#KEyC8
Wszystko zmieniło się, kiedy przeprowadziłam się do kawalerki (wcześniej mieszkałam w mieszkaniu z dwiema współlokatorkami) i nie musiałam ukrywać mojej obsesji, która swoją drogą bardzo mnie wstydzi. Zaczęłam jeść więcej wypalonych główek od zapałek, zrobiłam coś w rodzaju stojaka na te zapałki z metalowej części świeczki zapachowej, której wosk wydrążyłam. Mogły zmieścić się tam zapałki z 4-5 paczek, które podpalałam nad włączonym okapem w kuchni.
Zorientowałam się, że mam objawy picy. Szukałam innych ludzi w internecie, którzy mają tak samo jak ja, ale ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że nikogo nie odkryłam. Szukałam też syndromów chorób, jakie może wywołać takie jedzenie, ale o tym też cicho. Ciężko stwierdzić, ile zjadłam tych główek w ciągu 3 lat. Głód na te zapałki pojawia się codziennie, ale nasycam się 1-2 razy w tygodniu. W najgorszym momencie zjadałam 40 paczek zapałek w tygodniu. Od pół roku ograniczam się, ale wciąż to robię.
Najdziwniejsze, że do tej pory nic mi nie jest. Nie skarżę się na bóle i niewydolności, bardzo rzadko boli mnie głowa. Wiem jednak, że może tak się stać, że nagle wszystko przestanie działać jak należy i poniosę jakieś skutki.
Jak pisałam, wstydzę się okropnie. Tak bardzo, że nie jestem w stanie powiedzieć nikomu znajomemu o tym. Chciałabym się wybrać do lekarza, ale właściwie nie wiem, do kogo się zwrócić. Psycholog czy dietetyk? Moja przypadłość wydaje mi się być niszowa i boję się, że po prostu usłyszę, żeby się hamować, jak ze stosowaniem zwykłej diety. Odżywiam się normalnie, lubię jeść, ale potrafię sobie odmówić czegoś, jeśli uważam, że przytyłam. Jedzenie posiłków jest dla mnie zupełnie czymś innym niż jedzenie zapałek, bo w tym drugim przypadku jak długi czas "jestem na głodzie", zaczynam nerwowo gryźć policzki od środka i zdzierać skórki na ustach oraz nadmiernie się ślinić na myśl o zapałkach. Mam też wyrzuty sumienia, a mimo to nie mogę przestać. Wie ktoś, co mogłoby mi pomóc?
Ośrodek leczenia uzależnień.
Przebadaj się dokładnie, bo możliwe że nasz jakieś niedobory albo pasożyty. Moja znajoma wpierdzielala kiedyś pety i okazało się,że ma owsiki. Albo terapia i dokopanie się skąd to się wzięło
Też tak myślałam, bo miałam kiedyś anemię (wtedy jeszcze nie jadłam zapałek). Robiłam ostatnio badania krwi i były w normie. Pasożytów też raczej nie mam, bo nie dostrzegam żadnych objawów, jakie temu towarzyszą. Boję się zrobić badania kału, bo nie wiem, czy wykaże, co jem dodatkowo. W ogóle nie wiem, czy te zapałki są w jakiś sposób przeze mnie trawione. Z drugiej strony ich nie widzę, ale w sumie do żołądka trafiają już starte na proch.
Nie boisz się jeść tylu zapałek ale boisz się badań? Fuck logic:D nie obawiaj się,lekarzom nic do tego (nie wiem też czy coś takiego jak dieta w ogóle może wyjść w kale?), w najgorszym z Twoich snow mogliby co najwyżej zaproponować wybranie się do terapeuty. Tak czy inaczej w grę wchodzi Twoje zdrowie więc trzymam kciuki za przełamanie bariery wstydu ;) Lekarze zresztą niejedno już widzieli
Dziewczynka z zapalkami!
@Ohwellson już bez. Zjadła.
Pamietam jak dziadek czytal mi ta bajke. Zawsze plakalam :(
w końcu prawdziwe anonimowe :v
Jak lubisz ten zapach, to idź na rekonstrukcje bitwy z xvii, albo xviii wieku. Nie ma nic przyjemniejszego niż zapach spalonego prochu, który jest podobny do tego od zapałek. (Siarka)
Przeczytałam sobie o picy na wikipedii i jako przykład jak byk stoi tam ssanie zapałek.
Ale to nie to samo. Nie potrafię ssać zapałek, ani jeść ich "na surowo", bo takie są tak samo atrakcyjne jak nieugotowane mięso.
Łaknienie spaczone.
Kup sobie węgiel drzewny :-) to taka trochę większa, spalona główka zapałki.
To nie to samo. Węgiel składa się z innych elementów i nie jest tak słony jak zapałki. Wolałabym też nie podsycać mojej dolegliwości nowymi pomysłami :)
Nie gadaj, że próbowałaś 😎
Psychiatra. Łaknienie spaczone to zaburzenie psychiczne.
Pica najczęściej ustępuje samoistnie, bez leczenia. Jeśli jednak tak się nie dzieje, można wdrożyć psychoterapię indywidualną i rodzinną, zwłaszcza behawioralną.
To już ciągnie się za mną trzeci rok. I wolałabym nie wdrażać przede wszystkim mojej rodziny. Jak dobrze ich znam, to odstawią szopkę i będą pytać, czy nie mogę tak po prostu przestać, że wymyślam sobie problemy i że jestem dorosła i odpowiedzialna. Boję się nawet lekarzowi wyznać, że mam spaczone odżywianie, a co dopiero znajomym.