Ostatnio dostałem minusa, bo poprawiłem nauczyciela, który popełnił błąd. Stwierdził, że to on prowadzi zajęcia, a nie ja. No i dalej powtarzał ten swój błąd, choć wiedział, że miałem rację, ale nie chciał się przyznać przed całą klasą.
Dodaj anonimowe wyznanie
I tacy ludzie ucza nasze dzieci......
całe szczęście że nie będę miał dzieci
To po prostu taki przypadek. U nas w szkole jeśli nauczyciel się pomyli i ktoś go poprawi to często dostaje PLUSA albo po prostu pochwałę od nauczyciela...
Jeszcze by mu spadł autorytet, ego posmutniało i co wtedy...
I by się pociął mydłem :<
Albo skoczył z dywanu
Miałam podobną sytuację na języku polskim. To była luźna lekcja, temat "najczęściej popełniane błędy". Nauczycielka zapytała o przykłady, ja powiedziałam, że ludzie często mylą "przynajmniej" z "bynajmniej". Nauczycielka na to: "przecież to jest to samo". Do samego końca lekcji upierała się, że to synonimy. Przeraża mnie, że tacy ludzie uczą w szkołach.
- Przecież 'przynajmniej' i 'bynajmniej' to to samo
- Bynajmniej
A ja studentów zachęcałem do zwracania uwagi na błędy, zwłaszcza te popełnione przeze mnie :) czasem nawet celowo popełniałem jakieś oczywiste błędy, żeby mogli się wykazać (choć często musiałem się sam poprawiać, bo nikt błędu nie zauważył, a źle by było, jakby takie głupoty mieli w notatkach).
Nasza polonistka też czasami celowo popełniała błędy, żeby nas sprawdzić, ale wszyscy się jej baliśmy i pomimo tego, że błąd wychwyciliśmy, to nikt nie miał odwagi o tym wspomnieć.
Moja nauczycielka z podstawówki postawiła szóstkę dziewczynie, która wyłapała jej błąd. Wielki szacun dla owej Pani 😀
I tak oto uczymy się, że pewnych ludzi nie można poprawiać, bo są nieomylni. Guzik prawda
Co to był za błąd? Może to jednak ty nie masz racji? Nie wiemy o co chodziło, nie możemy zweryfikować.
To należało iść z tym do dyrektora a nie żalić tutaj.
Jeśli to była matematyka to bardzo dużo definicji ma inne równoważne definicje. Mogl chcieć wprowadzić inna. Nie mówię, że nie popełnił błędu ale nawet książki czasami się mylą, w jednym starym podręczniku do liceum i technikum jest błędna definicja funkcji okresowej. Po prostu uważam że jako uczen nie masz raczej dość wiedzy by stwierdzić, że popełnił błąd na 100%. Jasne że mógł byc po prostu zbyt niepewny siebie by przyznać się do błędu.
Równie dobrze mógł to być błąd językowy typu 'wziąć' vs. 'wziąść' albo coś równie banalnego. Zresztą nawet jeśli było to bardziej skomplikowane zagadnienie, to bycie 'tylko' uczniem nie oznacza, że ma małą wiedzę. Jak zwykle brak najważniejszego w wyznaniu, żeby to ocenić.
Nigdy nie zapomnę jak na konwersatorium na UW z bardzo trudnego przedmiotu wybitna Pani Profesor nawet na jakąś bzdurę palniętą przez studenta reagowała: "A tego nie wiem. Zastanówmy się. Ja się zastanowię w domu, Pan się zastanowi w domu, Państwo się zastanowią w domu i na kolejnych zajęciach do tego wrócimy."
Najwyraźniej Twój nauczyciel jest wybitniejszy.