#1Tdpt

Kiedyś mama załatwiła mi korepetytorkę. Była to kobieta ok. 40+, uczyła dzieci koleżanki mojej mamy. Stawka była OK, pani miła i fajnie tłumaczyła, ja zadowolona. Jednak jedna sytuacja pokazała jej prawdziwą twarz.
Rano okazało się, że zajęcia dodatkowe będą opóźnione, co kolidowało z korepetycjami. Zadzwoniłam do pani, by je przełożyć, ale numer był niedostępny. Próbowałam jeszcze dwa razy, ale nic z tego, więc wysłałam jej SMS, by do mnie oddzwoniła i poszłam na lekcje. Nie odpisała, znów dzwoniłam, ale bez skutku. Napisałam SMS, w którym opisałam sytuację i zapytałam, czy możemy spotkać się jutro.
Po powrocie do domu dowiedziałam się od babci (mieszka dom obok), że korepetytorka przyjechała i dobijała się do domu. Babcia jej powiedziała, że nas nie ma, pani się wkurzyła i powiedziała, że jestem niewychowana, bo jej nie powiadomiłam o nieobecności. Zdziwiłam się, bo przecież pisałam jej SMS. Zadzwoniłam, ale numer był niedostępny.
Gdy do domu wróciła mama, ktoś zadzwonił do bramy. Była to korepetytorka, która powiedziała, że zachowałam się bardzo nieodpowiedzialnie nie powiadamiając jej o odwołanej lekcji. Pokazałam jej spis połączeń i wysłane SMS-y. Stwierdziła, że zalała telefon i zmieniła go na nowy wraz z innym numerem i że to ja powinnam dowiedzieć się, jaki jest jej nowy numer... Mama powiedziała, że przecież nie miałam o tym pojęcia i to ona powinna nas powiadomić o zmianie numeru. Pani wpadła w szał, nazwała mnie gówniarą i zażądała pieniędzy za paliwo. Mama powiedziała, że nie ma takiej opcji i nie życzy sobie, by mnie obrażano. Wtedy pani pożegnała się i odjechała.
Mama postanowiła, że szukamy kogoś innego. Zadzwoniła do koleżanki i opowiedziała jej o zajściu. Ona na to, że też musi rozważyć, czy ta pani dalej ma uczyć jej dzieci.
Nazajutrz opowiedziałam o sytuacji przyjaciółkom. Okazało się, że jedna z nich miała mieć korepetycje z tą panią, ale w takiej sytuacji stwierdziła, że je odwoła.
Gdy z mamą przyjechałyśmy do domu, okazało się, że bramę zastawiła korepetytorka. Gdy nas zobaczyła, wysiadła i wyjęła czekoladki. Powiedziała, że nerwy były niepotrzebne i nie chciałaby zaprzepaścić współpracy. Mama zaproponowała jej herbatę, a gdy chciała wziąć czekoladki, pani powiedziała, że w zamian chce, żeby mama obdzwoniła koleżanki i powiedziała, że cała sytuacja to pomyłka i wystąpiła z mojej winy. Powiedziałam, że coś jej się pomyliło i że sama zawiniła, a czekoladki niech sobie wsadzi. Oburzona krzyknęła, że jestem niewychowana i chamska, a ona tylko przyszła się pogodzić. Mama podziękowała za wizytę i poprosiła żeby już poszła. Pani rzuciła, że wie po kim jestem chamska, zarysowała kluczykami drzwi mamy auta i ruszyła z piskiem opon.
Zgłosiłyśmy to na policję, podobno przeniesiono ją do innej szkoły. A potem o niej nie słyszałam.
ifikles Odpowiedz

Coś tu nie gra. Zachowanie wskazuje na początki choroby psychicznej i raczej mało prawdopodobne żeby była uważana za miłą i nikt nic nie zauważył. Przy tak licznych kontaktach z dziećmi które bywają wredne musiała by się jakoś zdradzić.

Eldingar

Albo faktycznie była miła i dobrą opinia była zasłużona, ale coś w prywatnym życiu mocno się jej posypało i zaczęło się to przekładać na zawodowe. I zaczął się efekt kuli śniegowej...

GraczLoLa

@Eldingar
Można by tak sądzić, gdyby nie ta sytuacja z czekoladkami i niby próbą pogodzenia się, zwalając winę na drugą stronę.

I też mam takie zdanie jak @ifikles, że coś tutaj mocno nie gra, bo typiara miała tak pomieszane w głowie, że ciężko uwierzyć w tą jej dobrą reputacje.

Odpowiedz

Koleżanka mamy powiedziała, że w takim razie musi się poważnie zastanowić nad tym czy chce, by ta kobieta dalej uczyła jej dzieci. A moja mama postanowiła, że poszukamy kogoś innego. Następnego dnia w szkole opowiedziałam o całej sytuacji moim przyjaciółkom. Okazało się, że jedna z nich miała mieć za kilka dni korepetycje z tą nauczycielka, ale w takiej sytuacji stwierdziła, że je odwoła. Dzień mi minął szybko, a gdy obie z mamą przyjechałyśmy do domu, okazało się, że bramę zastawiła swoim samochodem ta nauczycielka. Natychmiast wysiadłyśmy z samochodu i gdy tylko ta kobieta nas zobaczyła od razu wysiadła z samochodu i wyjęła z torebki czekoladki. Powiedziała, że te nerwy były niepotrzebne i nie chciałaby zaprzepaścić naszej współpracy. Moja mama zaproponowała wejście na herbatę, a gdy chciała wziąć wyciągnięte w jej stronę czekoladki, ta nauczycielka cofnęła je do siebie i powiedziała, że za te czekoladki chce żeby moja mama obdzwoniła swoje koleżanki i powiedziała, że tamta sytuacja to była pomyłka i wystąpiła z mojej miny. Natychmiast powiedziałam, że chyba jej się coś pomyliło i, że to ona zawiniła. A swoje czekoladki niech sobie weźmie i wsadzi tam gdzie słońce niedochodzi. Oburzona zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem niewychowana i chamska, a ona tylko przyszła się pogodzić. Krzyczała tak głośno, że aż nasz sąsiad, który jechał na rowerze zatrzymał się i zapytał czy wszystko w porządku. Moja mama powiedziała, że dziękuję za wizytę ale lepiej żeby już poszła. Ta nauczycielka rzuciła tekstem, że wie już po kim jestem taka chamska i wróciła do samochodu. Gdy przejeżdżała obok naszego auta, zarysowała mamie drzwi kluczykami, po czym odjechała z piskiem opon. Zgłosiłyśmy całą sytuację na policję, posobno ze szkoły, w której uczyła, przenieśli ją do innej. A potem już niczego o niej nie słyszałam.

MaryL

Rory Gilmore? :D

Dodaj anonimowe wyznanie