#FKAau
Pamiętam wykręcanie rąk, rwanie włosów, podduszanie. Jak targał moją wówczas 3-letnią siostrę, bo popuszczała. Jak rzucał mojego starszego brata po meblach, aż się rozwalały. Jak przy przepytywaniu mojej drugiej siostry z historii zwracał uwagę na każdy nic nieznaczący szczegół, nazywając ją debilem. "Złamana szczęka goi się długo" - do mojego 14-letniego brata, gdy ten chciał go powstrzymać przed biciem mnie. "Nie lubisz przemocy? Ja kocham" - gdy dusił 11-letnią mnie, a potem zostawiał na podłodze i jeszcze targał za włosy, bym wstawała i sprzątała cały dom.
Dziś nic takiego się nie dzieje. Tuli mnie, mówi, że kocha. Chce wychodzić na miasto, dzieli się książkami i filmami. A ja zawsze jestem przy nim czujna. W sumie to go nienawidzę. Tak samo jak mojej matki. Naprawdę mocno nienawidzę. Wcześniej ciągle miałam przebłyski wspomnień. Koszmary senne. Głosy w głowie. Starałam się medytować, przerabiać to sama ze sobą, że to się już nie dzieje. I wychodziło. Potrafiłam być szczęśliwa.
Ale mój ojciec przyjeżdża niedługo i to we mnie odpaliło takie uczucia, których nie czułam dawno. Boli mnie, że mieszkam z nimi, mimo że nienawidzę. I to się nie zmieni już nigdy. Brat mi mówi, bym opuściła dom, gdy skończę 18 lat, że przeprowadzę się do niego. Żebym urwała kontakt. Ale ja kocham swoje młodsze siostry. Mocno. One mają 13 i 4 lata. I nie chcę ich zostawiać, nawet jeśli nic im już nie grozi.
Każdego dnia staram się znów medytować, uspokajać siebie. Staram się myśleć o pozytywach. "Co było to było, co będzie to będzie, co jest - jest dobre, jeśli ty tego chcesz''. I działa aż do czternastej, gdzie napada mnie smutek. To, czy dostanę przebłysku wspomnień to loteria. Jeśli tak, stanę się rozdrażniona, będę chciała wszystko zniszczyć. Zamknę się i będę ryczeć i jęczeć jak wariatka w kaftanie. Będę brzmieć potwornie i szalenie. Tak się stało wczoraj. Potem moje serce zaczęło mocno bić, zaczęłam tracić oddech, moje żyły "pękały", aż krew mnie zalewała, dostawałam bolesne skurcze od napinania mięśni i tylko krzyczałam ze strachu, że wszystko zawsze będzie takie samo.
Boję się kolejnych dni, ludzi, rutyny, domu. Wariuję. Nie mam nad sobą kontroli.
Zacznijmy od tego, że to, że ojciec nagle przestał Was katować nie oznacza, że musisz mu cokolwiek wybaczyć czy nagle zacząć go kochać. Nie ma też nic dziwnego w tym, że nie ufasz rodzicom, nie zasłużyli sobie na to. Przeprosili Was w ogóle, czy tylko pewnego dnia zaczęli się normalnie zachowywać? (tak, gesty są ważne, ale w tej sytuacji dzieciom należą się przeprosiny, jakaś próba wytłumaczenia, choć tak naprawdę takiego okrucieństwa wytłumaczyć się nie da.)
Rzeczywiście ciężko byłoby utrzymywać kontakt z siostrami bez udziału rodziców, skoro jedna ma tylko 4-latka, ale to nie znaczy, że musisz z nimi mieszkać. Masz brata, na którym możesz polegać. Skorzystaj z oferowanej pomocy. Jeśli zostaniesz w domu rodziców, to Twój stan psychiczny się nie poprawi, a musisz zacząć myśleć o sobie.
Myślę, że te obawy o młodsze rodzeństwo mogą nie być bezpodstawne. Zwykle tacy źli ludzie nagle są mili jak tracą przewagę. Czyli Pani autorka już ma siłę się bronić i wiadomo, że jest odpowiednio zaradna, żeby poradzić sobie sama, to zaraz może się wyprowadzić. A wtedy kto będzie zajmował się domem? Rodzice potrzebują jakiegoś niewolnika do tego. Więc jak ojciec zauważył, że już może jest za słaby, żeby po prostu przetargać za włosy i zmusić do usługiwania, a do tego widzi, że jak będzie tak robił to zaraz się wyprowadzi i będzie problem, to nagle zrobił się milutki na zasadzie "zostań i sprzątaj". Jakby Pani autorka się wyprowadziła to mógłby tak zacząć dręczyć młodsze dzieci, zmuszać je do przejęcia obowiązków Pani autorki, wiedząc, że jest od nich silniejszy i jeszcze kilka lat zostaną. Zanim ta 13 letnia się wyprowadzi będzie mógł już "wytresować" tę 4-letnią. A zanim ona się wyprowadzi to dużo czasu minie. A on wtedy albo zdąży już umrzeć, albo jak wszystkie się wyprowadzą zacznie "byłem takim dobrym ojcem, a dzieci nie chciały ze mną rozmawiać, a teraz mnie samego zostawiły" kompletnie pomijając ten fragment jak je katował. Ot, opowie od momentu typu dzisiaj, że on się pyta Pani Autorki czy pójdą na lody, a ona się wyraźnie go boi, potem, że jaka ona zła, że się wyprowadziła i wcale nie chce z nim rozmawiać. Najlepiej by było jakby ten już mieszkający dalej brat mógł adoptować te najmłodsze, bo nie wiadomo co im ojciec zrobi jak tylko Pani Autorka nie będzie patrzeć. Ale wiadomo, że musi się wynieść i odciąć, żeby móc być szczęśliwa i zasługuje na szczęście. Może da się coś zrobić, żeby jakoś pomóc wszystkim na raz, żeby wszyscy byli szczęśliwi?
@Meanness
Też przyszło mi do głowy, że zmiana mogła zajść ze względu na to, że autorka i jej brat byli już na tyle duzi, że mogli się bronić. Ale autorka będzie w stanie lepiej pomóc rodzeństwu, jeśli sama nie będzie już w domu. Młodsze rodzeństwo ją pewnie kocha i jej ufa, a ona szybko zauważy, że coś jest na rzeczy - zwłaszcza, że starsza młodsza siostra ;) będzie wtedy mieć 15 lat.
Niestety, ale dopóki znów coś się nie stanie i nie zostanie to zgłoszone, to nie ma szans, aby brat kogokolwiek adoptował.
@ohlala Przepraszam za kłopot. Pani ma bardziej rację.
@Meanness
Masz swoje zdanie i masz prawo je wyrazić. :)
przykro mi z powodu tego, co cie spotkalo
u mni nie bylo az takich dramatow, ale stary dzis wypiera sie wszystkiego twierdzac, ze robie z siebie ofiare
zastanow sie nad terapia i zgloszeniem ich z art. 207 kk, ale wtedy musicie byc gotowi np. na zostanie rodzina zastepcza dla siostr
Mój teraz jest( albo udaje) wspaniałego dziadka, ale że był koszmarnym ojcem to nie pamięta.
Przemoc domowa przedawnia się po 3 latach, więc należy to zgłosić, jeśli ten czas jeszcze nie minął. Jeśli minął to zamontowałabym w domu kamery i po wyprowadzeniu się monitorowała sytuację. Przemocowiec nie zmienia się nagle. Ale jak to napisano w jednym z katolickich poradników wychowania, trzeba przestać bić, gdy osiąga przewagę. Ty ją masz więc mogą nic nie robić. Siostry mogą jej nie mieć. Dlatego kamery i ewentualne dowody, żeby im odebrać dzieci.
Jesteś w błedzie. Nic sie nie skonczylo oni sa wciaz tacy sami - egoisci idacy po najnizszej lini oporu, teraz tylko zmienil sie rozklad ryzyka ich priorytety. Bandyci zazwyczaj potulnieja i niewinnieja na sali sadowej, nie dlatego ze stali sie lepszymi ludzmi, tylko ze w ten sposob dostaja krotszy wyrok lub nawet uniewinnienie i szybciej moga wrocic do wczesniejszej dzialalnosci...
Ogarnijcie sie jakos zyciowo z bratem, wyzsza edukacja raczej nie wchodzi w rachube ale jest pelno klasycznych zawodow opartych na umiejetnosciach (tzw. fach), w ktorych mozna zarobic sensowne pieniadze. Potem zorientowac sie jak wyglada sytuacja z opieka spoleczna, i czy udalo by oskarzyc/skazac rodzicow o znecanie sie (dowody/swiadkowie) zabrac siostry do siebie, wraz z 500 i alimentami i wychowac je samemu, przy okazji odcinajac rodzicow od dojenia z was kasy za pare lat.
A co do kartoteki, nie orientuje sie - z jakiej paki dzieciak mialby miec kartoteke z racji uciezki? Czym to sie rozni od zakladania kartoteki przypadkowemu gosciowi ktory dostal wpie* i nie chce powiedziec od kogo?
Swoja droga, czy zakladanie kartoteki w takiej sytuacji nie jest jakas patologia?
Obrona konieczna i mozliwosc ucieczki sa przecierz ze soba mocno zwiazane. W konsekwencji czego, odbierajac komus prawnie (delegalizujac) mozliwosc ucieczki musimy dac cos w zamian, bo inaczej zostaje tylko walka...
Może idź do psychologa?
Jeżeli Twój brat jest pełnoletni, to nie może wnioskować o odebranie praw rodzicielskich rodzicom i przejąć opieki nad Tobą i siostrami?
,,Potem moje serce zaczęło mocno bić, zaczęłam tracić oddech, moje żyły "pękały", aż krew mnie zalewała, dostawałam bolesne skurcze od napinania mięśni i tylko krzyczałam ze strachu, że wszystko zawsze będzie takie samo''
To wygląda na atak paniki, co jest normalne przy życiu w ciągłym stresie. Nie możesz dalej tak żyć. Oskarż rodziców o przemoc domową.
I koniecznie psychiatra, leki. To co opisujesz to jest trauma, nieprzepracowana trauma. Twój mózg dalej funkcjonuje w systemie zagrożenia, palą Ci się czerwone lampki non stop. To męczy. Tu medytacja nie pomoże. Psychiatra jest lekarzem pierwszego kontaktu, nie potrzebujesz skierowania, ewentualnie możesz udać się do najbliższego szpitala psychiatrycznego i opisać swoje objawy.
Do 18tki masz jeszcze dwa lata, a w tym czasie dużo rzeczy może ci się wyklarować, ale moja pierwsza myśl to było by się wyprowadzić, ale gdzieś niedaleko. Byś nadal mogla się często widywać z siostrami, zapraszać do siebie, a jednocześnie nie przebywała ciągle z rodzicami.
A tak na teraz, to przydałaby się wizyta u psychoterapeuty... Jeśli nie masz możliwości, to może telefon zaufania dla młodzieży (116 111)? Tam ci może coś podpowiedzą. I wiem, że wszyscy reklamują medytacje i techniki uspokajające, ale może tobie potrzeba właśnie wyładowania tych emocji? Może jakiś sport, sztuki walki by ci pomogły?
a masz kogoś kto potencjalnie mógłby Ci na miejscu pomoc?
Brzmi jak PTSD a z tym sama sobie nie poradzisz