Muszę przyznać, że męczy mnie widok kolejnego „anonimowego”, gdzie autor/ka mówi, jakie jego /jej życie jest trudne, ciężkie, okropne, że znowu płacze, nie ma przyjaciół, a tylko słabą pracę i nie najlepszy kontakt z rodziną albo jego brak. Do kurki wodnej, ludzie, zróbcie coś ze sobą... Swego czasu też miałam trochę problemów i przejmowałam się masą rzeczy, głównie źle się czułam i cierpiałam przez to, że za dużo myślałam. Chciałam, żeby moje życie było inne, ale nic z nim nie robiłam. Czasem mam wrażenie, że wszyscy są tacy przygnębieni, bo nie umieją przestać myśleć, zastanawiać się i zwyczajnie odpuścić. Czasem trzeba zaakceptować niektóre rzeczy takimi, jakie są, czasem można mieć na nie wpływ. Zawsze można pójść jeszcze raz na studia, wyjechać za granicę choćby na kilka dni. Zróbcie coś, co oderwie was od myślenia, że wasz świat to miasto, w którym mieszkacie, wasza praca i obowiązki. Nauczcie się nowego języka, poszukajcie hobby. A przede wszystkim zróbcie krok do przodu, nie patrzcie na to co macie, tylko na to, co możecie mieć. Jeśli macie już jakiś bagaż doświadczeń, a czujecie się tym przytłoczeni, to zostawcie to za sobą i spróbujcie od nowa. Nie trzeba zmieniać miejsca zamieszkania, żeby móc zacząć „żyć na nowo”. Zacznijcie od tego, by znaleźć jakiś cel i dążyć do niego bez względu na wszystko. Nie poddawajcie się i bądźcie pewni siebie, to wszystko zacznie się układać. A zawsze gdy nadejdą chwile zwątpienia, to powiedzcie sobie cicho pod nosem, że dacie radę i nie poddacie się. Jeśli czegoś chcecie, to walczcie o to, a nie marudzicie, że tego nie macie. Może to czego potrzebujecie jest tuż obok.
Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali do końca i życzę wytrwałości w szukaniu tego, co da wam szczęście i spełnienie.
Dodaj anonimowe wyznanie
"Zawsze można pójść jeszcze raz na studia, wyjechać za granicę choćby na kilka dni."
Naprawdę? Zawsze można? Nawet, gdy nie masz czasu dla siebie, bo przytłaczają cię obowiązki możesz pójść na studia? To z czego będziesz żyć? Nawet, gdy nie masz za co kupić jedzenia, to możesz wyjechać za granicę? Przyjmujesz tylko swoją perspektywę i nie rozumiesz, że nie zawsze rozwiązanie jest takie proste. Poćwicz empatię.
Sorki, ale jedyną moją myślą po przeczytaniu tego jest: ale pierdzielisz.
-Ojciec mnie gwałcił, matka alkoholiczka lała kablem od żelazka, mam depresje, nerwice i PTSD.
- a próbowałaś coś z tym zrobić i nauczyć się nowego języka?
A mnie męczą rady udzielane bez pytania. Gdyby wszystko było tak proste jak to przedstawiasz, nie miałby sensu zawód psychologa ani terapeuty. Każda sytuacja jest inna, każdy człowiek ma inne doświadczenia i inne możliwości do kształtowania własnej rzeczywistości - obecnej i przyszłej. Rady w stylu: jak Ci smutno, to idź pobiegać, naprawdę mało kiedy bywają przydatne. Zgoda, każdy może poprawić swój byt, ale nie każdy chce, ma siłę lub widzi w tym sens. Dla niektórych Twoje rady są tak absurdalne jak na przykład taka: rób od jutra 3 x 10 martwy ciąg, poprawisz posturę, będziesz silniejsza, będziesz miała wydajniejszy organizm. I co? Zamawiasz już sztangę? A może szukasz siłowni w okolicy? No właśnie. A to dziwne, przecież moja rada tylko by Ci pomogła.
Fakturę za usługi coachingowe puść na maila, na 23%.
Aha. Czyli narzekasz na cudze narzekanie.
Spoko, mnie, dla odmiany, to nie przeszkadza.
Odkryłaś przepis na szczęście i się nim dzielisz. Dziękuję. Nigdy bym na to wszystko nie wpadła. Teraz już wiem jakie to proste.
A jak jesteście głodni to...zjedzcie. Zgadzam się z autorem/autorką. Mądrego to nawel warto posłuchać
Najlepiej jakby głodni zjedli bezrobotnych. Od razu dwa problemy na świecie rozwiązane.
Bezdomnych. W oryginalnym sucharze głodni zjadali Bezdomnych
O, to widzę szansę na rozwiązanie trzech problemów :)
Ogólnikowe kołczowe pie*dolenie... Łatwo mówić
To ja mam radę dla Ciebie: wyjdź ze swojej bańki
Mnie również irytuje narzekanie dla samego narzekania. Ktoś siedzi w g..., jęczy jak mu źle, ale zamiast próbować się z niego wydostać, robi to co dotychczas, i dalej narzeka.