#GbAyU
Zasada była prosta – kto zauważy błąd na tablicy, gdy ona rozwiązuje zadanie, dostaje piątkę. Sprawdziany nie były łatwe, więc bonusowa piąteczka była bardzo kusząca. Podejrzewam, że błędy robiła specjalnie, około raz w tygodniu, ale wystarczyło. Pilnie przepisujące dzieci uważały co się dzieje i nieraz zgłaszały swoje uwagi, często nieprawidłowe, co prowadziło do lepszego zapamiętania przykładu. Dla przykładu:
– Proszę pani, a czy tam nie powinno być minus 4x, a nie plus?
– Nie, Teodorku, mnożyliśmy razy minus, a dwa minusy dają plus.
Uważam, że to było genialne!
Też tak uważam! Muszę posunąć ten pomysł mojej pani 😃😃😃
Moja nauczycielka od matematiki w podstawówce potrafiła śmiać sie nam w twarz jak czegos nie rozumielismy. Nie dość ze byla ruda ro jeszcze byla karłem. Mała żmija
ruda karłowata żmija xD
mnie ruda karłowata żmija uczyła polskiego, ale w liceum
A mnie uczy historii i wyzywa wszystkich naokoło... szybko się przenosi :p
Miałam na studiach prowadzącego od matematyki, który błędy na tablicy robił nieustannie. Wiadomo, wykład trudny, w dodatku o 7 rano, większość sali przepisuje mechaniczne, zwłaszcza, że gość czcionkę miał mikroskopijną a mikrofon uważał za narzędzie szatana.
Za każdym razem, gdy ktoś zauważył błąd, z przepięknym, fałszywym śmiechem odpowiadał: „dla niewprawnego oka to 7x kwadrat faktycznie mogło wyglądać jak 120x do czwartej”. I pisał dalej. Było śmieszne za pierwszym razem. Za piątym też. Piętnasty raz w ciągu półtorej godziny wywoływał po prostu chęć rzucenia w szanownego doktorka czymś bardzo ciężkim i najlepiej ostrym.
Czy plusy były, nie pamiętam.
Nie pozdrawiam ^^
U nas to uczniowie poprawiali nauczycielke bo pisała z błedami niestety nie specjalnie -_-
Ja nawet na studiach trafilam na jedną prowadzącą, która stawiała plusy za zauważenie błędu ;) W gimnazjum i liceum takich nauczycieli miałam całkiem sporo :)
Miałam identyczną Panią i zawsze uważałam to za świetny sposób na umilenie uczniom nielubianego przez większość z nich przedmiotu i idealną okazję na podciągnięcie ocen 😄 Autorze, a może mamy wspólną mentorkę? 😃
Gdyby tak robiła moja nauczycielka od historii, to nie było by miejsca w dzienniku na 5.
Uczący mnie nauczyciel matematyki też tak robi, czy celowo, czy przypadkowo, tego nie wiem. Mnie jednak to przeszkadza, bowiem gdy uczę się z zeszytu to nie wiem, czy kolejnego zagadnienia nie rozumiem, czy przepisałam z błędem.
U mnie w LO też była taka zasada, ale babka się nie myliła :(
To było genialne racja, dzieci odwalały za nią robote
Przecież Ona celowo robiła te błędy, nie, ze nie umiała i mieli ją poprawiać uczniowie, czytaj ze zrozumieniem.