowiedz

L4 od psychiatry, no i już wiadomo kto pisze te bzdury.

Pers Odpowiedz

Po pierwsze pozew o zniesławienie tamtego typa. Po drugie kopnij tego pasożyta w dupe skoro jest tylko ciężarem to go odetnij :) wyjdzie Ci to na zdrowie

MaryL Odpowiedz

Ale nie doczekałaś się, bo się nawet nie wysilił, czy nie miał takiej możliwości?

Bardzo współczuję sytuacji :( wierzę, że odbudujesz renomę. Tylko nie mów nic pod wpływem emocji. Jak ktoś pyta, to mów na spokojnie ludziom, że baran z poczucia zagrożenia Cie zaczął oczerniać. Winny się denerwuje.

Ja30001020 Odpowiedz

Mam pytanie dotyczące takich wyznań. Być może ktoś mi to wytłumaczy. Dlaczego ludzie odnoszący sukcesy robią wielką tajemnicę z tego kim są? Tak ciężko napisać: "ukończyłam to a to, jestem tym a tym"? W anonimowych może chodzić o anonimowość, ale na innych stronach (YouTube, Facebook i inne takie) też się z tym spotkałam. I w ogóle czemu ludzie mówią o swojej pracy jak najmniej? Naprawdę trzeba zasłużyć na miano przyjaciela, żeby druga osoba opowiedziała jak wygląda dzień w pracy? Jak ktoś jest po prostu ciekawy, spotkaliście się drugi raz na swoją prośbę, to opowiedzenie kilku zdań na temat pracy jest jakieś ciężkie? Zawsze trzeba sypać jakimiś ogólnikami?

Novara

Po to są anonimowe -masz wiedzieć o pewnej sytuacji, ale nie musisz wiedzieć o kogo konkretnie chodzi.

Dodaj anonimowe wyznanie