#Spu7I

Będąc jeszcze w liceum, bardzo lubiłam biologię. Do czasu, aż moja ukochana pani odeszła i zastąpiło ją wredne babsko (nie chcąc używać wulgarnych słów, nie wspomnę jak ją potocznie w szkole nazywano). Nauczycielka "upatrzyła" sobie kilka osób w klasie, którym lubiła dopiec, w tym oczywiście mnie, gdyż nie ukrywałam nikłej sympatii do niej. 

Pod koniec ostatniej klasy pytała nas o dalsze plany, cele. Z dumą odparłam, że wybieram się na medycynę. Wyśmiała mnie pytając, czy oczekuję tylko przyjęcia, czy celuję dalej i chcę przetrwać pierwszy rok. 

Dziś jestem już po studiach i po specjalizacji, w międzyczasie wyszłam za mąż. Pewnego pięknego dnia ujrzałam tę kobietę, która dręczyła mnie kilkanaście lat temu i próbowała zniszczyć moje marzenia i wmówić mi, że jestem za słaba i że sobie nie poradzę. Jakież było jej zdziwienie, gdy udała się do lekarza, a za biurkiem zobaczyła mnie.

Nie piszę tej historii, żeby się pochwalić swoimi osiągnięciami, ale chcę przekazać wam, że czego byście od siebie nie oczekiwali, to może się spełnić, tylko musicie w to z całego serca wierzyć i dawać z siebie wszystko. Ja nie raz przeżywałam chwile załamania, mając w głowie ciągle powtarzające się słowa nauczycielki, jednak nie poddałam się i o to chodzi w życiu.
Aura90 Odpowiedz

Coś w tym jest, że nauczyciele lubią podcinać skrzydła uczniom - chyba w ten sposób próbują się podbudowywać; a może po prostu zazdroszczą młodym osobom stania u progu kariery i możliwości wyboru ścieżki zawodowej?

Przypomniałaś mi tym wyznaniem moją Biologiczkę z liceum, jednak to był zupełnie inny kaliber :D Kobieta była niedoszłą lekarką, dwukrotnie nie dostała się na medycynę, by ostatecznie wylądować w ogólniaku. Nauczycielem była w porządku. Nie jakimś wybitnym, ale też nie złym. Nigdy nie zapomnę jednak jej dzikiej fascynacji wszelkiego rodzaju chorobami.

Koleżanka przyszła z lekkim zapaleniem spojówek - diagnoza już od progu sali lekcyjnej i od razu lista leków, które dostanie bez recepty.

U innej wypatrzyła zeza:
- po co Ty sobie tego zeza hodujesz, przecież to się laserem usuwa!
- nie da się laserem, bo mój zez wynika ze złego ułożenia mięśni
- aha... to operacyjnie!
- nie mogę operacyjnie, bo mam problem ze znieczuleniem
- a jaki to problem?

A gdy nieopatrzenie dowiedziała się, że jeden z kolegów ma pewien łagodny rodzaj dystrofii mięśniowej, to próbowała robić podchody przy każdej możliwej okazji...

Także, gratuluję Ci Autorko, że dostałaś się na wymarzone studia i nie skończyłaś jak niektóre niespełnione zawodowo osoby :)

Dkshilll Odpowiedz

Z moich obserwacji wynika, że wielu nauczycieli w taki dziwny sposób próbuje „podnieść poziom ambicji” ucznia i tym samym doprowadzić do lepszych wyników. U niektórych osób się to sprawdza, bo na złość chcą udowodnić facetce, że się myli. A u niektórych wręcz przeciwnie. Jeśli czyta to jakiś nauczyciel, to nie polecam wyżej opisanej metody.

Rzelka Odpowiedz

U mnie taka była nauczycielka historii. Jej pupilkami były osoby z poważnymi wadami zgryzu, postawy, słabsze, z trądzikiem, osoby ciche i zahukane - ogólnie wszyscy ci, którzy zazwyczaj byli ofiarami szkolnych łobuzów. Takich ciągle chwaliła i stawiała dobre oceny za byle co, przymykała oko na wiele rzeczy. Osoby zdrowe i bardziej przebojowe co chwila były obrażane, dostawały pały nieadekwatnie do przewinienia (np. można było mieć dwa nieprzygotowania do lekcji bez żadnych konsekwencji, ona już za pierwsze stawiała pałę i zawsze znalazła powód typu "to była naprawdę krótka i prosta praca domowa", "było zadane tydzień temu, naprawdę był czas", itp.). I szczerze? Marzę o tym, żeby ją spotkać kiedyś w gabinecie. Nie, nie zamierzam się mścić, nie zamierzam jej niczego wypominać, nic z tych rzeczy. Chcę po prostu zobaczyć ten parszywy ryj z perspektywy osoby dorosłej. I proszę się nie czepiać za "parszywy ryj", bo to i tak najdelikatniejsze określenie dotyczące jej osoby, jakie przychodzi mi do głowy. ;)

Dodaj anonimowe wyznanie