#1RFkU

Miałam 6, może 7 lat i pewnego dnia zostałam wysłana do sklepu po kilka produktów, w tym dżem (do naleśników, gwoli ścisłości). Nic nadzwyczajnego, prawda?
Wszystko szło świetnie do momentu podejścia do kasy, zapłacenia i zapakowania zakupów do torby. Miałam trochę mało poręczne rzeczy, trudno było mi je włożyć do dość małej reklamówki, więc jakimś cudem przeniosłam zakupy na sklepowy parapet.
Słoik z dżemem wpakowałam tak niefortunnie, że po chwili wypadł z torby, przetoczył się po parapecie i zanim zdążyłam go złapać, roztrzaskał się na kawałki, prosto na posadzkę. Jak łatwo się domyślić, poryczałam się na środku sklepu, stojąc nad kupką szkła i plamą z dżemu (chyba truskawkowego :P).
Czasami w sklepie coś się rozbija, wielkie rzeczy... Nieczęsto jednak można usłyszeć w sklepie taki dialog. Jedna z pań pracujących w sklepie zapytała: „Ojej, dziecko, płaczesz? Czemu?”, na co niespełna siedmioletnia ja odparłam łamiącym głosem: „Bo nie ma dżemuuu...”.

PS Naleśniki w końcu zjadłam z czekoladą, a do tego sklepu wstydziłam się chodzić przez kilka kolejnych miesięcy :)
Dodaj anonimowe wyznanie