#2k80V

Rzecz, którą się publicznie nie chwalę.

W młodości zachciało mi się namiastki dorosłości i postanowiłem pójść zdawać prawo jazdy. Wykłady zaliczone, to samo z praktyką, która poszła całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że żyję. Przyszedł czas na egzaminy. Teoria pękła za drugim razem, więc bez tragedii, gorzej było z praktyką... Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Próby numer cztery i pięć też się zdarzyły.

W tamtym momencie wuj mój uznał, że koniec z tym i, korzystając ze znajomości, postanowił załatwić sprawę w niezbyt ładny sposób, czyli zwyczajnie użyć mocy pieniądza, coby niemal jego własne dziecko już się męczyć nie musiało.
Wsiadłem zatem do samochodu, niewinny i nieświadomy niczego, a już na pewno nie faktu, że instruktor zachęcony pewną ilością gotówki jest gotów na rzęsach stanąć, byle mnie przepuścić, więc oczywistym jest wynik egzaminu...  A był negatywny.

Nie ma to jak zapłacić za przepuszczenie delikwenta na egzaminie, po czym zdający delikwent niemal doprowadza egzaminatora do zawału, co nie, wuju? ;)

PS Udało się za siódmym razem, i to bez żadnych wspomagaczy, u instruktora nieznanego i nieopłaconego przez wuja, więc możecie czuć się bezpieczni na drogach z mojej strony :)
Wukupka Odpowiedz

I tak nie czuje się bezpiecznie.

wsiowy Odpowiedz

To wy z wujem chyba jakie nieogarnięte są.
Dyć ja więcej niż 20 roków temu zdawał na kartę woźnicy i prawo jazdy na Żuka i traktor.
Egzaminu na karte woźnicy ja nie pamiętam bo my z egzaminatorem tęgo popili a potem kobyłka nas do meliny zawiozła sama i przywiozła nazad i my dopiero w mojej chałupie do świadomości doszlli.
Ali tyli nerwów co ja miał jak zdawał na prawo jazdy to potem tylko przed ślubem jak tatko traktora dać w Hankowym posagu nie chciał, to ja takie nerwy miał.
Durny był ja bo trzeba było dwa świniaki sprzedać, łapówkie dać, litre wypić i odebrać papier.
Cztery razy ja zdawał a jeździł Żukiem już na dwa lata przezd nauką jazdy.
Od tamtego czasu święta panienka czuwała i wypadku ja nie miał.

Mkwebe

Weźmie się nie czepia, bo taki kwit do dobra rzecz. Dupę zawsze lepiej kwitem wycierać, a nie palcem i on ścianu...
A jak wysechnie i wykruszy to znowu użyć można. I tak nie śmierdzi jak skręta z gazjety się potem kopci...

ifikles Odpowiedz

Próba zdania przez Kociambe egzaminu na prawo jazdy wyraża się funkcją kwadratową ilości przejechanych kotów.

Lunathiel Odpowiedz

Mam tylko nadzieję, że od tego czasu serio nauczyłeś się jeździć. Bo z jednej strony naprawdę rozumiem, że czyjeś realne umiejętności mogą się bardzo różnić od tych pokazanych na egzaminie, gdzie jest dużo stresu. Ale z drugiej - na litość, pls, jeśli zdajecie enty raz i w głębi serduszka wiecie, że to nie był stres, przypadek, egzaminatorzy, tylko serio wasza wina i że tak naprawdę dalej nie umiecie jeździć - nie idźcie zdawać, tylko pouczcie się jeszcze. Pls.

Solange

Zdałam za siódmym/ósmym (już nie pamiętam). Przed (w trakcie też) KAŻDYM egzaminem miałam ochotę mdleć, płakać i żygać jednocześnie. Przed każdym było po kilka godzin jazd. Od pierwszego egzaminu na jazdach instruktor narzekał tylko na jedno. Że się ze mną nudzi. To były najbardziej stresujące momenty w moim życiu. Sesje na studiach, matura to było jak pstryknięcie palcem.

rechotpingwina

Co nie znaczy, że nie było potrzeby aby się doszkolić. Na drodze może Cię spotkać bardziej stresująca sytuacja i co wtedy?

Dragomir Odpowiedz

Ale wujek odzyskał pieniądze?

rechotpingwina

Razem z kopertą tylko że od prokuratury :P

maIasarenka Odpowiedz

Jak teraz jeździsz?

Vito857 Odpowiedz

Zauważyłem pewną prawidłowość co do egzaminu praktycznego na prawo jazdy - trzeba na nich jeździć jak ostatnia pierdoła. Zbyt pewnego siebie uwalą za byle głupotę.
No, chyba że ktoś stwarza zbyt duże zagrożenie w ruchu drogowym, to nieważna pewność czy jej brak.

BitterRaspberry

Pamiętam, jak przeczytałam przed egzaminem dobrą radę, że najlepiej mówić egaminatorowi co się ma zamiar zrobić bo dzięki temu maleje szansa, że egzaminator nie będzie wiedział co chcesz zrobić i nie naciśnie hamulca. Więc mój egzamin wyglądał tak:
Egzaminator: Proszę na światłach skręcić w lewo.
Ja: Mówi pan, że na światłach mam skręcić w lewo. Hmm... Więc zwalniam, o tutaj, i wbijam lewy kierunkowskaz. Zmieniam pas ruchu i dojeżdżam do linii przerywanej. Mam czerwone światło więc czekam. O! Jest zielone więc powoli ruszam i skręcam.
Egzaminator patrzył się na mnie jakby mi się piąta klepka obluzowała xd

Wodazrury

Mój egzamin tak samo wyglądał, może i nieco dziwnie się czułam komentując na głos każdy swój ruch, ale to faktycznie rozwiewa jego wątpliwości, w sensie egzaminatora. Jak przekroczysz podwójna ciągłą mówiąc „o tutaj parkują sobie samochody, wiec muszę najechać na linie żeby się zmieścić” to się o to nie zapyta. A przy dużym stresie takie oczywiste pytanie jak „a czemu to najechała pani na ciągłą?” Może się wydać podchwytliwe i stres narasta. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. Dodatkowo gdy już się w to wkręciłam stres opadł na tyle, ze nawet na prostej, gdy nie miałam czego komentować zaczęłam sobie nucić. I trafiłam na ogarniętego instruktora dzięki czemu przy tym wszystkim atmosfera się ociepliła. No i zdałam, a to chyba oznacza, ze ten pomysł nie jest taki głupi. Uważam go za dobry, ale jeśli taki nie jest to przynajmniej przetestowane - nie jest szkodliwy.
Co do samej jazdy odpowiem, ze jeżdżenie jak pierdoła nie jest dobrym sposobem na zdanie egzaminu. Tu nie można być pierdołowatym, trzeba to przerobić na bycie flegmatycznym, a to różnica. Ja akurat jeżdżę dynamicznie i na egzaminie tez tak było, ale nie utrudniło to zdania egzaminu. Jazda dynamiczna czy dla mniej pewnych flegmatyczna - obie są dobre, ale chyba właśnie bez nuty pierdołowatości

rechotpingwina

Ja tam bym was uznał za wariatki, chociaż w sumie przy takim gadaniu nie trzeba dopytywać więc jak kogoś pytania mogą dodatkowo stresować to może jest to dobry pomysł.
Tak czy inaczej chyba bym się wyłączył z przyzwyczajenia, bo żony muszę słuchać a ona podobnie mi truje. Chyba, bo się właśnie przełączam na tryb 'tak, masz racje, oczywiście kochanie' i średnio wiem co tam gada :P
Woda ten fragment o dynamice popieram w pełni

Wodazrury

Aha, dzięki👍 Żaboptaku😜
Dalej- yyyy...?!!! Ty na poważnie wyrażasz swoje zdanie czy tylko dla złośliwości albo żartu? Nie chodzi mi o to, jakie by ono nie było, tylko o tą część o trajkotaniu? Żartujesz czy wyolbrzymiają? Jakoś tak mnie to ciekawi bo mój mąż czasem sprawia wrażenie jakby jakoś podobnie robił i jakoś nie mogę go wyczuć. Nie wiem jak to normalnie napisać :( Ale widziałam całkiem niedawno takiego mema, w formie wymiany smsow, gdzie było coś w stylu (dosłownie nie mam jak przytoczyć bo go teraz nie znalazłam):
„(...)Rozmowa z dziewczyną w zasadzie polega na tym, że robisz sobie co tam robisz, czasem potakujesz i najlepsza zabawa zaczyna się gdy pada pytanie. Wtedy trzeba trafić w odpowiedź żeby nie zgodzić się nieświadomie na wyjazd na jakąś tam Kretę.” - było to oczywiście bardziej rozwinięte ale chodzi mi o te fragmenty.
No za nic nie mogę dojść czy on tak robi czy tylko na takiego wygląda i zwyczajnie udaje mu się wykonanie tego questa, pytam bo mam nadzieje, ze odpowiedz pomogłaby mi jakoś dojść do prawdy. Jak to jest w Twoim przypadku?
Przepraszam za chaotyczność ale kompletnie nie mogę się skupić bo mi ciagle ktoś przerywa i w tym momencie to już przestaje rozumieć nawet pojedyncze słowa, a chce żeby to już poszło bo nie wiem kiedy (oraz „czy”) tu zajrzysz. A naprawdę zależy mi na tym żeby go rozgryźć bez pytania go o to. Chociaż mema mu wysłałam bo wiedziałam ze mu się spodoba ;)
Masło maślane, wiem...

rechotpingwina

Jeden Rabin powie "tak", a inny powie "nieee"

Wodazrury

Ah, Ludwiczek 🥰

Dodaj anonimowe wyznanie