#vbVyK

Jak byłam w liceum, byłam taką głupią trzpiotką. Z każdym flirtowałam, uśmiechy rozdawałam na prawo i lewo, uwielbiałam być w centrum zainteresowania. Zazwyczaj to mniej lub bardziej działało, chociaż z tych uśmiechów nigdy nie wynikało nic więcej jak może jedna-dwie randki bez zaliczania jakiejkolwiek bazy, bo każdy kolejny chłopak był "jakiś nie taki".

Aż trafiło na chłopaka, który był trochę bardziej zdeterminowany niż cała reszta. Właściwie ja też byłam nim zainteresowana, rokowało dobrze, z dwóch randek zrobiło się coś bardziej na poważnie. Poszliśmy razem na imprezę, bawiliśmy się całkiem fajnie, dopóki mój kolega nie próbował zmierzyć się z innymi na ilość wypitej wódki. Skończyło się tym, że zrzygał mi się na buty, a potem zaczął widzieć duchy w dymie z papierosa. W moich oczach był już spalony.

Niestety zupełnie tego nie pamiętał i nie był w stanie pojąć dlaczego nagle stałam się dla niego bardzo chłodna. Zaczął mnie zdobywać. Kwiaty, czekoladki, szkolny radiowęzeł raz dziennie puszczał mi dedykowaną romantyczną piosenkę. W szkole huczało od plotek. Najpierw próbowałam dać mu delikatnie do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Uświadomiłam go, skąd moja nagła zmiana uczuć, ale po litanii przeprosin uznał, że odpokutował. Nie chciałam mu za bardzo robić przykrości, bo to w sumie był fajny chłopak, ale nie bardzo rozumiał, że nie jestem zainteresowana. Nie było w stanie zrazić go nic. Był przekonany, że zgrywam niedostępną i dalej się starał. Próbowałam wszystkiego, aż nie miałam wyjścia i sięgnęłam po broń ostateczną - FRIENDZONE.

Poprosiłam mojego kolegę, żeby udawał mojego chłopaka. Poszliśmy na pozorowaną randkę do knajpy, do której chodzili wszyscy. Oczywiście wszystko było poprzedzone odpowiednią ilością opowieści, jaki on wspaniały, cudowny, ach, och, które były wysłuchiwane z godną podziwu cierpliwością. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy, szeptaliśmy do ucha - po prostu dwa gołąbki. Gdy mój adorator nas zobaczył, stanął jak wryty, gdy przedstawiłam mu "mojego nowego chłopaka" pojął, że nic z tego nie będzie i odszedł.

I właściwie w tym momencie można by było zakończyć tę historię, ale od tamtej udawanej randki zaczęłam się spotykać z "podstawionym" chłopakiem. Wtedy między nami zaiskrzyło, on zobaczył we mnie coś więcej niż wachlującą rzęsami idiotkę, chociaż do tej pory mi wypomina, że go bezwstydnie wykorzystałam. Od tamtej pory jesteśmy razem, z czego dwa lata po ślubie. Wniosek z tego, że nawet najbardziej kretyńskie zachowania nastolatek mogą przerodzić się w coś dobrego.

Na koniec ciekawostka - zakochany kolega zaraz po maturze poszedł do seminarium.
Novara Odpowiedz

Zniszczyłaś jego psychikę i oddałaś na łaskę czarnej mafii - ładnie tak?

Agatulka Odpowiedz

Radiowęzeł już dawno nie byłam w szkole ale czy rzeczywiście takie coś jest w szkołach polskich?

1001011110

Szkołę skończyłam ponad 5 lat temu, ale we wszystkich (podstawówka, gimnazjum, liceum) był radiowęzeł i nawet bywało że na przerwach puszczali piosenki (choć raczej na specjalne okazje niż ot tak.) Głównie był dla nauczycieli do nadawania ogłoszeń.

matriarchat

Ja skończyłam liceum 6 lat temu, mieliśmy radiowęzeł, zdarzało mi się robić za DJa:p

Ciastozrabarbarem

W gimnazjum miałam radiowęzeł i czasami puszali muzykę. W liceum też miałam radiowęzeł i rzadko kiedy nie puszczali muzyki, super sprawa 😊

arkzyw Odpowiedz

Biedak przez to wszystko się załamał i dołączył do czarnych...szkoda chłopa :/

AHA2020 Odpowiedz

Aha, dzięki za ciekawostkę!

Dodaj anonimowe wyznanie