#u7Ldb
Mama poszła na zakupy, a czas przyjemnie mijał. Chłopcy pochłonięci Fifą, ja facebook'iem. Nagle coś zaczęło piszczeć. Siedzę przed komputerem i myślę "woda się gotuje na herbatę, a przecież ja nie robię herbaty". Nagle mnie olśniło, a z ust wyrwało się "k***a moje buraczki!". Czym prędzej wstałam i biegiem do kuchni. W drzwiach przywitał mnie wybuch słoików, zdążyłam schowac się za ścianą i wybuchła ich reszta. Z pokoju słyszę odgłos jednego z chłopaków "gaz wybuchł", a po chwili głośny śmiech. Okazało się, że chłopak, który to krzyczał uciekł na balkon i chyba chciał skakać z 2 piętra, przed ogniem którego nie było.
Czas wejść do kuchni, a tam sufit zamiast białego odcienia jest różowy. Na szafkach leżą buraczki, na podłodze buraczki, buraczki wszędzie, gdzie nie spojrzeć, wymieszane ze szkłem. W suficie dziura od pokrywki, która w niego uderzyła, pośrodku stoję ja i podziwiam naszą świeżo odmalowaną kuchnię. Kiedy mama wróciła do domu usiadła na krześle i oglądała różowe ściany. Postanowione, trzeba odmalować kuchnię.
Nie minęły 2 tygodnie od remontu, a moja siostra wysadziła w ten sam sposób fasolkę... Jak widać wekowanie mamy w genach.
Super
Bo nie istnieje coś takiego jak minutnik na telefonie...
Ależ się uśmiałam XD
😂😂😂😂😂