#TDDVV
A teraz? Nie umiem się cieszyć. Czasem w środku trzęsę się z nerwów, jak tylko któreś się do mnie odezwie. Chcę mieć ciszę, spokój, czas wolny i sen. Chcę nie musieć wiecznie planować obiadów, kombinować co zrobić z feriami i wakacjami. Rzygam wizytami u pediatrów i dziecięcych dentystów. Mdli mnie na hasło „wywiadówka”, bo chociaż zawsze jest wszystko OK, to to kolejna rzecz, która odbiera mi czas.
I dobrze wiem, że to głupie, że powinnam się cieszyć, bo w końcu się udało, bo inni nie mają dzieci, a chcą, bo moje są miłe i mądre. Chwalę je zawsze, mówię im miłe rzeczy, mówię, że jestem z nich dumna i że je kocham. I pewnie tak jest, chociaż czasem mówiąc: „Ale świetny obrazek, dziękuję, zachowam go na zawsze” w głębi duszy myślę „a teraz już zejdź mi z oczu, nie chcę piętnastego obrazka, chcę siąść i gapić się w ciszy przed siebie i chcę, żeby ktoś mi oddał moje ostatnie kilka lat prawdziwego życia”. Ale nigdy im tego nie powiem. Tylko Wy wiecie.
A miałaś szansę od nich odpocząć? Każdy potrzebuje czasu tylko dla siebie, więc może wyskocz sama gdzieś na jakiś weekend w spa czy city break? A choćbyś miała leżeć przed telewizorem w hotelu i oglądać durne reality show. Daj sobie za nimi zatęsknić.
Jesli nie potrafisz zyc prawdziwie majac dzieci, to raczej bedziesz miala z tym problem rowniez bez nich.
No niestety, ale nie masz racji. Nie każdy sposób życia "pasuje" do posiadania dzieci. Prawdziwie żyć można na wiele sposobów. Każdy człowiek ma swoje własne potrzeby w tym temacie. No i nie każdy nadaje się do posiadania dzieci. Jeśli ktoś spełnia się jako astronauta i to jest dla niego prawdziwe życie, to może mieć z tym trudności posiadając dzieci (jeśli będzie chciał być obecnym w ich życiu rodzicem).
Z tym, że o takich rzeczach naprawdę trzeba myśleć zanim się na te dzieci zdecyduje. Dzieci to nie zabawki, ani nie jazda próbna.
Myślę, że oboje Państwo mają rację. Dużo tutaj zależy od człowieka. Jeśli ktoś po prostu obwinia dzieci za swoje życie na zasadzie "Osiągnąłbym wszystko, gdyby nie one" to pewnie i tak by nic nie osiągnął nawet bez nich, a nawet jakby z nimi wszystko osiągnął to i tak mówiłby jak to one mu przeszkadzają, a bez nich zrobiłby jeszcze więcej. Ot, typ człowieka, który w życiu nic nie zrobi, ale gdyby nie wszyscy wokół to on by już był władcą wszechświata. Ale też właśnie, jeśli ktoś naprawdę nie chce mieć dzieci, ale ma je, bo "wypada", czy też jego styl życiu jest wysoce nie "dziecio-lubny" to naprawdę dzieci mu mogą popsuć plany tak jak wspomina Pani Elbatory (o, chyba po roku patrzenia na Pani nick skojarzyłam go z Elżbietą Batory, Pani wszystko wie, więc chyba też zna Pani wiele wersji jej historii). Ale dużo będzie zależało od człowieka. Znajdzie się ktoś, kto wyruszy w podróż dookoła świata z dzieckiem na rękach, ale też będzie ktoś, kto nawet sam z kanapy nie wstanie, a potem jak pojawi się dziecko zacznie mówić, że by podróżował, gdyby nie dzieci. Czyli istotnie jest wiele stylów życia, które mogą stać się bardzo problematyczne, gdy w nich pojawią się dzieci, nawet niemożliwe. Ale jest też wielu ludzi, którzy wszystkich obwiniają za to, że sami nic nie zrobią i po prostu tak samo obwinią dzieci jak i każdego innego, byle nie samych siebie.
Tak, mój nick wziął się od królowej Batory. Co prawda ani nie czuję się królową, ani nie mam morderczych skłonności, ale swego czasu rzeczywiście bardzo dużo o niej czytałam i uważam jej historię za dość fascynującą.
Oczywiście masz rację, całe mnóstwo osób nic nie robi ze swoim życiem, szukając przy tym wymówek i zwalając na innych. Natomiast komentarz Ultraviolet zabrzmiał mocno tendencyjnie, tak jakby każdy, kto nie potrafiłby sobie ułożyć życia z dziećmi, nie mógłby zrobić tego również bez dzieci, a to nie jest prawda.
Mam na przykład taką bliską znajomą, która dużo podróżuje, ale robi to budżetowo, sypia po hostelach albo pod gołym niebem, jeździ autostopem, pracuje w zamian za jedzenie i nie ma możliwości, by mogła to samo robić z małym dzieckiem. Takie życie daje jej szczęście.
Troche nadinterpretujesz elbatory. Po pierwsze pisalem o ogolnej tendencjj, po drugie nie o przypadkach ekstremalnych.
Ogolnie z dziecmi od roku, no moze dwoch lat, da sie robic praktycznie wszytko to co sie robiloby bez nich. Sa oczywiscie ograniczenia oraz dluga lista rzeczy, ktore trzeba dodatkowo uwzglednic ale zasadniczo nie sa zadna przeszkoda.
Powtorze. Nie kazdy, nie zawsze, nie wszystko ale prawie kazdy, prawie zawsze, prawie wszystko.
Zgadzam sie za to bez jakichkolwiek zastrzezen, ze aby dzieci miec, powinno sie tego naprawde chciec. Inaczej unieszczesliwia sie spora grupe ludzi.
Da się robić to samo jedynie w teorii. W praktyce to nie wyjdzie.
Nie poczytasz ciągiem książki bez odrywania się, nie obejrzysz 4 odcinków serialu, nie ugotujesz w spokoju dwudaniowego obiadu, nie założysz słuchawek na cały dzień, wyłączając się z rzeczywistości, nie pójdziesz do pracy, jeśli masz pod opieką dziecko, nie wyjdziesz spontanicznie na imprezę, do znajomych, na rower, pobiegać, na siłownię, na zakupy - wszystko trzeba planować pod dziecko. Nie pojedziesz na takie same wakacje jak bez dziecka, cały wyjazd będzie wymagał więcej nakładu finansowego, czasowego, energetycznego. Mogłabym tak wymieniać. Jak widzisz, nie chodzi o przypadki ekstremanlne, tylko o zwyczajne czynności. Tak, teoretycznie możesz wykonywać większość tych samych czynności, ale to nie będą takie same czynności, czyli nie będą one w ciszy, spokoju, nie będą spontaniczne i beztroskie.
I to całkiem zrozumiałe, jeśli kto woli nie odwracać uwagi od dziecka i nie skupiać jej na książce, filmie czy muzyce, bo wie, że ma ruchliwe dziecko, które wystarczy spuścić z oka na sekundę, by coś sobie zrobiło. I jak najbardziej taka osoba może powiedzieć, że nie jest w stanie robić przy dziecku tego samego, co robiła bez dziecka. I uwierz, że to nie są ekstremalne przypadki, a dość częste. Wiesz ile osób mówi, że wariuje siedząc w domu z dzieckiem i nie mogąc się odezwać do żadnego dorosłego przez cały dzień? I znowu, w teorii może wyjść się z kimś spotkać, ale w praktyce wszyscy pracują, są zajęci, mają swoje hobby czy inne plany. I to nie to samo co możliwość wyjścia do ludzi, do swojej pracy, czy na siłownię.
Ja sama planuję mieć dziecko w najbliższym czasie, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Bo tu nie chodzi o to, czy możemy robić te same rzeczy, tylko czy możemy je robić w taki sam sposób.
OK elbatory, staralem sie Ciebie chronic przed ta straszliwa prawda ale skoro juz za niedlugo planujesz miec dziecko, musze przyznac Ci racje. Nic nigdy nie bedzie takie jak wczesniej. Teraz to juz tylko placz, nerwy i zgrzytanie zebow. Ani chwili dla siebie, ani momentu spokoju. Zamiast tego wrzaski, pieluchy i zgryzoty. A jak juz bedziesz stara i zniszczona to uslyszysz, ze bylas powodem wielu traum, za ktorych przepracowanie Twoje dziecko bedzie zostawiac polowe swojej pensji u terapeuty.
Wkraczasz na powaznie w swiat doroslosci, wiec nie moglem dluzej przed Toba tego ukrywac. Trzymaj sie cieplo i korzystaj z ostatnich chwil swojej wolnosci.
Rany, po co te sarkastyczne skrajności, skoro to zupełnie nie o to chodzi? Nie wiem, czy nie umiesz czytać ze zrozumieniem, czy brak ci argumentów, więc już się bierzesz za atakowanie mnie, co jest mega słabe, ale ja nigdy nie napisałam, że życie z dziećmi to ciągła męczarnia i brak chwili dla siebie.
Życie z dzieckiem może być cudowne, może być spełnieniem marzeń, może być pełne radości i uśmiechu, ale pod warunkiem, że się takiego życia chce. I ja wiem, że moje takie będzie, bo mam wspaniałą partnerkę, kochającą i wspierającą rodzinę, cudownych przyjaciół, ale przede wszystkim dlatego, że ja wiem czego chcę od przyszłości. Wiem, że nasze wakacje będą inne, ale wciąż będą (już nie z plecakiem i pod namiotem w dziczy, tylko teraz all inclusive), wiem, że będę miała mniej czasu na hobby i przyjaciół, ale wciąż będę (w odróżnieniu od ludzi, którym się wydaje, że nie zmieni się nic, bo ultraviolet czy inny samozwańczy kołcz z internetu tak powiedział, a potem są wielce zdziwieni, że jednak nie mogą już wychodzić do klubu co weekend). Widzę, że potrafisz przewidzieć przyszłość i wiesz, że będę powodem traum i terapii moich dzieci tylko dlatego, że jestem świadoma tego, jak wygląda rodzicielstwo i przygotowuję się do tego.
Jeśli nadal nie rozumiesz o co chodzi, to spróbuję tak prosto i łopatologicznie, żeby każdemu się udało.
Owszem, z dziećmi już NIGDY nie bedzie tak samo jak bez dzieci. Nie ma takiej możliwości. Jak masz kota to też nie będzie tak samo jak wcześniej. Tak wygląda życie, że jeśli coś w nim zmieniamy, no to... zmienia się ono. Naturalna kolej rzeczy. Ale to nie znaczy, że to życie ma być gorsze. To zależy od człowieka. Dla kogoś, kto chciałby żeby było tak jak wcześniej i tęskni za tym życiem, nowe może być gorsze. Dla kogoś, kto był świadomy zmian, chciał ich i był na nie gotowy, może być nawet lepsze.
Jeśli masz dzieci i wciąż uważasz, że nic się w twoim życiu nie zmieniło, to pogadaj z żoną, możesz się dowiedzieć ciekawych rzeczy.
Oj elbatory, twierdzisz ze Ciebie atakuje a Twoja pasywna agresywnosc szczerzy kly niczym wilk. Juz nie bede wspominal, ze nazwanie mnie kolczem uwazam za obelge ale tego nie moglas wiedziec, wiec przelkne to po prostu.
W ramach deeskalacji nie odpowiem szpadlem na lopate, zadowalajac sie saperka.
Na to, ze wszystko plynie i nic nie bedzie dokladnie takie jak kiedys, wpadl juz ten stary piernik Heraklit. Dowcip w tym, ze nie ma to nic wspolnego z dziecmi. Czlowiek w wieku 20 lat a ten sam czlowiek w wieku 40 lat, to zupelnie rozni !udzie. Niezaleznie od tego czy sie w miedzyczasie rozmnozy czy tez nie. Tak czy owak juz NIGDY nie bedzie jak kiedys. Cokolwiek nie zrobisz. Usprawiedliwianie sie / uzasadnianie, ze marnuje sie zycie przez wlasne potomstwo jest wymowka ludzi slabych i / lub leniwych.
Rzeklem.
Nawiasem. Z dzieckiem to tylko all excuse me? Dlaczego? Z pieciolatka przeszedlem niejedna via ferrata. Dwa lata pozniej spalismy na podlodze schroniska po wedrowce na pirenejskim lodowcu. Plywalismy po i w Atlantyku.
Ograniczenia sa glownie w naszej glowie. Tych obiektywnych jest naprawde niewiele.
Oczywiście, że dzieci mają ogromny wpływ na zmiany. Mam w rodzinie prawie 20 dzieci i dosłownie każdy rodzic twierdzi, że ich życie zmieniło się o 180 stopni. Tylko twoje się nie zmieniło. A pytałaś żony, jak już radziłam poprzednio?
A teraz zupełnie szczerze i nieironicznie - gratuluję udanego życia. Serio, jeśli dziecko naprawdę nic w twoim życiu nie zmieniło i możesz robić dokładnie to co robiłeś wcześniej w dokładnie ten sam sposób (mam tylko nadzieję, że nie kosztem żony), to masz ogromne szczęście. Szkoda tylko, że sam nie rozumiesz, jak wielkim jesteś szczęściarzem i wydaje ci się, że tak wygląda (lub może wyglądać) życie każdego, kto się na dzieci decyduje. Twoja narracja nie różni się niczym od bananowego dzieciaka, który twierdzi, że każdy jest kowalem własnego losu, podczas gdy jego los został wykuty przez bogatych rodziców. Ty robisz to samo. Poszczęściło ci się, masz zdrowe dziecko, które lubi taki sposób spędzania wolnego czasu, masz wystarczająco dużo czasu, zdrowia, energii i pieniędzy, by sobie na takie życie pozwolić. Jesteś uprzywilejowany i tego nie widzisz.
A dlaczego (w moim przypadku) z dziećmi tylko all inclusive? Bo moja partnerka nie jest fanką aktywnych wakacji. Jak dotąd aktywnie jeżdżę z przyjaciółmi, a by odpocząć z partnerką. Oczywiście z dziećmi będę częściej jeździła na wyjazdy rodzinne, niż z przyjaciółmi. Właśnie tym jest, między innymi, rodzicielstwo. Nieustannymi wyborami, priorytezowaniem pewnych spraw. Jeśli moje obecne życie to praca, nauka, rodzina (całkiem spora), 3 różne hobby, spotkania z przyjaciółmi, podróże, psy i wolontariat, to jak ty sobie wyobrażasz, że do tego dojdzie jeszcze dziecko i NIC się nie zmieni? Bo ja wiem, że to jest niemożliwe. Będę musiała coś zmienić, przewartościować, z czegoś zrezygnować. Bo doba ma tylko 24 godziny, a ja już teraz często nie na wszystko mam czas. I gdybym nie była gotowa na te zmiany, to bym się na dziecko nie decydowała.
I tylko o to mi chodzi, że ludzie często się na dziecko decydują, gdy na te zmiany nie są gotowi, a później cierpią i żałują podjętych decyzji. I nie oznacza to, że ich wcześniejsze życie było gorsze czy mniej pełne.
Nie chce mi się już dłużej tego wałkować. Ty masz swoje zdanie, ja swoje. Ty uważasz, że dzieci nic nie zmieniają, ja uważam, że zmieniają wszystko. Tutaj możemy się rozstać, bo ani ty mnie do swojego zdania nie przekonasz, ani ja ciebie. Nie ma w tym nic złego, nie trzeba się zgadzać we wszystkim. Jeszcze raz gratuluję udanego życia i życzę ci, by ta bańka, którą sobie stworzyłeś, nigdy nie pękła.
Ustal z mężem, żeby on chodził na wywiadówki, a Ty w tym czasie odpocznij? Oszczędzaj i wysyłaj je na kolonie i obozy zimowe? Na kolejny rysunek odpowiedz "a teraz narysuj coś tylko dla taty/rodzeństwa/sąsiada/dentystki i zobaczysz co on/ona powie."
Nie jestem psychologiem, ale nie ma opcji powiedzieć dzieciom "dzisiaj jestem zmęczona, ocenie obrazek jutro rano"? Serio pytam, bo martwię się, że będę złą matką.
Jesteś pewnie zmęczona, kilka godzin od czasu do czasu nie rozwiążą lat biegania.
Może lepiej ustalić jeden dzień w tygodniu na oglądanie obrazków i nazwać go dniem wystawy. W ten dzień mama (albo po prostu rodzice, ale tu akurat chodzi o nią) siedzi, dostaje/robi sobie kawę, a jej dzieci mają za zadanie zaprezentować dzieła z minionego tygodnia. Niech dziecko traktuje to jako wystawę swoich prac i wybierze najlepsze. Ale dobrze by było, gdyby była to też zabawa i spędzenie czasu z rodzicem.
Dobrze jest uczyć dzieci, że mama też musi czasem odpoczywać. Czyli np. powiedzieć że teraz masz pół godziny dla siebie, bo potrzebujesz i żeby przychodzili tylko z ważnymi sprawami
A co byś zrobiła z tym wolnym czasem?
Ja swoje dzieci czasem zostawiam na nocleg u babci - wracają drugiego dnia po obiedzie. Więc wolny wieczór, poranek i przedpołudnie. I zawsze gdzieś koło południa już się kręcę, bo czekam na te dzieci. Pusto mi bez nich w domu.
A jak za długo w tym domu są, to czekam z utęsknieniem na kolejną propozycję babci, że weźmie ich na noc.
To że Ty nie umiesz się zająć sobą w wolnym czasie i nie wiesz jak go spożytkować, nie znaczy, że my nie umiemy. To akurat chore opierać swoje życie na dzieciach, bo koniec końców, dzieci dorosną i się wyprowadzą, a Ty będziesz matką bluszczem.
O proszę. Znasz przyszłość. To mam dwa pytania. Będziesz taki chamski całe swoje życie, czy Ci przejdzie?
A drugie - jakie numery skreślić, żeby wygrać milion?
@ Postac: Na pierwsze pytanie nie znam odpowiedzi ale na drugie już owszem.
Musisz skreślić prawidłowe numery.
To twoje dzieci się nie wyprowadza?🙉🙊
Nie wiem, czy moje dzieci się wyprowadzą. Mam nadzieję, że nadejdzie dzień, w którym się w pełni usamodzielnią: czy będą mieszkać sami, czy z nami. Ale jest to proces stopniowy. Teraz poświęcam im 90% czasu, gdy są w domu. Albo zajmując się nimi, albo przygotowując coś dla nich (jedzenie, ubrania etc). Zostają u babci nieregularnie, więc łatwo sobie zaplanować coś na wieczór, wyspać się. Ale trudno jest coś zaczynać coś czasochłonnego, gdy wiesz, że oo południu znów nie będzie czasu. I znów. I znów. A następny raz bez dzieci za miesiąc. Albo dłużej.
To była odpowiedź na twoje “O proszę. Znasz przyszłość”.
A ja odpowiadałam na całość. Szczególnie "dzieci dorosną i się wyprowadzą, a Ty będziesz matką bluszczem". Ani nie wiem, czy się wyprowadzą, ani nie wiem, jak ja na to zareaguję. Ale patrząc na model rodziny w którym wyrosłam i moje obecne nastawienie mam małe szanse na bluszcza. Jak tak, to teraz powinnam być helikopterem.
Zawsze to, co robimy jest ważniejsze od tego co czujemy, bo na emocje nie mamy wpływu ale na to co robimy to już tak. Tak więc powiem że nie jest z tobą jeszcze najgorzej
Buahaha xd