#tnHve
Koło naszej wiejskiej chałupy był Klub Rolnika, do którego przywożono skrzynki owej oranżady, a gdy nikogo nie było (a w lecie wszyscy byli w polu), to składali toto na podwórku. Nasza zgraja (4 chłopaków) podkradała zawsze kilka butelek i wypijała nieco oranżady z każdej. Smakowało podwójnie, bo kradzione. A potem oddawaliśmy butelki na miejsce. I aby nikt nie zorientował się w zaborze mienia, musieliśmy uzupełnić zawartość... A jakiż to płyn, powszechnie dostępny, miał kolor podobny do gomułkowskiej żółtej oranżady? Tak, sikaliśmy do butelek...
Co do smaku – nie wiem, nie mogę się wypowiedzieć, ale przynajmniej kolor oranżada trzymała, a nas nikt na tym niecnym procederze nigdy nie przyłapał.
Posiadanie takich dzieci to życiowa porażka.
Szkoda że was nikt nie przyłapał bo w nagrodę sami powinniście to wszystko wypić i posmakować własnych sików
A teraz jak jesteście dorośli, to wasze dzieci szczają do waszych trunków.
Mam taką nadzieje
No nie powiem, anonimowe. I obrzydliwe potwornie.
A kiedy byliśmy nieco starsi za Gierka do sklepu GSu zaczęły przychodzic czekoladki. Zawsze kilka zjadaliśmy a żeby ilość się zgadzała trzeba było podłożyć coś brązowego ...