#yS6e7
Dowiedziałam się tu wielu rzeczy, których nie wyszukiwałabym sama w Internecie, w obawie przed zgorszeniem. To tu, kilka lat temu, w wieku 19 lat, na początku studiów, dowiedziałam się, że faceci mają poranny wzwód. Czytałam debatę użytkowników na temat smaku spermy. I wiele innych. Nie uważam, że edukacja seksualna jest w Polsce zła. Mnie na przykład uczyła pani od biologii, poinformowała nas właściwie o tym, skąd się biorą dzieci, jak się zabezpieczać i tak dalej. Ale opowiadanie o pewnych szczegółach na lekcji byłoby niesmaczne. Kiedyś wstydziłam się o tym czytać, teraz już nie. Prawie nikt nie opowiada mi takich historii, bo część znajomych jest przyzwoita, a część - nadal niedoświadczona.
Wiedzcie więc, że Wasze historie czyta z wypiekami na twarzy pewna stereotypowa singielka z prowincji. :D Anonimowe bawi i uczy.
Ta twoja niewinność trochę przekracza granice. Przed współżyciem wszystkiego się dowiedz- okres to nie zabezpieczenie.
Post jest mojego autorstwa. Bez przesady, znam trochę (wystarczająco) faktów związanych z biologicznymi aspektami takich rzeczy od późnego dzieciństwa. Po prostu nie znam, a raczej nie znałam, od strony "ciekawszej", którą niektórzy poznawali poprzez oglądanie porno. Już w drugiej połowie szkoły podstawowej słyszałam o podstawowych metodach antykoncepcji, potem poznałam kolejne. A chłopacy trąbili o sprawach związanych z seksem na prawo i lewo, więc słyszałam o wielu rzeczach na korytarzu (jakby co, fachowe informacje mam nie od nich, rzecz jasna, tylko od rodziny, ze szkoły i z mediów). Na korytarzu ludzie rozmawiali o technicznych aspektach. Wtedy byłam zniesmaczona. Nie było fajne słuchanie w 4. klasie o robieniu wiadomo czego. Fajnie miały dzieci w dawnych czasach, bo nie musiały o tym tyle słuchać. Moje poważne gorszenie się było kilka zgorszeń temu. Kolegowałam się kolejno z kilkoma chłopakami i jeden opowiadał mi bardzo dużo o swoich fantazjach i szczegółach z filmów, które oglądał. Nie miał nigdy nikogo. Ale ta znajomość była już długo po początku studiów. :) Z tym wzwodem, to pani od biologii i wdż mówiła, że jest przy podnieceniu i wiedziałam o tym z korytarza, ale o porannym nie wiedziałam do 19. roku życia. Ale, kto wie, może mówiła, tylko byłam nieobecna, bo często chorowałam.
"Fajnie miały dzieci w dawnych czasach, bo nie musiały o tym tyle słuchać."
Nie, nie miały. Wyobraź sobie że wiele dziewczynek dowiadywała się o tym czy jest okres dopiero PO tym jak już go dostały. Pół biedy jeśli to miało miejsce w domu, gorzej jeśli w gdzieś przy ludziach. Fajna wizja? Wracamy do tego?
Inny przykład, babcia mojej znajomej wychowywała się bez matki. O tym na czym polega współżycie dowiedziała się w noc poślubną. Swoją. Ojciec jej nie uświadomił bo "od takich rozmów są kobiety" lub "dowiesz się jak będziesz starsza" i jeszcze "nie zawracaj mi TAKIMI tematami głowy"
Cystof: Tak, miały fajnie, bo mnie w wieku 10 lat rzeczy takie jak robienie... seks oralny, mnie nie interesowały i pewnie niektórych również też, a trzeba było słuchać o technicznych aspektach seksu na korytarzu od rówieśników i to dla mnie przesada. Na wycieczce szkolnej w piątek klasie (11/12 lat), w autokarze przede mną dwie koleżanki i kolega oglądali film pornograficzny. Zrobiło to na nich takie wrażenie, że aż byli spoceni i czerwoni. Aspekty czysto medyczne i biologiczne to coś trochę innego niż różne fantazje. Na wdż nie omawia się np. "Kamasutry". Wiem, że dziewczyny często dowiadywały się o okresie, gdy go dostawały. Przykładem była moja babcia, którą to spotkało w wieku 14 lat. To akurat nie było dobre i takie fakty powinno się podawać dzieciom odpowiednio wcześnie. Ale mamy tu do czynienia z dwiema skrajnościami, żadna nie jest dobra.
@Taktobywaa
To co napisałaś jest wysoce niepokojące. Takie zachowania i taka wiedza u 10 latków to nie jest norma. Bogu dzięki. Skrajność którą opisujesz nie jest powszechna. Skrajność którą ja opisuję była. Nie wracajmy do tego. Nie ma czego zazdrość w tym aspekcie dawnym pokoleniom.
"Nie uważam, że edukacja seksualna jest w Polsce zła."
Też nie uważam że jest zła. Jest koszmarnie zła. Jest fatalna. Jest na żenująco niskim poziomie.
Słuchałem kiedyś wypowiedź studentki która odradzała koleżance wkładkę domaciczną bo "ma takie malutkie ostrza które szatkują płody"... Na moje tłumaczenie czym się różnią wkładki hormonalne od wkładek miedzianych śmiertelnie się obraziła i jeszcze usłyszałem że się nie znam bom facet...
Co do edukacji seksualnej, to miałaś po prostu szczęście. Mnie w podstawówce wdż uczyła katechetka, w gimnazjum tylko przez rok pani od biologii (i tylko wtedy te lekcje były edukacją seksualną jako tako), a potem dosyć wierząca historyczka (gdzie uczyliśmy się raczej etykiety przy stole i jak nazywają się poszczególni członkowie rodziny).
To, że u ciebie znalazł się ktoś, kto wszystko precyzyjnie wytłumaczył nie znaczy, że edukacja seksualna w Polsce nie jest zła.
jak chcesz popytac, to zapraszam na prv :)
polecam rowniez sexed (strone internetowa, ksiazka jest taka se) i wdz dla zaawansowanych
jakby cos to gg 5477672
A numer karty?
Mogłabym popisać, ale nie w celu edukowania się, bo to już mam w dużej części za sobą (w teorii), tylko koleżeńsko. :)
no to zapraszam :)
Zwiąż się z jakimś mężczyzną, i próbuj sama dosięgnąć nieba jeszcze na ziemi ;)