#tqQDE

Jestem z patologicznego domu, który mi nie dał miłości, więc jej szukam, bo potrzebuję zrozumienia i ciepła od drugiej osoby, historie moich związków to kilka pierwszych na odległość, dwa w szpitalu psychiatrycznym i ostatni na terapii odwykowej trzy lata temu.

Ten ostatni zabiłem ja, kiedy to zdecydowałem się na wyjazd do Niemiec i opuściłem wybrankę, kontakt potem szybko mi wyleciał z głowy, a gdy jesienią 2020 roku sobie przypomniałem, to było za późno... Od tamtej pory bezskutecznie szukam miłości, nie potrafię żyć bez kontaktu z drugą osobą, to znaczy, mam znajomych i przyjaciół, ale to mnie wykańcza, oni mają swoje życie, małżeństwa, a ja im zazdroszczę.

Nie szukam nikogo "bo miłość to same piękne sprawy", tylko chcę się komuś oddać, nauczyć się żyć z drugą osobą na dobre i na złe, stworzyć wreszcie dom i nie żyć na walizkach, od pracy do pracy, wzajemnie się uczyć od siebie.
Jestem nieobyty w kontaktach z ludźmi i mimo to, że potrafię rozmawiać, to jednak kiedy z kimś mi się coraz lepiej gada, niezależnie od płci, to jestem strasznie emocjonalny, a kiedy się zakocham, to ja wtedy jestem zawsze oszalały, nie potrafię racjonalnie myśleć i jestem wobec tej osoby strasznie zaborczy, chcę pokazać siebie i być przy tej osobie, nie trzymam dystansu, ale też towarzyszy mi świadomość granicy smaku, z czym sobie nie radzę i każdy moment ciszy albo niezręczności traktuję jako mój błąd, obsesyjnie myślę i mi odwala tak, że ciągle coś mi się zmienia i próbuję się zmienić pod wpływem własnych urojeń, kiedy ta druga osoba mi nic nie mówi.

Od 2019 roku kilkukrotnie zakochałem się bez wzajemności, a ostatni raz w tym miesiącu w nowo poznanej dziewczynie na Tinderze, parę dni temu spytałem ją wprost, czy ona oczekuje czegoś od tej relacji, na co odpowiedziała, że przyjaźń maksymalnie...

Mentalnie byłem na to przygotowany, co więcej, poczułem olbrzymią ulgę, chociaż też jednak nie mogłem tego przełknąć przez dwa dni po tym, ale już to unormowało mi się, i teraz po prostu na luzie sobie gadamy, choć nadal mam myśli, że świetnie by mi się z nią ułożyło, ale na nic nie liczę.

Generalnie to mi najbardziej zależy na tym, by mieć komu codziennie życzyć dobrego dnia, zrobić tej osobie posiłek, porozmawiać i poczuć się z kimś dobrze będąc sobą, stworzyć jedność myślącą jak ludzie, których wszelkie zasady "miłości ponad wszystko" nie dotyczą, dać z siebie to dobro, bo uwielbiam być miły, ale chyba mści się na mnie karma za bycie w dzieciństwie potworem, którego rodzice niczego nie nauczyli...

Mam 21 lat, nie mam życia erotycznego (za to uzależnienie od pornografii od 10 roku życia) i boję się być sam, okropnie boję się wejść w miłość później, chcę poczuć swój wiek jeszcze...
szamanka00 Odpowiedz

Przez całość wyznania byłam pewna, że masz przynajmniej 30 lat, a bardziej 40-50. Brzmisz jak stary, zdesperowany facet. Desperację naprawdę da się wyczuć, być może dlatego tak ciężko utrzymać Ci związek. Choć do tego na pewno przykłada się Twoja toksyczność i zaborczość. Aby stworzyć dobry i stabilny związek, musisz najpierw popracować nad sobą i swoim charakterem, a przed wszystkim, musis nauczyć się żyć sam ze sobą. Opieranie całego swojego życia i szczęścia na drugiej osobie nie prowadzi do niczego dobrego.

Corazwiecejpustki

Niekoniecznie. Bywaja wyjatki. Rzadkie, jak to z wyjatkami zwykle bywa.

Uzytkownik404

Podczas czytania miałam te same myśli, co Szamanka: że autor ma pewnie z 35-40 lat, i że z wyznania aż bije taki wewnętrzny "bałagan emocjonalny". To naprawdę nic dobrego i moim zdaniem autor musi to uporządkować zanim wejdzie w jakąkolwiek bliższą relację, bo z taką zaborczością, zazdrością, nadinterpretowywaniem sytuacji i huśtawką nastrojów obecnie ma 100% szans na toksyczny związek i dodatkowe skrzywdzenie siebie i partnerki.

("Przynajmniej 30 lat" na tyle często też mnie ludzie opisują :p)

Tak, nie będę owijał w bawełnę bo jestem zdesperowany choć Ja nad Sobą pracuję w tym kierunku od momentu ostatniego rozstania te prawie trzy lata temu, ogólnie, jestem z tych osób, które prawie nic nie robią ze swoją świadomością, bo wiem, że świadomie czynię. Największym moim problemem jest właśnie ciężkość radzenia Sobie ze sobą, całe gimnazjum spędziłem tak paradoksalnie, raz szło dobrze ale o wiele częściej było słabo, chodziłem na sesje do terapeuty dwa razy w tygodniu, na profilaktyki do Monaru (Przed rozpoczęciem gimnazjum weszły dragi) i wiedziałem co mam zrobić, ale nie byłem w stanie tego udźwignąć, dopiero kiedy po gimnazjum mnie wysłano na terapię stacjonarną, dowiedziałem się od psychiatry, że niestety, ale mogę mieć zestaw zaburzeń emocjonalnych. Nie dopuszczałem tego do Siebie i nie chciałem dalej tego ciągnąć, od niedawna dochodzi do mnie jednak, że to była jedna z najgorszych decyzji jakie podjąłem, bowiem, coraz boleśniej dostrzegam własną toksyczność i zaborczość, wczoraj w nocy właśnie popełniłem wobec koleżanki (Tej niedawno poznanej o której napisałem w poście) w tej dziedzinie duży błąd pod wpływem kolejnego załamania.
Na przemian mówię Sobie, że angażuję się w coś, z czego i tak nic nie wyjdzie, zajmuję Sobie czas, ale myśli mam na tyle natrętne, że po tygodniu luzu, wchodzi potem kolejny okres zafiksowania się, nie wiem, czy w takim wypadku ja powinienem prowadzić relacje na jakimkolwiek gruncie, czy po prostu zająć się Sobą na 100% i na nowo wyobcować od ludzi, bo relacje na mniej poważnych gruntach to też jest mój duży problem.

Misiamisiaa Odpowiedz

Według mnie nie ma sensu szukać sobie kogoś na siłę mając takie problemy z samym sobą, najpierw trzeba ogarnąć swoje życie i nauczyć się być szczęśliwym samemu a nie przelewać swoje problemy na druga osobę i ją osaczyć. Bo tak odbieram to wyznanie, że "szukam kogokolwiek do związku na siłę". Miłość to nie jest coś co możemy sobie znaleźć, raczej przyjdzie sama kiedy uporządkujemy swoje życie. Albo i nie przyjdzie, takie jest życie.

Quakie Odpowiedz

Autorze po Twoim opisie wnioskuję, że jesteś toksyczny w związku. Najpierw uporządkuj własne emocje, naucz się nawiązywać normalne, zdrowe relacje, idź na terapię. Bez tego nic nie wyjdzie, bo nawet jak znajdziesz dziewczynę to, przy Twoich reakcjach, związek z nią się szybko rozpadnie.

Frog Odpowiedz

Brak miłości w dzieciństwie często skutkuje tym, że każdy objaw zainteresowania drugiej osoby traktowany jest jako dar niebios, a jeśli jest to płeć przeciwna, to od razu miłość i na wieki amen. Niestety tak to działa i dopóki sobie nie uświadomisz, skąd się bierze Twoja desperacka zaborczość względem zwyczajnie miłych (i tylko tyle) dla Ciebie ludzi, oraz - jak już Ci napisano - dopóki nie ogarniesz swoich emocji, dopóty będziesz tkwił w chaosie i cierpieniu, które sam sobie fundujesz.

monzStanu Odpowiedz

terapia, detoks od porno, bez tego będzie ciężko.
Warto odnaleźć swoja wartość, książki typu Dzikie serce powinny pomoc.
Mi bardzo pomogła medytacja (na rożancu), relacja z Bogiem bardzo mnie uspokila odciela od wielu toksycznych rzeczy, więcej rzeczy zauważam, no i czuje się kochany (choć moje życie było mocno przewalone)

Ckawka Odpowiedz

W takiej sytuacji powinieneś iść na terapię. Nie radzisz sobie w związku jak również z emocjami towarzyszącymi miłości, zakochaniu. Tak samo z emocjami drugiej osoby - nie wiesz jak je rozumieć, co oznaczają. To trzeba przepracować, właśnie na tej terapii nauczyć się jak rozpoznawać u siebie, jakie zachowania są dla Ciebie pożądane, a jakich nie chcesz, jak panować i nie być np zaborczym. To wszystko leży w nas samych i właśnie psycholog, psychoterapeuta i psychiatra to ludzie, którzy wskażą Ci drogę. Samemu można, oczywiście, tylko czas jaki na to się poświęci może być bardzo długi. A można też pracować z osobą, która wie jak pomóc i skrócić ten czas. Tak abyś mógł tworzyć swoje życie i relację z drugą osobą szybciej i już zdrowo. Życzę Ci powodzenia!

Zacznij od wizyty u psychiatry (to nie jest lekarz tylko od tabletek). On pokieruje Cię dalej i do niego wracasz, kiedy skończysz terapię, zajęcia czy wizyty u psychologa. To tak jak ortopeda kieruje do chirurga, na masaże, do fizjoterapeuty, ale on zarządza całym leczeniem.

Wielkie dzięki za przekazanie tej wiary w Siebie :)
Zdałem Sobie sprawę z tego, że właśnie moim priorytetem jest pójście do specjalisty, i nie od tabletek, one nie dość, że nic nie dają, to łykałem je przez jedenaście lat, a psychiatra miała gdzieś wszystkie moje uwagi.
Pora na pracę nad Sobą i ułożenie wszystkiego od nowa, ze Sobą sam powoli jednakże daję radę, każdego dnia staram się dostrzegać piękno we wszystkim, negatywne emocje to trucizna w moim przypadku.
Zanim zajrzałem w komentarze, świętowałem pierwszy sukces w dziedzinie muzyki, po godzinie euforia zamieniła się w smutek, bo nie mogę z nikim tego fizycznie dzielić, ale taka już kolej losu, to znak, że jeszcze małe rzeczy to są, ale je doceniam, i tylko pchanie tego dalej będzie pomocne.
A do ortopedy swoją drogą też muszę iść, kręgosłup zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa i już z tego tytułu straciłem pracę.

Nie mniej, dziękuję za twój wpis, serdecznie pozdrawiam :)

siemanko123 Odpowiedz

Chlopaku! jak napisales powyzej w komentarzu masz dopiero 21lat, mimo,ze oceniaja Cie na okolo 30. Moze bedzie to glupie co napisze ale kazdy z nas ma jakas historie, kazdy przez cos przeszedl w zyciu nie Ty jeden wiec wyciagnij jak najwiecej z tego co w zyciu przeszedles, na pewno ze wzgledu na patologiczny dom szybciej dorosles dlatego kazdy ma odczucie ze pisze to osoba bardziej dojrzala. Nie pchaj sie w zwiazki na sile, zeby byc z kims bo musze baw sie zyciem, korzystaj jak najwiecej, poznawaj ludzi, podrozuj czy wychodz na imprezy a na pewno w ktoryms momencie zycia pojawi sie ta druga osoba z ktora bedziesz mogl to wszystko dzielic.

WrozkaSmierci Odpowiedz

Klika razy zakochany w ciągu jednego roku... szybki jesteś

CentralnyMan Odpowiedz

Na razie to dojdź do ładu sam z sobą żeby stworzyć zdrowy związek

Dodaj anonimowe wyznanie