#8Zdp1
Skończyłem w tym roku maturę i z powodu nadmiaru czasu zacząłem rozglądać się za jakąś pracą wakacyjną. Miałem w planach pojechać gdzieś za granicę, no ale cóż - nie wyszło. Więc szukałem czegoś na miejscu i w końcu wylądowałem w zakładzie, który zatrudnia ponad 3 tysiące osób. Praca w teorii ciężka - maszyny, zapiernicz, ciepło i patrzą na ręce. No właśnie nie do końca.
Od 4 tygodni (pracuję jakieś 7 tygodni) nie ma dla mnie pracy, bo cała linia produkcyjna jednego produktu (akurat tego, przy którym pracuję) poszła na urlop, są przeglądy maszyn, a ja jako, że nie mam urlopu błąkam się po zakładzie. Co lepsze chodzę co tydzień do pracy w soboty (soboty są dodatkowo płatne tak jakbyś był dwa dni w pracy, a nie jeden dzień i rzadko ludzie chodzą, bo nie chcą ich brać) mimo, że nie mam co robić. Spałem już za regałami, grałem 8 godzin w toalecie na telefonie, czasem znajdzie się jakaś mała praca, czasem szukają jakiegoś zajęcia specjalnie dla mnie typu czyszczenie nikomu niepotrzebnych pudełek albo taśmy, która dzień później zostaje wymieniona. Ale jako, że mam dużo czasu mam okazję żeby poobserwować i poznać ludzi (imiona zmienione).
Jest na przykład taki Marian, który robi 12 lat, mnie przydzielili do niego na dwa dni. Cały czas pytał czy tak może być, czy robi dobrze i czy wszystko w porządku. Ja nie musiałem robić nic, więc tylko nadzorowałem, chociaż aż się z tym głupio czułem. Jego zmianowy kolega robił sobie panini na prasie do wytłaczania logo (dwie płyty, które się nagrzewają, a następnie zaciskają). Był agent, który w tej samej prasie próbował zrobić omlet, niestety jajko się rozlało brudząc całą prasę. Jeden z pracowników miał ciekawy zwyczaj łapania starszych kobiet za tyłek. Został przydzielony w nowe miejsce, bo akurat brakowało ludzi. Złapał majstrową za tyłek, bo akurat nie miała swojego fartucha (każdy "stopień" pracownika ma swój "mundur", tak żebyś wiedział kto ma nad tobą władzę). Nie mam pojęcia jak mu się to upiekło, ale pracuje dalej.
Jeden gość regularnie był napruty w pracy. Co ciekawe przychodził praktycznie trzeźwy, okazało się, że przynosił wódkę w jogurcie pitnym i sobie popijał. Został zwolniony, przyszedł znowu jako nowy pracownik po dwóch tygodniach. Został przyjęty. Było kilku, którzy handlowali trawką, jeden z nich przyniósł jebitnego węża na parking dla pracowników i po pijaku nim wymachiwał w stronę ludzi. Został zabrany na izbę wytrzeźwień.
Inna sprawa - kradzieże. Ludzie tu kradną na potęgę. I to często jakieś nic nie warte rzeczy, biorą co da się wynieść nawet jeśli jest im niepotrzebne. Ja wykrajam rzepy, ale maszyna od 4 tygodni stoi. Rzepy dostaję w 25 metrowych rolkach. Maszyna stoi, a 12 rolek rzepów już nie ma. 300 metrów, zgłosiłem majstrowi, żeby nie było na mnie, a on powiedział, że to norma.
W dużych zakładach produkcyjnych już tak jest. Nawet złodziej musi wyrabiać normę.
Limit znaków mnie ograniczył, jeśli kogoś zaciekawiło, to mogę napisać coś więcej ;)
Mnie bardzo ciekawi
Slawson - mnie zaciekawiło czy masz wielu kolegów i koleżanki. Pytam, bo tacy zasadniczy ludzie potrafią mieć problemy z nawiązywaniem relacji międzyludzkich w tym złodziejskim kraju.
Opowiadaj, myślę, że znajdziesz odbiorców :)
Majer zależy czy pytasz o pracę, czy o życie prywatne. Jeśli o życie prywatne, to raczej nie narzekam na brak znajomych. A w pracy, no cóż, kto pracował, ten wie, że w pracy nie ma przyjaźni. Nie zrozumcie mnie źle, wszyscy w moim otoczeniu są bardzo mili, często z kimś sobie porozmawiam jak mam chwilę wolnego, ale sam byłem świadkiem jak dwie baby(bo kobietami nie da się tego nazwać) pobiły się, bo jedna dostała 30 złotych więcej premii od drugiej. Zresztą jeśli tylko chwilę zrobisz przestój w pracy zaraz pojawi się grono osób wielce pokrzywdzonych, bo on ma lepszą pracę, bo może sobie zrobić przerwę teraz. Ludzie z jednej strony są bardzo mili, a z drugiej zawistni, nie wiadomo tak naprawdę kto jest kim, kto mógłby Ci pomoc a kto oczy wydrapać :P
Też mam podobną historię. Z tym, ze ja akurat musiałam ostro zapieprzać, a ukraińcy robili połowę tego, co ja na drugiej linii, na tym samym stanowisku. Wszyscy kłamali, byly wredne baby, kłotnie, nieustanne nadgodziny, gdzie linii ukraińskiej zdarzalo sie konczyc eczesniej bo ich plan byl mniejszy...masakra ;p 2 i pol miesiac wytrzymalam.
Takie realia - kuzynka pracowała w Disneyworld pod Paryżem. Jeden z jej znajomych miał cały dom UMEBLOWANY sprzętami z disneyworld a przedewszystkim z tamtejszego hotelu. Jakim cudem wyniósł wielki dywan do salony z hotelu - kuzynka nie ogarneła.
Opowiadaj koniecznie!
Nie pisz. Nikogo nie obchodzą te hujowe smęty.
Pracowałam kiedy na fabryce produkcyjnej, wiem dokładnie o czym mowisz. A najgorzej z tymi których powinni zwolnić, każdy ich zgłasza, a oni zawsze jakimś cudem zostają...
Nie no, wszystko spoko, ale... Po co komu 300m rzepów? Albo ze mnie taki osioł, że nie wiedziałabym nawet co z tym zrobić, komu sprzedać, czy cokolwiek, albo złodziej zrobił z tego coś na kształt gigantycznej pajęczej sieci i się do tego przykleja, bo... No nie wiem. Lubi? To jedyne, co mi przyszło do głowy.
Na pewno kiedyś przydasie.
Raczej nie zabrała tego jedna osoba, ciężko mi powiedzieć. Ja nie wiem co miałbym zrobić nawet z jednym metrem, ale niektórzy ludzie mają tam najwyrazniej mentalność typu: jak już nie ma co zabrać, to sobie chociaż rzepa zabiorę.
Metr czy dwa rzepów akurat mógłby się wielu osobom przydać do wszycia w ubranie, plecak czy coś. Większa ilość raczej nie. A cenowo to są grosze i nikt tego nie sprzeda. Raczej kilkadziesiąt osób wzięło po trochę...
Jeszcze na studiach pracowałam w niedużej sieciówce z burgerami. Nasz lokal miał lokalizację zaraz za starówką ale trzeba było wiedzieć o nim żeby trafić. Także klientów nie było za wiele. Często było tak, że były godzinno- dwugodzinne przestoje. Wtedy z osobą z kuchni oglądaliśmy filmy na służbowym tablecie, graliśmy w gry, wychodziliśmy na spacery na zmianę, tworzyliśmy własne potrawy z produktów dostępnych na kuchni. Ja rozkładałam sobie kartony na zapleczu, poza zasięgiem kamer i potrafiłam przespać godzinę, pół torej, kolega z kuchni budził mnie tylko jak ktoś przyszedł abym przyjęła jego zamówienie. Raz nawet udało mi się namalować 30 ilustracji na konkurs :) Jednak hitem był kolega, który w czasie pracy potrafił jechać na drugi kobiec miasta i robić interesy w lombardzie :D Super było to że nie zaniedbywaliśmy klientów. Chociaż dostawaliśmy tam 10zł za godzine, to była najlepsza praca jaką w życiu miałam :D
Praca na produkcji... Kiedyś pracowałam w piekarni. Gość podpieprzył 10kg masła, podzielił się z kolegą, kolega wziął masło i na niego nakablował. Gość stracił robię, kolega nie :p
U mnie w zakładzie jest podobnie. Jeden poszedł na majówkę i jeszcze nie wrócił. Nic mu nie zrobią ponieważ dobry pracownik i coraz trudniej o takich.
Czyli standardowa fabryka ;)
Państwowe firmy takie są
Pracujesz w firmie zarzadzanej stylem automotive. I pewnie jeszcze starej kupionej przez korporacje. Tz. była kiedys polska firma mało rentowna i ja japońce lub inna nacja kupiła. Same zachowania o tym świadczą.
Jeśli chodzi o drugą część to mylisz się w stu procentach. Jeśli chodzi o pierwszą - nie mam pojęcia, nie zaglebialem się, nie zamierzam zostać na dłużej, więc ta informacja nie była mi do szczęścia potrzebna ;)