#55gy7
Około rok temu zdecydowała się na zabieg jednego ucha, tego gorzej słyszącego. Lekarz nie obiecywał jakiejś wielkiej poprawy, ale uznała, że warto spróbować i gdyby rzeczywiście było lepiej, po kilku miesiącach miałoby zostać zoperowane drugie ucho. Po zabiegu wyniki badań wskazywały lekką poprawę, ona jednak jej w żadnym stopniu nie odczuła i zrezygnowała z drugiego zabiegu. W tej sytuacji pozostała albo bardziej inwazyjna operacja albo aparaty słuchowe. Do operacji mama na pewno nie da się przekonać (w sumie się nie dziwię, też chyba bym nie dała sobie pokroić uszu), ale o aparatach też nie chce słyszeć. Twierdzi, że jeszcze na to przyjdzie czas, że nie jest jeszcze tak źle, a my chcemy z niej zrobić jakąś kalekę. Na nic się zdają tłumaczenia, że to by jej bardzo poprawiło jakość życia, że przecież obecne aparaty słuchowe są tak zaawansowane technicznie i malutkie, że praktycznie ich nie widać. Dajemy jej przykład wujka, który od kilku lat takie aparaty nosi i jest bardzo zadowolony. Ona zapiera się rękami i nogami.
Tymczasem zdarzają się sytuacje, kiedy idziemy razem na spacer i ona prosi, żebym szła po jej prawej stronie, bo gdy idę po lewej, to nie słyszy, co mówię. Telewizor w salonie na parterze gra nieraz tak głośno, że ja – będąc w pokoju na piętrze, przy zamkniętych drzwiach – mam wrażenie, że stoi on tuż obok mnie. Z kuchni do salonu trzeba czasem naprawdę głośno krzyknąć, żeby usłyszała, a to raptem odległość 3-4 metrów. Ostatnio przyznała, że nie usłyszała, co jej powiedział lekarz, a już nie chciała specjalnie dopytywać. Naprawdę nie jest jeszcze tak źle?
Wiem, że taki aparat to spore koszty itp., ale z drugiej strony rodzice nie zarabiają źle, nie mają żadnych kredytów, wiem, że co miesiąc udaje im się coś zaoszczędzić. O utrzymanie moje i siostry też nie muszą się martwić, bo obie pracujemy, potrafimy zaspokoić swoje potrzeby i dokładamy się do domowego budżetu. Dlaczego więc mama nie miałaby zadbać wreszcie o swoje zdrowie, skoro do tej pory zawsze dbała o kogoś innego? Próbujemy ją przekonać, a ona wciąż jest na nie.
Niektórzy ludzie nie dopuszczają do siebie myśli o starzeniu się, czy jakiejkolwiek chorobie, bo przecież "za ich czasów takich fanaberii nie było". Jednocześnie zwyczajnie boją się jakichkolwiek gadżetów, bo ojej, trzeba się nauczyć czegoś nowego i przyznać przed całą rodziną, że się nie rozumie. Ogólnie ciężki przypadek, bo nie da sie im siłą pokazać, że można żyć lepiej.
Ludzie których można było tłumaczyć przed niechęcią do lekarzy już poumierali. Tutaj jest bezsensowne zapieranie się czym tylko męczy wszystkich wokół nie mówiąc o otoczeniu w pracy. Gdyby miała kontakt z klientem już dawno poszłaby po aparat bo nie miałaby wyjścia.
To już nawet nie jest brak dbania o własne zdrowie. Ona szkodzi także wam np rozpuszczając ten telewizor na cały dom. W takim tempie sami zaczniecie mieć problemy ze słuchem.
Jeśli chodzi o koszy aparatów, to wiem, że w wielu przypadkach można załatwić nawet jakieś dofinansowanie z NFZ. Naprawdę to nie są przeogromne koszty, porównując do tego jaki dają komfort.
Z moją mamą było podobnie, nie słyszała, a udawała, że słyszy. Nie chciała w żadnym wypadku przyznać, że ma problem. W końcu udało się ją namówić. Nie ma tu żadnego pewnego sposobu.
Miałam podobną sytuację z ojcem, również nie dosłyszał ale nie chciał aparatu, bronił się przed nim rękami i nogami. Kupiłam mu zwykły aparat dość tani i zwykły włącz, wyłącz, głośność ale dość niewielki.
Nie chciał go nosić ale skoro już był to dał się namówić do spróbowania i założenia go w domu, aby nikt nie widział do oglądania TV.
Gdy odczuł różnice to zauważyliśmy, że zaczął zakładać aparat coraz częściej ale tylko w domu.
Po pół roku sam poszedł do laryngologa by mu przepisał dobry aparat " aby mógł wyjść do ludzi" .
Może też poszukaj na allegro jakiś zwykły, biedronki i estetyczne wyglądający może twoja mama da się namówić by założyć go w domu i tak małymi kroczkami.
Mój dziadek był alkoholikiem. Kiedy prawie ogłuchł, przestał słyszeć co mówi jego żona i przestał też pić.
Może ona chce "nie móc". Nie mówię, że tak jest, ale biorę to pod uwagę w takich sytuacjach, odkąd dokonałam takiej obserwacji.
To przestańcie ją chronić. Jeśli wszyscy żyjecie tak żeby niwelować te problemy to po prostu przestańcie. Przestań chodzić na spacerze po prawej stronie, niech mama się przekona, że nie jest w stanie prowadzić rozmowy. Idź ścisz telewizor, bo Ci przeszkadza a chcesz odpocząć a wyje tak, że w całym domu go słychać i powiedz to wyraźnie mamie. Przestańcie krzyczeć tylko normalnie mówcie.
Ty tak na serio?
@Dragomir oczywiście. Skoro "nie jest tak źle" to niech funkcjonują tak jakby mama normalnie słyszała. No jak się okaże nagle, że jednak nie słyszy 90% tego co się mówi to powinno jej to dać do myślenia. Oni też mają prawo chcieć w domu odpocząć od hałasu (hałas skraca życie).
A dlaczego dobrze jest mamie uświadomić, że jest tak źle? Dla jej własnego bezpieczeństwa. Co jak nie usłyszy kiedyś jakiegoś ostrzeżenia/ klaksonu/ krzyku i będzie to skutkowało wypadkiem i jej okaleczeniem/ śmiercią?
Dragomir moja mama bardzo źle słyszy, a do tego namiętnie słucha audiobooków. Ma słuchawki ale jej przeszkadzają. Przyzwyczailiśmy się, ale jak są bardzo głośno to wchodzę do jej pokoju i je ściszam, zwłaszcza wieczorem. Zdarzyło mi się zabrać jej wieczorem jakąś płytkę i oddać rano.
Oczywiście nie jedyną którą miała
Jestem zła bo stosuję przemoc wobec bezbronnej (de facto tak) starszej pani?
A co, wolisz głupocie ustępować?
@3210 uważam, że dobrze robisz. Ma policja przyjeżdżać codziennie wieczorem bo niedosłysząca osoba zakłóca spokój także sąsiadom? A nie oszukujmy się, przecież to słychać wieczorem jak jest cicho jak ktoś głośno słucha. I trudno też żeby wszyscy domownicy spać nie mogli, bo ktoś niedosłyszy. Raz, drugi można wytrzymać, ale nie cały czas.
Tak jakbym babcię słyszał. Uparła się, że nie chce aparatu, bo "nie chce słyszeć podwójnie".
Może trzeba jej pokazać jak bardzo jest to uciążliwe. Kiedy oglądacie telewizję razem to na głośności dla was, nie dla niej. Kiedy siedzisz na górze i słyszysz telewizor to schodzisz i sciszasz. Mówicie do niej zwykłym tonem, a jak nie usłyszała to potem 'kłótnia', że nie zrobiła czegoś. Czasem użyć takich sformułowań jak: 'jeju, jak wstyd mi było się tak drżeć do Ciebie przy obcych'.
Ja wiem, że to rodzic, że czasem nie wypada, ale to nie ma być przez lata, a choćby przez miesiąc. Jak jej będzie to pasowało to zdania nie zmieni, a jak zauważy, że to jednak problematyczne nic nie słyszeć to może zdecyduje się na zmianę. Póki co Wy jej ułatwiacie 'niesłyszenie' dopasowując się pod nią.
Aparat słuchowy jest dla wielu osób bardzo wstydliwą sprawą
Bez przesady, co mają powiedzieć okaleczeni ludzie. Płytkie samolubne myślenie. Trzeba umieć sięgnąć dalej niż poza czubek własnego nosa
Ale dlaczego? Czym to się różni od okularów na przykład?
Raczej wstydliwą sprawą jest dla ludzi, którzy nigdy nie musieli używać protezy i wstydem jest dla nich, że coś w nich nie działa.
Mam takiego wujka w rodzinie, taki tytan niepokonany, na wsi wychowany, co jedną ręką krowe podnosił. Teraz w wieku prawie 70 lat odezwały sie problemy z kręgosłupem. Jak mu z dnia na dzień dysk się przemieścił, to nawet termoforu nie chciał, czy choćby maści przeciwbólowej. Przez 3 lata odmawiał jakiejkolwiek pomocy, to w końcu rodzina go zostawiła w spokoju, bo ile można.
Aparat słuchowy dla wielu ludzi z jakiegoś powodu jest czymś, przed czym wzbraniają się jak tylko mogą. Mam dosyć "starą" rodzinę i wiecznie ktoś robi taki problem. Znajomi też się skarzą na rodziców i dziadków, że nie mogą się ich doprosić. O co chodzi? Nie wiem