#XBQbo
Lata mijały. Ona skończyła kilka kierunków studiów, miała wielkie ambicje, wspierane przez rodziców. Niestety, jej odchudzanie przerodziło się w poważne zaburzenia żywieniowe, przesadna towarzyskość w problem ze zbudowaniem trwałej relacji, przerost ambicji w chroniczny brak pracy. Doszedł jeszcze alkohol i drobne wykroczenia.
I ja cały czas byłam przy niej - przygarniałam, kiedy nie miała się gdzie podziać, pożyczałam pieniądze, świadczyłam w sądzie na jej korzyść, nawet myłam głowę, kiedy nie miała siły wstać z podłogi i odkleić się od własnych wymiocin, kryłam przed rodzicami. Tak, ona mieszka cały czas z rodzicami, nie ma pracy, ma za to toksycznego partnera, uzależnionego od narkotyków.
Anonimowe jest to, że jak mam gorszy dzień, to myślę wtedy o niej - przypominam sobie jaka była zjawiskowa kiedyś i jakim zerem ja wtedy przy niej. Jakie miała wielkie plany życiowe, jak drwiła ze znajomych, którzy podejmowali prace niezgodne z wykształceniem. Przypominam to sobie, gdy ona teraz mówi mi, że mnie podziwia i zazdrości mi mojego życia. Zazdrości mi, że mogę sobie kupić kosmetyk za więcej niż 50 zł. Przypominam sobie jej rodziców, którzy teraz mnie chwalą i każą jej brać ze mnie przykład. Swoją drogą to chu...ych ma tych rodziców.
To zadam teraz Pani ważne pytanie: Czy gdyby była Pani w stanie jej pomóc, ale tak fakycznie pomóc, się pozbierać, nie trzymać włosy nad kiblem, ale pomóc jej wyjść z dołka, ogarnąć problem z odżywianiem, jej mężczyzną, znaleźć pracę i być znów tą olśniewającą kobietą? Zrobiłaby Pani to? Czy nie, bo wtedy byłaby Pani znów "tą gorszą"? Oczywiście tylko w swojej głowie, bo z pewnością jesteście różne i takie porównanie jest nie ma miejscu. Ale pisze o tym, bo jeśli łączy Was więź, o której Pani pisze, to może być Pani jedyną osobą, poza dobrym terapeutą, która może jej skutecznie pomóc. Pytanie tylko czy wspomniana przez Panią zazdrość Pani nie powstrzymuje. Mam nadzieję, że nie.
Super trafny komentarz.
Bardzo dobry i kulturalny komentarz, jednak gdzieś tam głęboko mam w sobie przekonanie, że żaden człowiek nie jest w stanie (ani nie powinien) ratować własnymi siłami drugiej osoby w takiej sytuacji.
Odpowiem Pani/Panu - oczywiście, że tak! Pomagałam jej i pomagam zawsze, bo ja też tęsknię za tą wspaniałą dziewczyną, którą była kiedyś! Tylko, że pomaganie osobie tak pogubionej jest trudne. Co z tego, że znajdę jej dobrego terapeutę na NFZ, szybki termin na zamkniętym odwyku, poświęcę godziny na tłumaczenie, że trwanie w związku z toksycznym partnerem nie czyni jej szlachetniejszą osobą (ach, te chrześcijańskie wartości...)....jeśli ona sama nie czuje w sobie motywacji ani siły, żeby iść do światełka w tunelu.
Pomagam jej, zawsze kiedy potrzebuje. Często jestem ostatnią osobą, która jeszcze w nią wierzy.
I dlatego właśnie bardzo się wstydzę tych myśli, o których napisałam....Dlatego wyrzucam to tutaj.
FarfallaBianca ja panią rozumiem. Ogólnie życzę moim przyjaciołom jak najlepiej i cieszę się z ich sukcesów, ale też zdarzyło mi się złapać na podobnych myślach, podszytych bezsensowną zazdrością. Jednak myślę, że w rozrachunku, gdybym miała szansę wybrać, zawsze wybrałabym dla nich jak najlepiej :)
Chyba jednak nie jesteś taka szczęśliwa, że musisz się porównywać i sama przed sobą wychwalać. Kogo niby obchodzisz? Że niby jej rodzice wolą ciebie niż własną córkę?
Autorka napisała, że robi to w gorszych chwilach - i to jest całkiem normalne. Czemu zakładasz, że nikogo nie obchodzi? Nie napisała, że rodzice przyjaciółki ją wolą, tylko że teraz ją chwalą, choć kiedyś nie chcieli, aby zadawała się z ich córką. Chociaż pewnie rodzice tej drugiej dziewczyny woleliby, by ich córka się ogarnęła i była podobna do autorki, to też całkiem naturalne.
Próbujesz się bezsensownie przysrać i tyle.
@ohlala daj spokój, z nią nie ma co dyskutować to taka Alfa i Omega co wie wszystko lepiej..