#3Jqml

Jestem strażakiem, jest to jedno z wielu wyznań które stopniowo będę opisywał.
Godzina 4.00 (około ;)) - wyje alarm w remizie, wiadomo, adrenalina, szybki bieg do remizy, przebranie się w nomex (taki specjalny strój ;)) Ze zgłoszenia wynikało że w miejscowości X jest pożar, dość duży bo domu jednorodzinnego. Jako iż ja dobrze znałem tamtejszą okolice to od razu skojarzyłem, że nie ma tam żadnego domu. Ale nic, jedziemy na miejsce. 
Po dojeździe na miejsce zastajemy trzech młodych ludzi, schlani jak jasna cholera. Wzywamy na miejsce policję, schlani dostają mandaty za fałszywe wezwanie. W czasie naszego odjazdu dostajemy kolejne zgłoszenie - wypadek samochodowy, niecałe 500 metrów od naszej remizy, a od naszego obecnego położenia około 7 kilometrów. Znów włączamy tzw. ''wyjca'' i jedziemy, dojeżdżamy i co zastajemy? Samochód rozbity na trzy części, rozwalone drzewo i auto z rozwalonym zderzakiem. 
Po kilku minutach z trudem wycięliśmy z samochodu już niestety ciała osób, po wstępnej analizie, lekarz z pogotowia powiedział nam, że szanse na przeżycie były, tylko za późno niestety dojechaliśmy na miejsce. Oczywiście wiadomo, że my jako strażacy którzy tam pracowali przy wypadku mieliśmy lekkie załamanie, jak zawsze zresztą, gdy nie uda nam się kogoś uratować.

W tym miejscu chciałbym nadać taki przekaz, mianowicie, nie wzywajcie służb ratunkowych gdy tego nie trzeba. Wy możecie się dobrze bawić, ale za to my możemy nie zdążyć kogoś uratować...
kiez Odpowiedz

Tak było. Nie zmyślam.

Siderius

A dlaczego zakładasz, że tak nie było?

SiriusBlagh

Bo to brzmi podejrzanie jak historyjka, jaką starszy się dzieci na pogadankach w podstawówce.

Qehayoii

"Bo to brzmi podejrzanie jak historyjka, jaką starszy się dzieci na pogadankach w podstawówce."

Cos jak, ta o tym ze wskakujac nagle i bez rozgladania sie na jezdnie mozna zginac w wypadku? Czy moze ta o tym zeby nie wsadzac metalowych przedmiotow do gniazdka, zobrazowana historia świetej pamieci kolegi ze starszej klasy?

Statystycznie, kazdy z lekarzy/ratownikow powinien natknac sie conajmniej na kilka sytuacji (mniej lub bardziej uswiadomionych) w ktorych smierc ratowanego byla w rownej mierze skutkiem wypadku jak i opoznieniem pomocy wywolanym przez jakiegos matola - oddzialy ratownictwa sa przeciez w jakis sposob dostosowywane do ilosci osob *faktycznie* potrzebujacych pomocy i nie mozna sobie dowolnie dodawac karetek i zalog zeby zaspokoic zabawowych potrzeb wszelakich frajerow... (a nawet gdyby tak zrobic, to zaczna umierac ludzie ze wzgledu na mniejsze naklady na refundacje lekow i zabiegow)

Przynajmniej Odpowiedz

Osoba, która wezwała policję / pogotowie / straż bez powodu i w wyniku tego ktoś ucierpiał lub zginął, powinna płacić tej osobie lub jej rodzinie odszkodowanie i zaraz by się wszystkim odechciało.

kamil13232 Odpowiedz

No co jak co ale coś mi sie wydaje że przejechać o 4 rano7 km jest szybciej niż jak byście dostali alarm podczas czuwania i zaczelbyście sie ubierać i zbierać sprzęt

Patrzaj Odpowiedz

Kilka rzeczy mnie zastanawia: jaka to miejscowość w której nie ma ani jednego domu? Jakie to drzewo, ze bylo rozwalone? Czy autor widzial kiedys jak wygląda drzewo w które uderzył samochód?

Qehayoii Odpowiedz

Powinna byc w takich przypadkach mozliwosc pozwania żartownisiow przez rodzine ofiar czy samych poszkodowanych.

HellBlazer

Nie powinno się. Nie bez powodu coś może być "niebezpośrednie". Nie możesz sądzić ludzi za następstwa czegoś czego nie dało się przewidzieć bez względu na to co to było. Czyste wariactwo.
Ludzie mają być sądzeni za to co zrobili, a nie za to, że nie są jasnowidzami.

JstnkMka

@HellBlazer
Oczywiście bardzo łatwo przewidzieć, że robiąc sobie taki żart ktoś może w tym momencie potrzebować pomocy, wystarczy używać mózgu.

HellBlazer

To nadal nie jest ani logiczne, ani sprawiedliwe.

Dodaj anonimowe wyznanie