#1PDCo

Jakieś 15 lat temu pojechałam do Niemiec do dalekich krewnych. Miałam być nianią dla ich czteroletniej córki, ponieważ oni mieli taką pracę, że często nie było ich w domu nawet trzy dni.

To co fundowali temu dziecku można określić jednym słowem - patologia.
I to nie tak, że byli typowo patologiczną rodziną, gdzie było picie i bicie. Nie. Można to podciągnąć pod znęcanie psychiczne nad dzieckiem, a najgorsze jest to, że oni uważali, że nic złego nie robią.

Częstą praktyką jej tatusia było mówienie do małej "jak będziesz taka niegrzeczna, to ja odejdę od mamusi i pójdę do innej pani, będę miał lepsze dzieci, nigdy już mnie nie zobaczysz". Skuteczne było, ale w momencie kiedy tatuś był w domu. Mała była wtedy grzeczna. Dramat rozpoczynał się, kiedy dziecko budziło się rano i stwierdzało, że tatusia nie ma w domu. Nazwanie tego histerią to za lekkie słowo. Przez wiele godzin nie mogłam małej w ogóle uspokoić, zazwyczaj zasypiała w połowie dnia zmęczona płaczem. Starałam się jakoś do niej dotrzeć, ale nie byłam jej rodzicem, nie było między nami więzi typowej dla matki i córki, więc nie było to łatwe. Kiedy tatuś nie wracał na drugi dzień, histeria była jeszcze większa. Najgorzej było, gdy dzwonił i z nią rozmawiał, po zakończeniu rozmowy rozgrywał się taki dramat, że cieszyłam się, że mieszkają na zadupiu, bo pewnie policja byłaby częstym gościem, a ja nie znałam za dobrze języka, więc nawet bym się nie wytłumaczyła, że ja małej nic złego nie robię.

Mamusia z kolei wmawiała jej, że jak będzie niegrzeczna, to ona zadzwoni po złego pana i on ją zabierze i już nigdy nie wróci do domu.

Wielokrotnie prosiłam, by nie mówili tak do dziecka, mówiłam, jakie mam z nią problemy, tłumaczyłam, że to nie jest dobra metoda wychowawcza i fundują jej traumę do końca życia, że problemy mogą się nasilić, jeśli nie przestaną. Odpowiadali, że nic złego nie robią i ona za dziesięć lat o tym na pewno zapomni, a w ogóle to mam się nie wtrącać w wychowanie, bo wywalą mnie za drzwi i będę sama na piechotę wracać do Polski, bo nie załatwią mi transportu.
Trwało to i trwało, aż w końcu sama nie wytrzymałam psychicznie i postanowiłam zrezygnować i wrócić do Polski.

Kilka dni temu od dalekiej ciotki, czyli babci małej, dowiedziałam się, że dziewiętnastoletnia dziś już dziewczyna ma za sobą próbę samobójczą, samookaleczenia, narkotyki, rodzice kompletnie sobie z nią nie radzą i ONI NIE WIEDZĄ DLACZEGO TAK JEST.

Ręce mi opadły do samej podłogi. Wyjaśniłam ciotce, i to po raz drugi, bo pierwszy był po moim powrocie do Polski, co się rozgrywało w jej domu, ale ona stwierdziła, że to na pewno nie to jest przyczyną. Pewnie koleżanki i telewizja zrobiły jej pranie mózgu, bo przecież cięcie się, narkotyki i samobójstwa to teraz modne rzeczy i ona chciała być jak te dziewczyny z internetu.

Tia...
StaryTapczan Odpowiedz

Niektórzy rodzice, zamiast z dzieckiem porozmawiać, zamiast wytłumaczyć, dlaczego jego zachowanie było złe i jakie konsekwencje niesie takie zachowanie, wolą iść na łatwiznę i uderzyć albo postraszyć, bo do bicia i straszenia nie potrzeba tyle czasu i zaangażowania, ile do rozmowy i tłumaczeń. Mój ojciec np. dawał mi ciagle jakieś kary. Nie tłumaczył, dlaczego nie powinnam była robić tego czy tamtego, tylko krzyk i „zakaz wychodzenia, zakaz koleżanek, zakaz telewizora, zakaz zabawek do odwołania”. Czasem miałam zakaz dosłownie na wszystko, jedyne, co mogłam robić, to gapić się w ścianę lub się uczyć, bo miałam nawet zakaz książek, które nie były podręcznikami lub lekturą, a to wszystko za jeden brak pracy domowej sprzed miesiąca. Kiedy spytałam, dlaczego tak, bo naprawdę czasami nie bardzo rozumiałam, co zrobiłam źle lub wg mnie kara była za surowa, to była kolejna kara za rzekome pyskowanie. Bo pytanie odnośnie kary to wg mojego ojca już pyskówka. Tak jest najłatwiej, zamiast poświecić trochę czasu na rozmowę i wyciągnięcie konsekwencji ADEKWATNYCH do przewinienia, niektórzy wolą trzasnąć po dupie, wystraszyć, zaszantażować lub dać surową karę „tak na przyszłość” bo tak jest szybciej. A później zdziwienie, że takie dziecko w przyszłości ma problemy, a winy szuka się we wszystkim, tylko nie w sposobie wychowania. Ja się czasem czułam jak w wojsku, musiałam chodzić jak w zegarku.

NOTHING000

A twój ojciec dziś też taki jest?

StaryTapczan

NOTHING, nadal ma swoje humory, ale ogólnie zluzował, ale dopiero jak skończyłam 19 lat. Kiedy miałam 19 lat, za jakąś pierdołę chciał mi dać szlaban na sylwestra, chciał mi zabronić iść na imprezę. Ale mama się za mną wstawiła (z resztą nie pierwszy raz), że jestem dorosła i nie może mi zabraniać iść na imprezę. Teraz mam prawie 25, od trzech lat mieszkam sama w innym mieście, więc tym bardziej nie może mi dawać kar. Ale dzieciństwo wspominam bardzo źle. Dawał mi kilka kar na raz, jedną z nich było ustalanie, w jakim czasie mam wrócić ze szkoły do domu. Czasami na ostatniej lekcji nauczyciel nas przetrzymał, bo co nas zbawi te 5min. Mnie zbawiało, bo jak się spóźniłam chociaż minutę przez takiego nauczyciela, ojciec już czekał na progu i miałam przejebane za to, że nie szanuję jego kary. Mówił wtedy „Wierzę, że nauczyciel was przetrzymał, ale to twój problem, nie mój ani nauczyciela” i kolejna kara za spóźnienie. Raz, kiedy już wszystkie kary wyczerpał, dał mi karę na prysznic. W sensie- mogłam wejść do łazienki na 5min. Miałam się w ciągu 5min wyrobić z rozebraniem się, umyciem ubraniem i wyjściem.

Morphogenesis

U mnie nie było aż tak źle, ale ojciec jest podobnym typem człowieka. Tylko coś to zaczynały się krzyki, czasami bicie, cały czas kary na komputer czy telewizor. Raz nawet, pamiętam, wyrwał mi książkę z rąk i zaczął nią rzucać, bo było już po 21 i mam iść spać (miałam 17 lat, był weekend).
Teraz już zluzował, ale co z tego jak ja do tej pory mam traumę, ciężko mi iść cokolwiek załatwić przez fobię społeczną, jak ktoś podnosi głos to zaraz chce mi się płakać, bo się po prostu boję.
Niektórzy serio nie powinni mieć dzieci..

Iguana69 Odpowiedz

Wiek dziecięcy nie ma wpływu na późniejsza psychikę. Ale nienaturalny poród a cesarskie cięcie juz tak. Logika maDek.

bazienka

no i karmienie, nie zapominaj o cycysiowaniu

Jawiem1210 Odpowiedz

Moja mama po mojej próbie samobójczej, gdy siostra próbowała mamę uświadomić dlaczego mam depresję, powiedziała do mojej siostry coś w stylu "no kto to widział, żeby takie głupoty wymyślać!"
Ludzie wychowujący dzieci dysfunkcyjnie chyba nie są w stanie pojąć co źle robią nawet jeśli wypisze im się to drukowanymi literami na wielkim transparencie.

bazienka Odpowiedz

tak to jest jak sie dziecko hoduje a nie wychowuje
odnosze wrazenie, ze rodzice decydujac sie na dziecko nie maja pojecia, co sobie biora na glowe, albo mysla, ze ich dzieciaki akurat w jakis magiczny sposob beda ciche, grzeczne i nieklopotliwe..

NOTHING000 Odpowiedz

Oczywiście, to nigdy nie jest wina rodziców, nigdy :p Pewnie nawet gdyby córka tamtych ludzi im to rzuciła w twarz, oni wiedzieliby swoje.

Mmpp00

Jak matce wykrzyczałam raz co robi źle, to spakowała walizki i powiedziała, że to ja zmuszam ją do opuszczenia jej własnego domu, bo nie szanuję jej POŚWIĘCENIA. Przez tyle lat mialam co do gęby włożyć, kiedy inne dzieci miały gorzej A teraz mam sobie radzić sama. No wyszła i faktycznie zostałam sama a miałam 12 lat, zero pieniędzy i tatę w delegacji :)

rassdwa Odpowiedz

Powtórzę za kimś: żeby zostać kierowcą, trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin. Żeby zostać rodzicem, wystarczy umiejętność uprawiania seksu, a to umieją wszyscy. Niestety.

StaryTapczan

Ta „umiejetność uprawiania seksu” to też niekiedy za dużo powiedziane :) Bo samo rozłożenie nóg to jeszcze nie umiejetność, tak samo samo wycelowanie tam, gdzie trzeba ;P.

Cmonika Odpowiedz

dlaczego nie ma jakiegos kursu na wychowanie tak jak np na prawo jazdy?

bazienka

jest, ale tylko dla przyszlych rodzicow adopcyjnych
widac biologiczni uczyc sie nie musza

Liarxxx

@Cmonika a co by dal taki kurs skoro aborcja jest nielegalna? osoba ktora nie przeszla testu i tak by urodzila

TumpTumpTump

@Liarxxx zabranie dzieciaka i pozbawienie praw rodzicielskich

PysiakOdTak Odpowiedz

Boże, biedne dziecko...

Heja Odpowiedz

Skontaktuj się z kuzynką (jeśli jest taka możliwość) może jej pomoże, że będzie mieć kogoś kto choć próbuje ją zrozumieć

KoorahDomovah Odpowiedz

Straszne jest to ile istnień zostało zniszczonych przez brak umiejętności wychowawczych. Człowiek dokonuje cudów w sferach naukowych, odkrywa inne planety, zdobywa gwiazdy ale nadal tak mało wie o samym sobie i o tym jak być lepszym człowiekiem. Uczymy dzieci w szkołach o pantofelkach, pierwiastkach, całkach i twierdzeniu Pitagorasa a ile z tej wiedzy przydaje się w życiu dorosłym? A ilu z nas przdałaby się wiedza na temat dobrego wychowywania dziecka? Ja sama, jako rodzic, czuję się w tej kwestii poszkodowana i strasznie zagubiona. Moi rodzice to żaden wzór do naśladowania, są ostatnimi osobami, które bym poprosiła o radę w kwestiach wychowawczych. Kogo zatem mam pytać w razie wątpiwości? Szkoła tego nie uczy (a moim zdaniem powienien to być jeden z najważniejszych przedmiotów). Codziennie walczę ze sobą, żeby nie powtórzyć błędów moich rodziców ale skąd mam wiedzieć, które wzorce były błędem a które nie? Zależy mi na tym, by wychować moje dziecko na dobrego i szczęśliwego człowieka a codziennie mam w głowie myśl, że kiedyś będę musiała je przepraszać za moje błędy. A ile jest takich rodziców, którzy codziennie krzywdzą swoje dziecko będąc przekonanym, że dobrze robi? Moi rodzice mnie bili, wyśmiewali, upokarzali, bywało, że mama mimo, że nie pracowała, nie odbierała mnie z przedszkola skutkiem czego przerażona wracałam sama do domu w wieku 6 lat. Rodzice dziś nie mają sobie nic do zarzucenia, uwarzają, że dobrze robili bo nie wyrosłam na przestępcę a moje prpblemy z psychiką to moje fanaberie. Ja mam do siebie dużo więcej samokrytyki i jestem świadoma tego, że popełniam błędy wychowawcze i staram się je naprawiać ale czy to wystarczy by moje dziecko miało lepsze życie od mojego?

KostkaRubika

Bez urazy, ale uparcie utrzymujesz, że to szkoła powinna uczyć wychowania dzieci. Uważam, że to naiwne. Po pierwsze szkoła i system edukacji jest systemem niewydolnym pod względem wychowania w jakimkolwiek aspekcie (pomyśl o godzinach wychowawczych, lekcjach wdż czy edukacji obywatelskiej). Po drugie w jaki sposób instytucja publiczna miałaby uczyć o czymś, co dzieje się w sferze rodzinnej? Szkoła nie może zastąpić relacji, które budują się (albo i nie) między dziećmi a rodzicami, dlatego nie może też uczyć takich relacji. Po trzecie istnieje prawdopodobieństwo, że każdy człowiek jest inny i trudno zaproponować uniwersalną naukę w tym zakresie. Relacje międzyludzkie zawsze są wypadkową wielu czynników, m.in zgodności charakterów, przyzwyczajeń, sytuacji itd. Oczywiście mamy nauki teoretyczne o wychowywaniu, takie jak pedagogika. Ale jej nauczanie nie sprawi, że każdy będzie dobrym rodzicem, tak jak nauczanie politologii nie sprawi, że nagle wyrośnie pokolenie polityków, którzy naprawią świat. Nie łudź się, że ktoś powie Ci, jak masz wychowywać dzieci. Na pewno nie będzie to państwo.

KoorahDomovah

KostkaRubika czy lepszym rozwiązaniem według ciebie jest więc pozostawienie dziecka na pastwę rodziców mniej lub bardziej nieudolnych? Tak, to w domach powinny się uczyć zdrowych relacji ale wszyscy doskonale wiemy, że tak nie jest. A jeśli dziecko w domu doznaje krzywdy i samo nie jest świadome, że to czego doświadcza jest złe, jak może się przed tym bronić nie mając tej wiedzy? To podobna dyskusja do tej o edukacji seksualnej - rodzice powinni tego uczyć ale w większości przypadków tego nie robią, co niejednokrotnie niszczy tym dzieciom życie (niechciane ciąże, molestowanie, uzależnienie od pornografii). A w jaki sposób instytucja publiczna miałaby uczyć tego co dzieje się w sferze rodzinnej? Czy studia wyższe już tego nie robią? Psychologia rozwoju, pedagogika, dietetyka, pediatria...Oczywiście, że te nauki nie sprawią, że ktoś będzie lepszym człowiekiem ale przynajmniej dadzą wiedzę na temat tego czego dziecko potrzebuje (nie uwierzysz, ilu jest rodziców, którzy ciągle uważają, że kary cielesne są dobre - zgadnij co by sie zmieniło gdyby ktoś z odpowiednią wiedzą wyjaśnił im jakie są skutki takich kar - ja potrafię wymienić ich skutki bo zmagam się z nimi codziennie, ale inni ludzie wciąż myślą, że to dobre, bo ich rodzice tak robili - sama kiedyś tak myślałam). Tu nie chodzi o to by ktoś komuś mówił jak ma dzieci wychowywać ale o to by nie powielać błędów rodziców. Czy widząc palącą i pijącą kobietę w ciąży też powiesz "to nie moja sprawa" i "nie bedę jej mówić jak ma dbać o swoje dziecko"? Czy mamy zostawiać dzieci całkowicie na pastwę głupich i niewyedukowanych rodziców?

KoorahDomovah

Muszę coś dodać - oczywiście nie jesteśmy w stanie wyeliminować całkowicie błędów rodziców (i nie o to mi w cale chodzi) ale może chociaż zredukować te najbardziej oczywiste - widziałam rodziców bijących swoje dzieci prawie do nieprzytomności, upokarzających je, rodziców używających bardzo mocnych wulgaryzmów przy dzieciach, rodziców pojących niemowlaki coca colą, matkę palącą marihuanę podczas karmienia piersią, pijaną ciężarną, rodziców palących w domu przy dziecku, rodziców podających dziecku alkohol, rodziców karmiących swoje dzieci głównie słodyczami i słonymi przekąskami, rodziców odmawiających dziecku jakiejkolwiek formy czułości i rodziców nadmiernie rozpieszczających swoje dziecko, robiących z niego narcystycznego terrorystę, poznałam rodziców, którzy w urzędzie zmienili dziecku imię tylko dlatego, że ono miało taki chwilowy kaprys. Poznałam dzieci skrzywdzone na całe życie przez patologiczne zachowania rodziców. Żadne z tych rodziców nie widzi w tym swojej winy. ŻADNE! Wszyscy uważaja, że dobrze wychowywali swoje dzieci a jeśli z dzieckiem jest coś nie tak to wina dziecka lub złego losu...Mnie chodzi tylko o to by wyeliminować te patologiczne zachowania...a wydaje mi sie, że pierwszym krokiem powinna być edukacja...znasz lepszy sposób?

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie