#mWhJh

Latem pracowałam jako kelnerka w jednej z restauracji nad morzem. Jak to w sezonie, mieliśmy oblężenie. Jednymi z klientów, z którymi miałam do czynienia było małżeństwo z kilkuletnią córką. Niby nic nowego, ale ta sytuacja była inna.

Dziewczynka już na pierwszy rzut oka była upośledzona. Gdy zajęli miejsca, a rodzice zajęli się czytaniem menu, mała kręciła się i wierciła, rozsypywała sól i pieprz na obrus, wkładała sobie do buzi serwetki. Na szczęście rodzice interweniowali, nim się zadławiła. Po chwili dziewczynka wstała i zaczęła biegać po całej sali. Mnóstwo ludzi, czy to zajmujących miejsca, czy idących do toalety, ja spisująca zamówienia i przede wszystkim dziewczyny roznoszące jedzenie i napoje. Nietrudno więc było o to, by dziewczynka kogoś przewróciła. Jej rodzice kompletnie nie reagowali, byli zajęci rozmową. Dodam, że inni dorośli widząc ile osób kręci się po sali, pilnowali swoje dzieci. Widziałam też krzywe spojrzenia innych klientów.

Najpierw jedna z dziewczyn zaprowadziła małą do kącika dla dzieci - mamy tam klocki i puzzle. Dziewczynka nie zainteresowała się jednak i wróciła do biegania po sali. Po chwili stało się to, co było do przewidzenia - wpadła na jedną z kelnerek. Na szczęście koleżanka niosła tylko zimne napoje, ale całą bluzkę miała mokrą. Ponieważ przyjmowałam zamówienia obok stolika, który zajmowali rodzice dziewczynki, podeszłam do nich, delikatnie zwróciłam uwagę na to co się właśnie stało i poprosiłam by pilnowali córki.

No i się zaczęło. Matka nakrzyczała na mnie, że ich dyskryminuję, nie dostrzegam, że jej córka jest bardzo chora, że innym rodzicom nikt nie zwraca uwagi (bo nie było powodu), a w ogóle to wszystko wina tego, że nie mamy specjalnego miejsca dla takich dzieci jak jej córka. Następnie wstała, zabrała córkę i poszła "szukać lokalu, gdzie nie dyskryminują niepełnosprawnych". Jej skrępowany mąż przed odejściem wybąkał przeprosiny.

Nikogo nie dyskryminuję - szefowa sali nakazała nam grzeczną interwencję w podobnych sytuacjach. Postąpiłabym identycznie, gdyby sytuacja dotyczyła zupełnie zdrowego dziecka.
Możecie mnie hejtować, ale moim zdaniem nie powinno się chodzić w takie miejsca jak restauracja z dzieckiem, nad którym nie umiemy zapanować. Obojętnie, czy jest ono zdrowe czy chore.
Lingling Odpowiedz

Baba używa dyskryminacji jako wymówki, przypuszczam, że nie pierwszy raz.

ilikemylife Odpowiedz

Zmień początek na: wszedł mężczyzna z upośledzoną żoną i małą dziewczynką.

rogulek12 Odpowiedz

dobrze zrobiłaś, tacy rodzice myślą, że jak dziecko chore wszystko im wolno. to przykre.

Siderius Odpowiedz

Nie wiem dlaczego ludzie mieliby Cię hejtować. Postąpiłaś właściwie.

Tiszert Odpowiedz

Dziaciaka się wychowuje, a nie chowa, niezaleznie od tego, czy jest chory, czy nie. Jak nie potrafi upilnować, to się zostaje w domu i zamawia jedzenie na dowóz. Co nas obchodzi, że madka chce do restauracji

Awtroil Odpowiedz

I bardzo dobrze, rodziców nie potrafiących ogarnąć swoich dzieci powinno się dyskryminować.

Tashaaa625 Odpowiedz

Postąpiłaś właściwie

Mateo007 Odpowiedz

Masz racje

CarolinaReaper Odpowiedz

Jeśli ktoś Cię zacznie hejtować to będzie znaczyło, że jest bardziej upośledzony od tego dzieciaka.

5476 Odpowiedz

Hejtuje Cie, póki mamy jeszcze jako taką wolność, nie należy nikogo dyskryminować, wiec i rodzice niepełnosprawnego dziecka mają prawo do korzystania z uroków życia jakim jest np. chodzenie do restauracji. Uważam natomiast że powinni zajmować sie dzieckiem, a nie udawac że nie istnieje

MRowak125

@5476 oczywiście że mają, ale nie muszą zabierać dziecka, co zresztą w ostatnich zdaniach napisała autorka

rogulek12

@5476 zacznijmy od tego, że autorka nie dyskryminuje nikogo. zwraca uwagę na to, że rodzice powinni pilnować swoje dzieci (co zresztą inni robili)

3timeilosepassword

Oczywiście że mogą, ale jak sama napisałaś, powinni zajmować się dzieckiem. Jeżeli nie chcą lub nie umieją, no to sorry, ale niech je zostawią z ciocią/opiekunką w domu albo zrezygnują z takich wyjść

Dodaj anonimowe wyznanie