#xnI9M
A dlaczego o tym piszę? Bo mój dziecięcy móżdżek jeszcze długi czas po tych zdarzeniach fundował mi nocną rozpacz. Miałam świadomość, że rodzice wydali na mnie pieniądze i ja w taki głupi sposób straciłam dwie zabawki. W pewnym momencie zorientowałam się też, że wydają pieniądze na jedzenie, które jem, a które potem trafia sami wiecie gdzie... Chciałam przestać jeść tylko dlatego, żeby nie zmuszać rodziców do wyrzucania pieniędzy na moje potrzeby. I to nie jest tak, że w domu pieniędzy kiedykolwiek brakowało, wręcz przeciwnie, mogę pozwolić sobie na różne rzeczy, chociaż jednocześnie nauczono mnie szacunku do pieniądza.
Kiedyś o moich lękach opowiedziałam mamie, ta próbowała mnie przekonać, że przecież nie można nie jeść i to nic złego, że pieniądze przeznacza się na rzeczy, które potem się traci. Nieszczególnie mnie przekonała, ale od tego czasu takie przepłakane noce nie zdarzały się aż tak często. Chociaż do dziś, a mam już nieco ponad 20 lat, przypominają mi się zabawki, które kiedyś dostałam i które nie były często używane. I tak, ponownie pojawia się uczucie winy, że marnuję czyjeś pieniądze...
Mam bardzo podobnie... czasem płacze, bo jest mi przykro jak zniszcze jakąś rzecz i to nie dlatego, że bardzo ją lubiłam czy coś tylko, że zmarnowałam pieniądze na które moi rodzice musieli tak ciężko pracować. Podobnie mam z jedzeniem. Jeżeli nie mogę już czegoś zjeść, brzuch mnie boli z przejedzenia to wyrzucam to po kryjomu, bo moi rodzice nigdy nie pozwalają niczego zostawić na talerzu. później mam wielkie wyrzuty sumienia że zmarnowam pieniądze moich rodziców oraz czas i pracę innych ludzi... nie jesteś sama autorka, Trzymaj się mocno!!
To już jest znęcanie się. Zmuszanie kogoś do jedzenia. A potem się jęczy, że dzieciakom się w dupach poprzewracało i w jakieś anoreksje wpadają. Ciężko normalnie jeść, kiedy jedzenie kojarzy się z obowiązkiem i z bólem.
Ja nie wrzucam jedzenia jeśli mogę - wolę się przemęczyć i zjeść wszystko i pęknąć ;) Póki byłam mała to funkcjonował system "zjedz mięsko, ziemniaczki możesz zostawić", ale byłam zawsze w kropce jeśli dostałam coś specjalnego, bo np. tata myślał że to bardzo lubię, a mi to nie smakowało. W zeszłym roku przed wyjazdem na wakacje wciągnęłam 800ml smoothie z kiwi, bo mi owoce zostały i nie chciałam, żeby się zmarnowały. Teraz na kiwi niemal nie mogę patrzeć
A nie łatwiej po prostu zostawić to czego się już nie mogło zjeść, a później odgrzać? Nie trzeba od razu wyrzucać ;)
Też tak miałam. Po pierwsze, od małego nie chciałam, żeby rodzice 'marnowali' na mnie pieniądze, których nigdy nie brakowało. Po drugie, jak już kupili mi coś, to nie chciałam tego używać, żeby się nie zużyło lub zgubiło.
Z drugiej strony zobaczcie jak ważne są dla nas pieniądze. Mówi się, że szczęścia nie dają, ale jak je stracimy to nam głupio
Ja kiedyś się popłakałam, jak moja przyjaciółka zrzuciła niechcący moją złotówkę w jakąś dziurę, tak że nie dało się jej wyjąć. Koleżanka wyjęła z portfelika pieniążek i mi oddała. Ja natomiast płakałam bo teraz wydam kasę jej rodziców (z pożytkiem oczywiście), a ciężko zabronione pieniądze mojej mamy i tak przepadły. :/
Kiedyś płakałam będąc u ciotki bo zgubiłam skarpetkę... Bo wyobraziłam sobie swoją ciężką pracującą mamę... Tak, zawsze byłam wrażliwa.
Na tym placu jak nic mieszkał teletubisiowy pożeracz
Niezasługiwanie.
Nie zasługiwanie na jedzenie. Na zabawki. Na pieniądze. Na cudzą troskę i opiekę. Na miłość.
Finalnie - nie zasługiwanie na życie.
Niezasługiwanie potrafi zniszczyć człowieka na dziesiątki sposobów.
Chociażby zjadanie wszystkiego z talerza na siłę, do urzygu, bo się nie może zmarnować. Albo jedzenie tego, co się podpsuło. Bo lepiej się pochorować i zdychać po zepsutej kiełbasie, niż ją wywalić. Zepsuta kiełbasa ma WIĘKSZĄ WARTOŚĆ niż człowiek.
Tak naprawdę, jest to odwrotność roszczeniowości. Druga strona tej samej monety. I niestety - ta gorsza. Osoba roszczeniowa przynajmniej nie naraża swojego życia dla kawałka zgniłej kiełbasy.
Roszczeniowcowi należy się wszystko, cały świat ma zasrany obowiązek go zaspokajać.
Niezasługującemu nie należy się nic, przeprasza za sam fakt, że żyje i zajmuje miejsce na planecie.
Warto się temu przyjrzeć, gdyż można to przepracować.
Rodzice bez wahania kupiliby Ci jeszcze 1000 takich :)
Ja mam tak samo
Wybierz się na jakąś terapię, bo to z wiekiem nie mija... Ja tak mam do tej pory i już kwalifikuję się na poważne leczenie, bo doszło kilka innych rzeczy...