#s8ZPG

Mam 19 lat, mieszkam z rodzicami. Niestety jakiś czas temu wciągnęłam się w nałóg nikotynowy. Rodzice tego nie wiedzą i chyba by mnie wydziedziczyli, gdyby się dowiedzieli, więc się mega tajniaczę. To zdarzyło się w środę.

Byłam sama w domu, rodzice mieli wrócić dopiero za 2 godziny, więc mogłam sobie spokojnie zapalić. Otworzyłam okno i opierając się o parapet paliłam fajkę, a w drugiej ręce trzymałam telefon, czekając na ważny SMS.

Nagle słyszę, że drzwi od mieszkania się otwierają i ktoś wchodzi! Cholera, zapomniałam zamknąć drzwi! Chciałam szybko wyrzucić papierosa, ale jestem niegramotna, pomyliły mi się ręce i wywaliłam przez okno... telefon. Mieszkam na 4 piętrze...

Żeby było weselej to tata przyszedł tylko po jakieś papiery, których zapomniał rano wziąć. Leżały na szafce w przedpokoju, zabrał je i od razu wyszedł.

#Mxh2j

Za dzieciaka mieszkałam w małej, odległej od większych miast wsi. Mentalność była tam iście moherowa, a wiadomości z innych części świata czerpanie głównie ze źródeł takich jak Radio Maryja, telewizja Trwam itp. Byłam cicha, spokojna i tajemnicza, dlatego mało mieszkańców mnie lubiło. Większość uznała za dziwaka i pozostawiła samej sobie.

Swój wolny czas spędzałam wraz z bratem (takim samym "dziwakiem" jak ja) i naszym przyjacielem Pawłem. Zawsze odczuwałam, że między nimi coś iskrzy. W końcu powiedzieli mi w tajemnicy, że się kochają. To wyznanie zacieśniło jeszcze nasze relacje. Jednak gdy Paweł i Janek mieli 17 lat, zostali nakryci na pocałunku. I piekło się zaczęło. Do naszego domu co tydzień przychodził ksiądz i poświęcał cały dom. Tata obkleił wszystkie drzwi plakatami seksownych panien, a za odklejenie jakiegoś groziły surowe kary. Nasze telefony były zabierane zaraz po powrocie do domu. O zamienieniu choćby jednego słowa przez chłopaków nie było mowy. Moje kontakty z nimi też były utrudnione. Cała wieś wytykała ich palcami. Gdy nadeszła upragniona 18, obaj się wyprowadzili. Dołączyłam do nich wkrótce po swoich urodzinach. Rodzina nas wydziedziczyła i zerwała kontakt.

Moja matka umarła rok temu. Nie powiem, że było mi przykro, ale poszłam na pogrzeb. Tata sprzedał działkę, ponoć wyjechał do jakiejś dalszej rodziny.
 
Spotkałam go ostatnio na ulicy mojego miasta. Z innym mężczyzną. Śledziłam ich. Gdy myśleli, że nikt ich nie widzi, pocałowali się. Jak widać "gejoza" mojego brata nie wzięła się znikąd.

#vm4Qy

Witam Anonimowi. Zacznę od tego, że mój brzuch niszczy mi życie. Mam 18 lat i od kilku lat cierpię na zespół jelita drażliwego.

W sytuacjach stresowych po prostu czuję, że będę miał rozwolnienie. Jednak u mnie to już jest lęk nawet przed wychodzeniem z domu. Zawsze tam gdzie mam iść lub jechać, muszę mieć pewność, że będzie tam jakaś łazienka.

Jazda samochodem jest najgorsza. Rowerem zawsze mogę jechać uliczkami, lasem. Jechać szybko i krótko do domu, gdzie czuję się bezpiecznie. A w samochodzie czuję się uwięziony. Tak wiem, zawsze można biec do lasu albo zajechać na stację. Tyle że ja się tego mega wstydzę. Wstydzę się, że ktoś może mieć pretensje do mnie albo, że się ośmieszę.

Z jedzeniem u mnie też nie wygląda zbyt dobrze. Ogólnie jem bardzo mało. Nawet 2 bułki mi mogą wystarczyć na cały dzień.
(Lecz nie zawsze tak jest. Staram się jeść lekkie rzeczy i jak najczęściej). Zamiast tego minimum 2 razy w tygodniu łykam węgiel aktywny. Może to też jest efekt placebo.

Jak oglądam film albo coś czytam, gdzie główni bohaterowie mają jakąś podróż, to nawet wtedy się stresuję. Chore, prawda?

Zanim powiecie, tak wiem, że to siedzi w mojej głowie. Jak myślę o problemie to się stresuję, a jak się stresuję, to ten problem powstaje. Wiem, że to jest błędne koło. Byłem u psychologa, planuję też iść do psychiatry.

Moja rodzina wie o tym, starają się pomóc jak mogą. Ziołowe herbatki, leki na uspokojenie. Nie zawsze to pomaga.

Już dawno temu bym się zamknął w czterech ścianach, ale postanowiłem z tym walczyć. Dołączyłem do ludzi, którzy mają podobne zainteresowania co ja. Nie chcę podawać szczegółów. Powiem tyle, że mamy często wyjazdy do innych miast, nawet na całe dnie. Przez cały rok tylko raz musiałem powiedzieć, że mnie nie będzie. A tak to węgiel aktywny i można jechać.

Najbardziej jednak boję się egzaminów na prawo jazdy. Ja, sam za kierownicą i osoba, która patrzy na moje błędy. Nawet na samą myśl o tym chce mi się płakać.

Może jest tu osoba, która ma podobnie, albo wie co mogę zrobić?
Mam nadzieję, że uda mi się ten lęk zwalczyć.

#KlXj5

Miałam niecałe 3 lata i nagle umarł mój wujek. Zapamiętałam jego śmierć, nikt nie tłumaczył mi, jak się umiera, ale zrozumiałam to instynktownie. Od tego momentu zaczęła mnie fascynować śmierć, którą traktowałam jako przekształcenie żywego, działającego człowieka w materię, w mięso.

Zastanawiało mnie, co dzieje się po śmierci i jak czuje się człowiek w momencie zgonu. Zawsze rozmyślałam o tym przed snem.
Pewnej nocy zaczęłam sobie wyobrażać, że stoję w oknie i skaczę, a moje zwłoki widzi mama i skacze za mną, zwłoki moje i mamy widzi tata i też skacze, później ktoś wchodzi do naszego mieszkania i znowu skacze, bo my skoczyliśmy. A za tym człowiekiem skacze następna osoba zrozpaczona jego śmiercią. I tak bez końca. Stos ciał pod oknem rośnie i ostatnia osoba nigdy nie może się zabić, bo stos zmniejsza wysokość i amortyzuje upadek.
I dopiero gdy ta osoba nie może się zabić, jestem w stanie zasnąć. Wyobrażam sobie tę samą sytuację od kilkunastu lat i tylko dzięki niej jestem w stanie usnąć.

#lHDWj

Nie znam swojej płci. Wiem, jak idiotycznie to brzmi, zważywszy na to, że teoretycznie jest to zdefiniowane od momentu, kiedy lekarz wyciąga cię na ten świat i oznajmia rodzicom obecność odpowiednich genitaliów, ale tak po prostu jest - nie czuję tego, z czym przyszło mi się na świat. Nim ktoś rzuci zmianą płci - przeciwnego też nie czuję. Nienawidzę definicji mojej osoby przez pryzmat czegoś tak głupiego jak to, co mam, a czego nie mam między nogami i na klatce piersiowej. Nienawidzę faktu, że o tym, czym jestem świadczy ukształtowanie ruszającego się worka mięsa.

Do perfekcji mam wypracowane wypowiadanie się bez najmniejszych wskazówek co do tego, jaką funkcję mam pełnić w społeczeństwie. W Internecie jest to, rzecz jasna, łatwiejsze, bo nikt nie widzi nic prócz słów, które wystukam, ale na żywo także się udaje, dopóki nikt nie zmusi mnie do podania oficjalnych danych personalnych. Kiedy jestem w stanie, podaję nie imię, a neutralny płciowo pseudonim, kiedy ktoś próbuje wpasować mnie w ramy jednej z płci - poznaje adekwatne do nich miano, bo nie mam ochoty wyprowadzać go z ewentualnego błędu.

Takie wątpliwości ciągną się za mną już od szkoły podstawowej. Od najwcześniejszych lat przewijało się przezywanie mnie od obojnaków, babochłopów i całej gamy trochę mniej kulturalnych językowo epitetów. Dzieci potrafią być kreatywne, wiecie? Zwłaszcza kiedy dorośli śmieją się wraz z nimi z nijako wyglądającego dzieciaka siedzącego w kącie. Zapewne mój byt był dla nich prowokujący, oczywiście - zawsze lecą teorie, że ofiara prowokuje, nawet w komentarzach na tej stronie, więc chcę je uprzedzić. Tak. Prowokujący był mój wygląd: zawsze spodnie, krótkie włosy i ubrania, generalnie, różnorodne. Typowo chłopięce na przemian z typowo dziewczęcymi, wprowadzające w konfuzję większość moich rozmówców. Zachowanie także mogło budzić w nich chęci doprowadzenia mnie do porządku - w końcu cóż za osoba może ani nie ganiać po korytarzu z wrzaskiem, ani nie plotkować z psiapsiółami, tylko siedzieć gdzieś na uboczu i czytać czy pisać?

Wątpliwości, które ze sobą przeżywam, dopełnia fakt, że czuję się osobą aseksualną, ale w sposób romantyczny spodobać mi się może każdy, kogo charakter uznam za interesujący. Gdzieś mam wszelką sferę fizyczną człowieka, interesuje mnie to, co w jego umyśle (kolejny powód, dla którego Internet jest dla mnie lepszym medium od realnego życia. Na równi z tym, że jestem po prostu aspołecznym człowiekiem i wychodzenie do ludzi mnie stresuje - ciekawe, czemu. Na pewno nie przez życie jakieś osiem lat w otoczeniu rówieśników-dręczycieli, gdzieżby).

Tak tylko, potrzeba podzielenia się tym z kimś do mnie przyszła. Wybrani zostaliście wy. O ile ktoś to przeczyta.

#iVJqf

To było trzy lata temu, miałem wtedy 14 lat. Byłem przeziębiony i bolała mnie głowa, mama dała mi jakieś syropy i tabletki, żebym poczuł się lepiej. Tata wracał z długiego zagranicznego wyjazdu i mama wybierała się do salonu kosmetycznego żeby sobie zrobić jakąś maseczkę czy coś. Czułem się senny po tych lekarstwach, ale miałem obiecaną pizzę, więc poszedłem z nią.

Na miejscu ona poszła korytarzem w kierunku gabinetów, a ja siedziałem w recepcji i czekając na nią grałem w grę na telefonie, prawie przy tym przysypiając. Po jakichś 30 minutach zaczęło mi się dziwnie kręcić w głowie, co mnie przestraszyło. W amoku zerwałem się i pobiegłem korytarzem do mamy.

Otworzyłem drzwi, za którymi wydawało mi się że ona jest, wpadłem do środka i zobaczyłem… obcą kobietę… w trakcie depilacji bikini. Nigdy czegoś takiego nie widziałem więc zszokowany krzyknąłem i wypuściłem telefon z ręki. Kobieta też krzyknęła, więc uciekłem stamtąd. Mama miała dużo przepraszania za mnie, a ja miałem rozbity ekran w telefonie…

#iysPv

Kiedy byłam mała, zasypiałam zawsze twarzą obróconą do ściany. Powód był prosty: jeśli w nocy ktoś przyjdzie mnie zabić, to lepiej żebym nie widziała jego twarzy. Nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło, ale bardzo długo miałam taki tok rozumowania. Niestety sam nawyk bardzo mocno mi się utrwalił i z wiekiem nie przeszedł.

Dziś mam 22 lata i wyobraźcie sobie mój problem z zaśnięciem w łóżku, które stoi na środku pokoju. Nie polecam.

#yk826

Uwaga! Kupa alert! Proszę odłożyć jedzenie!

Historia nie jest o mnie, a o moim kuzynie. W czasie wydarzenia opisanego w tej historii miał około 3-4 lat. Wraz z rodzicami pojechał do swojego wujka, na wieś. Wujek na wsi miał oczywiście psy, króliki itp. No i miał jeszcze nieszczęsne kozy.

Kuzyn został zostawiony wraz z kozami w takiej ich zagrodzie. Miał go pilnować wujek i ojciec, acz obaj po kilku piwkach zasnęli.
I nikt nigdy by się o tym nie dowiedział, gdyby nie to, że kuzyn opowiedział to wieczorem swojej mamie.

Otóż okazało się, że kozy robią.... Czekoladowe kulki. I oczywiście kuzyn je zjadał. Ciocia najpierw była pewna, że skoro tam był ojciec, to właśnie on dał dziecku cukierki i powiedział, że są od kóz, ale kuzyn powiedział, iż następnego dnia jej pokaże.


Tak, pokazał. Opieprz na wujka był niesamowity, a historia powtarzana jest na praktycznie każdym spotkaniu rodzinnym.
Dodaj anonimowe wyznanie