#hEuMq

Trzy miesiące temu mój brat jechał do pracy i zauważył auto w rowie. Zatrzymał się na poboczu i pomógł wydostać się z auta pijanemu kierowcy. Była wtedy zima i środek nocy...
Pijany chciał zadzwonić do kogoś po pomoc, więc mój brat pożyczył mu swój telefon. W tym czasie nadjechał kolejny samochód, który chciał ominąć samochód stojący na poboczu, i wjechał prosto na mojego brata i tego pijaka. Niestety mój brat zginął, miał obrażenia wewnętrzne i całego ciała... Chłopak, który w nich wjechał, wracał z naćpanymi i pijanymi kolegami z imprezy.
 
Ból jest nie do opisania. Ale wiecie co jest najgorsze?
Że ani ten pijak, któremu uratował życie, ani te chłopaki wracający z imprezy nawet nie powiedzieli zwykłego ludzkiego „przepraszam.
Jak można żyć normalnie z myślą, że zabiło się młodego, dobrego człowieka, a przede wszystkim ojca maleńkich dzieci?
Uzytkownik2137 Odpowiedz

Brakuje informacji czy brat autora/autorki zrobił cokolwiek przewidzianego procedurami - czy ustawił trójkąt, czy chociaż włączył awaryjne lub ubrał kamizelkę odblaskową - skoro był środek nocy w zimie... Dalej - gdzie wyprowadził pijanego kierowcę? Na środek jezdni? Skoro stanął na poboczu, wyprowadził nieszczęśnika z rowu i wtedy inny kierowca ominął samochód brata i wjechał "prosto w nich" to najwidoczniej pijany kierowca skończył swoją drogę pod drugiej stronie jezdni - czyli stali na jedynym "przejezdnym" fragmencie drogi, byli całkowicie niewidoczni ze względu na warunki ale ponieważ kolejny kierowca przewoził pijanych i naćpanych kolegów (brak informacji w jakim sam był stanie, przewożenie pijanych znajomych nie jest zakazane) to już jest "debilem" który zabił "przede wszystkim ojca maleńkich dzieci".
Z jego perspektywy zapewne przypadkiem potrącił dwóch idiotów którzy wyszli na środek jezdni podczas zimowej nocy...

PaniJeleniowa Odpowiedz

Przede wszystkim ojca maleńkich dzieci? Jakby nie był ojcem to jakby krzywda mniejsza?

Anderson92 Odpowiedz

Pamiętam jak kilka lat temu byłme świadkiem wypadku/kolizji. Było około północy. Wracałem DTŚ (taka szeroka droga wojewódzka na Śląsku, po 3 pasy w każdą stronę). Nagle, na jednym z węzłów włączył się jakiś samochód, przeciął trzy pasy, odbiła się od lewej bariery i zatrzymał kawałek dalej na prawej barierze. Młody kierowca zasnął za kierownicą. Zatrzymałem się ja i jakiś drugi kierowca. Trójką rozstawiony. Poszkodowany bez obrażeń w szoku wydzwania po pomoc na poboczu. Części samochodu zgarnięte z jezdni na bok. Dosłownie po kilku minutach była policja - wszystko działo się dość szybko. Jak zobaczyli mnie i drugiego pomagającego kierowcę to od razu dostaliśmy zjebę. "Gdzie macie kamizelki!? Nie potrzebujemy śmiertelnego wypadku!"
Obyło się bez mandatu tylko na upomnieniu. Od tamtej pory wbiłem sobie do głowy co powiedział kiedyś jeden ratownik medyczny: "Dobry ratownik, to żywy ratownik". Bezpieczeństwo własne na pierwszym miejscu. Czasem lepiej poczekać na służby niż narażać własne zdrowie lub życie.

epinefryna Odpowiedz

Nie ma to być morał ani nic takiego, ale samo się ciśnie na usta w tym wypadku- pamiętajcie, że dobry ratownik to żywy ratownik. Dbajcie najpierw o swoje bezpieczeństwo, a potem ratujcie innych...

epinefryna

Nie wiem co zrobił w tym kierunku brat autorki, to tylko luźna refleksja ;)

eyuioa

Masz rację. Na samym początku należy zabezpieczyć i oznakować miejsce wypadku aby nie doszło do kolejnego wypadku :p
I nie powinno się wydostawać poszkodowanego z auta jeżeli nie ma zagrożenia życia.

LordRahl Odpowiedz

Nie da się tego dokładnie przetłumaczyć w hebrajskim na słowo "zabijaj" czy "morduj" są trzy określenia które różnią się kontekstem z jakim można ich użyć.
Jak znajdę to wstawie link do artykułu o tym o ile cię interesuje.

Latinaxxoo Odpowiedz

Należy się Wam odszkodowanie, mogę podać numer GG, żeby Cię naprowadzić.

Dodaj anonimowe wyznanie