Dzień przed weselem mój tato nadepnął na deskę z gwoździem, noga przebita na wylot... Pojechał do szpitala. Pielęgniarka:
- Do wesela się zagoi!
Tato na to:
- Ale wesele jutro.
Myślała, że on żartuje :D
A wtedy pacjenci wstali i zaczęli klaskać.
Później ordynator osobiście pogłaskał tatę.
A przechodzący po korytarzu ksiądz zaproponował, że wieczorkiem może namaścić tatę.
Wszyscy byli dla niego tak mili, że wraz narzeczonym odwołaliśmy wesele.
Ślub co prawda będzie ale samo wesele poczeka aż tata wydrowieje.
Pamiętam komentarz jak to wyznanie pojawiło się pierwszy raz brzmiało mniej więcej tak:
Mój wujek złamał nogę, lekarz do niego
- Do wesela się zagoi
- Świetnie, bo wesele za tydzień
Lekarz jednak kłamał
Koniec xd
Raczej o to, że jutro ma jakieś wesele. Weź nie mędrkuj, bo...właśnie, nie rokuje to dobrze.
Qehayoii
@Dragomir
Normalnie jak bym rozmawial z paprotką...
Po pierwsze: zareagowac zaskoczeniem/niedowierzaniem na to, ze ktos mial w planach isc na wesele innej osoby jest conajmniej dziwne, bo ludzie generalnie chodza na wesela a gosciu jest czlowiekiem.
Druga opcja w ktorej przynajmniej pojawia sie jakakolwiek (slaba) mozliwosc zaistnienia zartu, to ze traktujemy to jako [zagoi sie do wesela osoby do ktorej sie zwracamy] tylko, ze to dziala jako zaoranie osoby potwierdzajacej ślub, poprzez okreslenie jego atrakcyjnosci malzenskiej (czyli tez szansy wejscia w taki zwiazek) jako makabrycznie niskiej.
TL;DR:
Ludzie zenia sie i wychodza za maz w kazdym wieku, a gdyby chciec zgrupowac ludzi ktorzy tego nie robia, to podejrzewam, ze najbardziej rzucajaca sie cecha bylyby "znaczace deficyty urody"... Gwóźdz w nodze raczej rzadko konczy sie smiercia, wiec chyba oczywistym jest ze chodzilo mi o watpliwa (nie rokujaca) urode taty...
Dragomir
A nie pomyślałeś w swym geniuszu, że to powiedzenie weszło do użytku potocznego na tyle, że mówi się to niejako automatycznie, bez znaczenia na wiek, stan cywilny czy poziom atrakcyjności? Coś jak "szerokiej drogi", "smacznego", "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała" czy "co wolno wojewodzie..."? Pewnie nie, bo było za proste. Jak zwykle musiałeś wybijać się na wyżyny możliwych znaczeń, których nikt w pierwszej kolejności nie bierze pod uwagę, i z prostego żartu wyszła Ci po prostu wielka kupa.
A wtedy pacjenci wstali i zaczęli klaskać.
Później ordynator osobiście pogłaskał tatę.
A przechodzący po korytarzu ksiądz zaproponował, że wieczorkiem może namaścić tatę.
Wszyscy byli dla niego tak mili, że wraz narzeczonym odwołaliśmy wesele.
Ślub co prawda będzie ale samo wesele poczeka aż tata wydrowieje.
Chciało Ci się to pisać?
ten komentarz miał na celu...?
Heparyna - brokat się skończył...
Zespół "R" znowu błysnął :)
Pamiętam komentarz jak to wyznanie pojawiło się pierwszy raz brzmiało mniej więcej tak:
Mój wujek złamał nogę, lekarz do niego
- Do wesela się zagoi
- Świetnie, bo wesele za tydzień
Lekarz jednak kłamał
Koniec xd
Sorry, ale to nie jest anonimowe.
> Ale wesele jutro.
> Myślała, że on żartuje :D
Gdzie zart? Chodzi o to ze tato nie rokuje?
Raczej o to, że jutro ma jakieś wesele. Weź nie mędrkuj, bo...właśnie, nie rokuje to dobrze.
@Dragomir
Normalnie jak bym rozmawial z paprotką...
Po pierwsze: zareagowac zaskoczeniem/niedowierzaniem na to, ze ktos mial w planach isc na wesele innej osoby jest conajmniej dziwne, bo ludzie generalnie chodza na wesela a gosciu jest czlowiekiem.
Druga opcja w ktorej przynajmniej pojawia sie jakakolwiek (slaba) mozliwosc zaistnienia zartu, to ze traktujemy to jako [zagoi sie do wesela osoby do ktorej sie zwracamy] tylko, ze to dziala jako zaoranie osoby potwierdzajacej ślub, poprzez okreslenie jego atrakcyjnosci malzenskiej (czyli tez szansy wejscia w taki zwiazek) jako makabrycznie niskiej.
TL;DR:
Ludzie zenia sie i wychodza za maz w kazdym wieku, a gdyby chciec zgrupowac ludzi ktorzy tego nie robia, to podejrzewam, ze najbardziej rzucajaca sie cecha bylyby "znaczace deficyty urody"... Gwóźdz w nodze raczej rzadko konczy sie smiercia, wiec chyba oczywistym jest ze chodzilo mi o watpliwa (nie rokujaca) urode taty...
A nie pomyślałeś w swym geniuszu, że to powiedzenie weszło do użytku potocznego na tyle, że mówi się to niejako automatycznie, bez znaczenia na wiek, stan cywilny czy poziom atrakcyjności? Coś jak "szerokiej drogi", "smacznego", "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała" czy "co wolno wojewodzie..."? Pewnie nie, bo było za proste. Jak zwykle musiałeś wybijać się na wyżyny możliwych znaczeń, których nikt w pierwszej kolejności nie bierze pod uwagę, i z prostego żartu wyszła Ci po prostu wielka kupa.