#stXq4
Rok później mieliśmy już inną nauczycielkę, ambitną, sympatyczną, no i dostaliśmy zadanie, aby napisać opowiadanie o bałwanku. Pamiętając tą nieszczęsną książeczkę w koszu na śmieci, bardzo się przyłożyłam. Napisałam na komputerze opowiadanie w formie pamiętnika na ponad 20 stron, jednak jako że kiedyś 9-latki nie miały wyuczonego pisania na klawiaturze, dosyć mozolnie mi to szło, więc czasem klawiaturę przejmował mój tata, a ja dyktowałam.
Nadszedł dzień oceniania naszych prac, autor najlepszej miał dostać nagrodę specjalną. Nauczycielka podniosła moją pracę i zapytała, czy pisałam ją sama. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że tata pomagał mi w pisaniu. Oczywiście zostałam zdyskwalifikowana i nagrodę dostał ktoś inny.
No cóż, było mi przykro. Na przerwie nauczycielka widząc, że siłą powstrzymuję się od płaczu, zapytała o dokładny przebieg tworzenia "Bałwankowego Pamiętnika". Kiedy zrozumiała co naprawdę miałam na myśli, przeprosiła mnie, a następnego dnia przeprosiła mnie również przed całą klasą. Nagrody co prawda nie dostałam, ale w jakiś sposób tamta nauczycielka zdobyła tymi przeprosinami mój podziw i szacunek. Przyznała się do błędu przed dwudziestką dziewięciolatków, nie martwiąc się o swój autorytet. Ona pierwsza pokazała mi, że mam prawo głosu oraz że przyznanie się do błędu to nic złego.
Najsmutniejsze jest chyba to, że takie zachowanie nie jest wszędzie :(
@triste Powodzenia!
Szkoda, że zabija się w dzieciach niewinność w ten sposób
Nie tyle niewinność, co raczej kreatywność
Zachowanie nauczycielki było karygodne, ale w jaki sposób zabiło niewinność dziecka?
Niewinność to nie zastanawianie się ciągle nad drugim, negatywnym tłem tego co się dzieje. Ufanie w dobroć ludzi. Dawanie negatywnego przykładu dzieciom zabija w nich niewinność, bo muszą zacząć kombinować jak się nie dać zrobić na szaro.
Myślę, że warto się zastanowić nad tą jakością w swoim życiu, już dorosłym.
W sumie taka nauczycielka stałaby się dla mnie autorytetem gdybym miała 9 lat.
Pozdrawiam
To chyba była jakaś nowa nauczycielka dopiero co po studiach, starsza by Ci dała pałę z adnotacją praca niesamodzielna.
A ja bym się kłócił. Praca samodzielna to ma być na teście. Pracę domową może robić nam kto chce i kiedy chce, choćby przed lekcją. Nie ma czegoś takiego, a jak chcą, żeby dzieci robiły w szkole to niech nie zadają do domu.
Rozleniwionych nierobów? A może ludzie mają ciekawsze zajęcia, bardziej kształcące osobowość i inteligencję niż robienie jakichś zadań domowych zadanych przez nauczycieli, którzy widocznie nie mają swojego życia i tego nie rozumieją. Może ktoś uprawia sport, uczy się języków, gra na instrumentach lub coś innego. To, że ktoś nie robi zadań domowych nie znaczy, że jest leniwym nierobem.
@Etanolan, ja się czasem zastanawiam czy Ty nie jesteś po prostu trollem... Bo właśnie chyba próbujesz wmówić, że nieodrabianie pracy domowej i nieuważanie na lekcjach oznacza, że w przyszłości nie będziesz mieć pracy i będziesz żyć na koszt państwa.
Od kiedy to nierozwiązywanie zadań oznacza brak wiedzy? Bo mi się mocno wydaje, że sporo ludzi wynosi wiedzę z innych źródeł niż szkoła.
A poza tym nie wierzę, że nie znasz ludzi, którzy nie mają ogólnej wiedzy, ale mimo tego mają super pracę, bo np. mają jakieś kierunkowe umiejętności. Albo odwrotnie: ktoś super wyuczony ma słabą pracę, z której w ogóle nie jest zadowolony.
Mam wrażenie, że po prostu strasznie generalizujesz. Niektórym bycie pilnym w szkole pomogło w późniejszym życiu, niektórym nie. Bo z Twojego komentarza wynika, że przyczyną jest nauka albo brak nauki, a skutkiem praca/niepraca. A ja uważam, że jedno może, ale NIE MUSI wpłynąć na drugie.
Ale wiesz jak wygląda system szkolnictwa w Polsce? Wiesz, że od początku uczy się dzieci totalnie niepotrzebnych rzeczy, których prawie żaden dorosły człowiek nie zna? Wiesz, że nie trzeba rozwiązywać zadań domowych, żeby skończyć szkołę? Że często nawet studia kończy się bez żadnej wiedzy?
Od może połowy gimnazjum totalnie olewałam szkołę, ale tak serio olewałam, liceum to już totalnie na zasadzie: byleby pozaliczać, mieć te 51% frekwencji. Na matmę i polski chodziłam zawsze, bo lubiłam, a reszta to tak średnio. I jakoś wcale nie żałuję tego że byłam takim "leniwym nierobem". Skończyłam studia, może nie pracuję w zawodzie, ale lubię swoją pracę, na zarobki nie narzekam. A i jakiś poważnych braków w wiedzy nie mam, a jak coś mi jest potrzebne to po prostu doczytuję.
Pierwsza sytuacja wydaje się dość jasna, nauczycielka chciała książki, a gdy dostała książkę, wyśmiała to. Podejrzewam, że reszta klasy poszła na łatwiznę i zamiast zrobić książkę, napisała pracę w zeszycie, a Autorka odstawała i za to dostała, albo Autorka źle zrozumiała (moja mała kuzynka miała niemal identyczną sytuację, upierała się, że nauczycielka chciała zakończenie chyba Pinokia w formie KSIĄŻKI i zrobiła książeczkę, okazało się, że nauczycielka chciała ostatni rozdział książki w zeszycie).
Druga sytuacja... cóż, dzieci już tak chyba mają, że inaczej rozumieją pytania. Dla dorosłego chyba oczywiste by było podkreślenie, że historię wymyśliło się samemu, a rodzic tylko przepisywał dyktowany tekst ;) Nie wina nauczycielki, że zrozumiała, jak zrozumiała. Choć w sumie nauczyciel powinien być uczulony na to, że trzeba dzieci DOKŁADNIE pytać ;) Ale dobrze się wszystko zakończyło, szacun dla nauczycielki :)
Szkoda, że już coraz mniej takich nauczycieli...
Polska szkoła to żart. Najpierw przez 15 lat zabijają kreatywność, a na studiach mówią, że jesteśmy „malo kreatywni” xD
Autorytet buduje się, wykazując się jakimiś umiejętnościami, trzeba udowodnić swoje kwalifikacje czy wiedzę. Nauczyciel czy rodzic, powinien zasłużyć na szacunek dziecka, a nie budować strach i posłuszeństwo. Ta nauczycielka pokazała, że potrafi przyznać się do błędu, przez co zyskała, może nawet w oczach całej klasy. Historia z pozytywnym zakończeniem :)
Dziwo mnie zachowanie pierwszej nauczycielki, bo 20 lat temu przeciez malo kto mial komputer. A zszywanue w ten sposób prac bylo popularne, przynajmniej w mojej podstawówce.
W drugiej klasie podstawówki posiadasz, kiedy dzieci ledwo potrafią pisać, a czytają sylabizując słowa?
W pierwszej klasie uczą się pisać literki i układać je w wyrazy, a także sylaba po sylabie czytać zdania. W drugiej klasie uczniowie umieją już te umiejętności całkiem sprawnie.