#x2qtz
Syn obecnie ma 20 lat. Nie było opcji na żadne studia, więc zaczął pracować. Niestety ja mam już go dość. Wiem, że nie wypada tak mówić o własnym dziecku, ale mimo tego, że bardzo go kocham, wciąż czuję, jakbym miała do czynienia z 5-latkiem. Syn jest strasznie naiwny. Ostatnio niewiele brakowało i wziąłby kredyt-chwilówkę, bo nie zrozumiał, że całą tę kasę + odsetki trzeba później spłacić. Z pracy ostatnio też prawie wyleciał. Pracuje jako kelner i nawet z tym sobie nie radzi, bo zapomina co miał zrobić, myli zamówienia i jest strasznie niezdarny. Nigdy nie był maminsynkiem, zawsze z mężem staraliśmy się go dobrze wychować. Pomagaliśmy mu kiedy trzeba było, gdy popełniał błędy, tłumaczyliśmy mu, a za złe zachowanie zawsze wyciągaliśmy konsekwencje typu kara na komputer albo konieczność pomocy w domu, natomiast za dobre zachowania nagradzaliśmy. Nie wiem dlaczego mimo tego taki jest. Nie chcemy z mężem, aby wiecznie z nami mieszkał, bo sam sobie nie umie poradzić, ale chyba nie mamy wyjścia. Próbowaliśmy z nim rozmawiać na temat jego przyszłości, ale jemu się wydaje, że jest wszystko w porządku. A w rzeczywistości ma problem, żeby iść na pocztę i odebrać przesyłkę, zadzwonić do banku albo chociaż zarejestrować się do lekarza. Coraz mniej mu pomagamy w takich sprawach, aby nauczyć go zaradności, ale jak zwykle kończy się na tym, że on się obraża na cały świat, bo nie wie co ma na poczcie powiedzieć, gdy chce odebrać przesyłkę. Mam tego już naprawdę dość, bo trzeba go ciągle pilnować, aby nie zrobił jakiejś głupoty. Ostatnio znalazł sobie w końcu jakieś zainteresowanie, mianowicie z kolegą nagrywają rap, ale niezbyt mi się to podoba. Już dwa razy byłam świadkiem, jak jego kolega naciąga go na pieniądze, a ten jak zwykle daje. A potem przychodzi i pyta mnie co ma zrobić, skoro kolega mu nie oddał. Na moje tłumaczenia, aby po prostu już więcej mu nie pożyczał albo nawet poszedł na policję, mój syn stwierdza, że bez tego kolegi on nie zostanie raperem, więc jednak nic z tym nie zrobi. No ręce opadają.
Niektórzy ludzie po prostu z natury są głupi i nie da sie na to nic poradzić. Intelekt nie jest nieograniczony.
Przestań pomagac. Jest dorosly. Weźmie kredyt? Musi spłacać z własnych pieniedzy. Pożyczę koledze a tamten nie odda? JEGO kasa przepadła. Nie odbierze przesyłki? Ni będzie mial itp. Na twoim miejscu z mężem zrobiłbym prezent w postaciu wynajeciu mu mieszkania ale przez jakieś pół roku pod nadzorem a potem na głęboką wode. Kiedyś was zabraknie i co on wtedy zrobi?
@Dajpysk myślisz, że jeżeli on nie będzie spłacał kredytu to komornik nie dobierze się do rodziny? A zwłaszcza, że synalek taki mądry, to pewnie jako zabezpieczenie poda jednego z rodziców.
Ale zgadzam się z drugą częścią Twojej wypowiedzi. Rzucenie na głęboka wodę jest chyba jednym słusznym wyjściem
Komornik nie ma prawa ściągać długu od rodziny dłużnika. Tak samo bank nie przyjmie kogoś za zabezpieczenie bez zgody tej osoby.
@lessthan3 przepraszam, powinnam napisać o pożyczce zamiast kredytu. Zwłaszcza takie cuda jak chwilówki przykładowo. Oni się tam nie przejmują odpowiednimi warunkami.
Chwilówki to masakra, ale w dalszym ciągu nie mają jak ściągać pieniędzy z rodziców kredytobiorcy.
@lessthan3 mają, wystarczy ten sam adres zameldowania. I finito
Tak to nie działa. Komornik może zająć tylko to co należy do dłużnika. Nie może zająć mienia rodziców.
Ale trzeba też pamiętać, że najgorsze firmy z chwilówkami mają w zwyczaju zastraszać dłużników. To nie jest wcale rzadkie zjawisko. Jak myślicie kogo będą nachodzić i straszyć? Chłopaka bez grosza czy jednak bardziej majętnych rodziców? Zresztą, póki mieszka u nich na to samo wychodzi. Nie bądźmy naiwni, takie cwaniaki potrafią znajdować kozły ofiarne o mentalności dziecka autorki. I niestety rzeczywiście takim puszczeniem chłopaka na głęboką wodę autorka zrobi sobie więcej szkody niż pożytku. Są ludzie, którzy się nigdy nie nauczą pewnych rzeczy. Jeśli jej syn taki jest, to bez pomocy rodziców będzie miał przerąbane całe życie, a rodzice z nim.
On raczej nie wie co to jakieś zabezpieczenie
Brzmi jak upośledzenie w stopniu lekkim.
„ A w rzeczywistosci ma problem, zeby isc na poczte i odebrac przesylke, zadzwonic do banku albo chociaz zarejestrowac sie do lekarza. Coraz mniej mu pomagamy w takich sprawach, aby nauczyc go zaradnosci, ale jak zwykle konczy sie na tym, ze on sie obraza na caly swiat, bo nie wie co ma na poczcie powiedziec, gdy chce odebrac przesylke.”
Serio? Coraz mniej oznacza, że nadal musicie mu pomagać? Ja rozumiem, że może nie jest bystry, no zdarza się, nie każdy musi umieć rozwiązywać równania, ale żeby nie wiedział, co powiedzieć na poczcie?! To wyglada trochę na wasza mimo wszystko nadopiekuńczość. Może już się ogarnęliście, ale jego trzeba jeszcze przyzwyczaić...
Byłam podobna - strasznie naiwna i niezaradna (chociaż uczyłam się świetnie). Pomogło mi... Zamieszkanie w akademiku. Zwyczajnie trzeba było się raz i drugi przełamać i tyle.
Myślę, że rzucenie na głęboką wodę jest dobrym pomysłem. I w końcu przestań go rejestrować do lekarza i odbierać jego przesyłki. Z pieniędzmi sam się ogarnie, gdy nie będzie miał za co kupić jedzenia ;) Póki co łatwo mu rozdawać kasę, bo nie ma żadnych zobowiązań. Będzie rozsadniejszy, gdy będzie musiał zadbać o swój byt.
Ja właśnie jestem na etapie ogarniania się z pieniędzmi.
Do wszystkich rozrzutnych - wpierdzielanie przez cały miesiąc rosołu z kostek rosołowych i pseudo-drugiego dania w postaci biedronkowej kiełbasy, sosu pieczeniowego i makaronu to nie jest dobry pomysł.
Czy dobrze zrozumiałam: pomagał w domowych obowiązkach za karę?
Czyli cała samodzielność musi mu się teraz wydawać jedną wielką, dożywotnią karą...
A czy to nie jest normalne? Np. Standardowo sprząta tylko swój pokój a za karę ma np. Zagrabic liście i wyszorować kibel. Bo wydawało mi się, że to całkiem normalne.
Nie. Robienie z tego typu rzeczy kary nie jest normalne.
Czyszczenie kibla jest ohydne, ale dziecko nie powinno kojarzyć go z karą. Tak samo grabienia liści. Bo to wciąż są normalne obowiązki, które kiedyś trzeba wykonać.
Imo dobrym pomysłem (chociaż jeszcze nie przetestowanym w praktyce - może za kilka lat) jest zachecanie dziecka do robienia prac domowych poprzez płacenie mu za to. Np. odkurzenie +5zł, wyniesienie śmieci +2 zł itp. Dziecko nauczy się szybko, że trzeba pomagać w domu a i doceni wartość pieniądza - dowie się, że nie rosną na drzewach tylko trzeba na nie zapracować.
HydroPompa albo przyjmie roszczeniową postawę i dojdzie do sytuacji, w której będzie wymagać kasy za samo ruszenie małym paluszkiem.
Byliście z nim u psychologa? Może jest na pograniczu lekkiego stopnia niepełnosprawności intelektualnej i dolnej granicy normy...pewne rzeczy da się wypracować
Moim zdaniem powinnas po prostu "wrzucić go na głęboką wode". Przestać pomagać w każdej pierdole, niech myśli i decyduje sam. Nauczy się na błędach, może to go ogarnie.
Z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej... Jeśli np. znów wpadnie na genialny pomysł by zaciągnąć pożyczkę i potem nie będzie w stanie tego spłacać? Znów obiąży rodziców... Jednak trochę bym się bała go zostawić bez nadzoru. 😕 No, pomijak kwestie poczty, czy dzwonienia do banku/lekarza, bo to akurat totalne pierdoły.
Skoro zaciągnął to niech sobie spłaca, rodzice nie powinni mu pomagać. Drugiej już nie zaciągnie :)
Jak obciąży rodziców? Chłopak jest dorosły, rodzice nie muszą mu pomagać. Jeśli dalej każdy jego błąd będą prostować to do śmierci się go nie pozbędą. A jak rodzice umrą to facet 60 letni sobie nie poradzi sam w życiu.
I myślicie, że potem rodzice zostawią go bez domu, jedzenia i z długiem kilkudziesięciu tysięcy? No nie zostawią go. A on będzie w kółko te kredyty zaciągał i się nie nauczy. Niestety bywają takie typy ludzi. Rodzice mają ciężkie życie z pomaganiem mu, ale jak przestaną, to mogą mieć gorsze. On i tak nie zrozumie, a będzie się pakował w kolejne kłopoty.
To może jak za długi trafi do więzienia to się ogarnie. Chłopak powinien dorosnąć. Rodzice nie będą wiecznie żyć. Ja bym dorosłego dziecka nie utrzymywała, ani nie pomagała w takich pierdołach jak zarejestrowanie do lekarza czy odebranie paczki. A jakby wpakował się w kłopoty przez głupotę, to trudno, za głupotę trzeba płacić, inaczej się nie nauczy.
@lessthan3: Właśnie chodziło mi o to, co pisze @gorzkakawa. Masz rację, że facet MUSI nauczyć się w końcu żyć zgodnie ze swoim wiekiem, normalnie funkcjonować. Jednak skoro rodzice nadal są w stanie załatwiać za niego takie pierdoły, jak rejestracja do lekarza, to szczerze wątpię, by go zostawili z długami... Cóż... Nie jest to wychowawcze, ale podyktowane zbyt ciepłą postawą rodziców. Wydaje mi się, że nawet jeśli trochę się opamiętają, to rzucenie go na głęboką wodę może skończyć się tak, że przyjmą go za miesiąc z otwartymi ramionami, bo biedny synuś, a on przywlecze im jeszcze długi do spłaty, bo nawet nie zna do końca zasad panujących na świecie (żeby myśleć w tym wieku, że pożycza się pieniądze z banku/parabanku na "wieczne nie oddanie"?! 😱) i oni z radością je jeszcze spłacą. Jak dla mnie to zrobili z niego poprostu życiowego inwalidę i teraz albo uda im się to cudem naprostować, albo będą męczyć się z nim dalej, na co sami sobie zapracowali... Przykre, ale prawdziwe. 😕 Znam podobny przypadek: 29 latek, który ani jednego dnia nie przepracował, nie pomaga wcale w domu, a jego rodzice już w sile wieku, to nie są... Prawie się przewróciłam, kiedy widziałam, jak ten jego ojciec węgiel zrzucał do piwnicy, a ten pasożyt siedział w domu przy kompie na facebooku. Normalnie włos się jeży na głowie, a ten przypadek z wyznania prawdopodobnie skończy tak samo, jeśli nikt się za to porządnie nie weźmie. 😕
Badania potwierdzające zaburzenia ciągną się latami. Twój syn nie jest w pełni zdrowy czy zwyczajnie głupi, bo głupota to pojęcie względne. Przydałaby się wizyta u specialist.
A już wydawalo mi się, że on udaje takiego, bo mu wygodniej. Świat jest róznorodny. Jakby wszyscy byli tacy sami, to byłoby nudno.