#ielMP

Historia moja przydarzyła się jakieś 5-6 lat temu. Miałam wtedy około 10 lat. Co roku jeździłam do dziadków na wieś, czasem na cały miesiąc. Z racji że prowadzili oni dość duże gospodarstwo rolne, pomagałam im podczas karmienia, dojenia, prowadzenia na pastwiska. Jeśli teraz coś jecie, to na moment proponuję przestać ;)
Akcja skupi się na krowach, bo to ich było najwięcej.

Rok 2005, w codzienność owego gospodarstwa weszła metoda zapładniania krów metodami zewnętrznymi, nie trzeba było wozić byków dziesiątki, setki kilometrów, tylko pobierano od nich nasienie i przewożono je do naszych krów w celu krycia. Chciałabym zaznaczyć, że to wtedy jeszcze było na niskim poziomie w Polsce i robiono tak, jak się uważało za słuszne. Ale nie będę tłumaczyć. Dopowiedzcie sobie ;)

Przez te marne parę lat życia nauczyłam się, że sklepowe mleko nie pachnie jak jest dobre, jest tylko barwy białej; ewentualnie jak jest zepsute strasznie śmierdzi. Ze swojskim mlekiem było inaczej; dało się wyczuć naturalny "aromat" i od razu się takiemu dziecku (mi) uszy trzęsły. Kocham wiejskie mleko, ale w mieście mało gdzie można takie dostać. Na wsi piłam je litrami.

Pewnego dnia zebrało mnie na płatki z mlekiem, wiec sięgnęłam po swoje ulubione kulki czekoladowe i nasypałam do miski. Otworzyłam lodówkę w celu znalezienia mleka. Szukam, szukam, a tu mleczka brak. Zazwyczaj stało w plastikowej butelce w bocznych drzwiach. Nagle... patrzę - na najwyższej półce coś białego, zbliżonego do mleka, leży zamknięte w słoiku owinięte reklamówką. Co ja mała mogłam się zastanawiać. Mleko to mleko. Otworzyłam, powąchałam, bez żadnego smrodku czy zapachu. Pewnie kupione - pomyślałam. No i wlałam je do chrupek, zjadłam, ale jakieś takie hmm... słonawe było? Takie zamglone, ale z kulkami akurat.

Wyobraźcie sobie minę dziadka, który przyszedł po słoik, który był pusty. To nie było mleko. To był "sok z byka". Na szczęście nie sprowadzany, tylko od naszego byka, miał iść na wymianę, a lodówka w pomieszczeniu gospodarczym się zepsuła.
Nie pamiętam jego barwy i smaku tak dokładnie, przez co mogę się jeszcze nacieszyć dzieciństwem i nigdy w życiu już nie napiję się mleka ze słoika.

Taka tam wiejska opowiastka. Ciiii... tylko dziadek z babcia owym wiedzą i sąsiad, który po to przyszedł.
ciasteczkowaa12 Odpowiedz

Pamiętam to wyznanie. Jedno z najbardziej obrzydliwych jakie czytałam

Ebubu Odpowiedz

Ważne że smakowało...
A tak w ogóle to rozumiem okoliczność (zepsuta lodówka), ale wkładanie takiego "towaru" do lodówki na art. spożywcze budzi mój wewnętrzny sprzeciw...

PinkRoom Odpowiedz

Nigdy nie zapomniałam o tym wyznaniu.

Kleppe Odpowiedz

Pierdu, pierdu. Nasienie przechowuje się w ciekłym azocie, i z jednej porcji nie ma go tyle, żeby chrupki zalać. Do tego nikt przy zdrowych zmysłach nie wozi byków setki kilometrów, bo krowy grzeją się tylko kilka godzin, a buhaje są za drogie, by ryzykować wypadki, choroby i kontuzje.

Kleppe

Pandatrzy, i 30 lat temu to nie miało racji bytu. Nasienie się nie przechowa w lodówce, nie ma opcji.

Przynajmniej Odpowiedz

Bitwa o to, czy najpierw należy wlać mleko, czy wsypać płatki za 3, 2, 1...

ASpieprzajPan

Myślę że nikt nie będzie się kłócił o to czy pierw płatki czy "sok z byka" ;)

Dragomir

Ja byłbym za tym, żeby najpierw płatki a potem mleko. Jak płatki są na sucho to widzę ile ich jest jeśli plywaja w mleku to trudniej ocenić ilość. Chyba że ktoś sobie waży, to jeden pies, ale i tak łatwiej dopasować ilość mleka do już nasypanych płatków. Nie rozumiem tego "problemu".

PinkRoom

Dokładnie tak jak mówi Dragomir. Najpierw płatki, potem mleko, widzę wtedy ile ich dokładnie jest.

rutabo Odpowiedz

Ale zwała :-)

ilikemylife Odpowiedz

Czyli jednak smakowało. A później mówią, że do buzi to nie.

Dodaj anonimowe wyznanie