#pdnY2

Historia, za którą mnie pewnie potępicie i znienawidzicie. Ale zaryzykuję.
Po co? Aby pokazać Wam, że nie każda osoba niepełnosprawna zasługuje na pełną akceptację, tolerancję i różowe jednorożce.

Dłuższy czas temu mój brat poznał ją, powiedzmy Księżniczkę.
Księżniczka porusza się na wózku, ma porażenie mózgowe. Potrafi chodzić (z asekuracją), rękami coś tam zrobi (ale niewiele), mówi bardzo niewyraźnie (ale po czasie da się z nią gadać).

Rodzice od początku jej nie lubili. Chyba przeczuwali, co się święci. Ja jednak chciałam być dobra, kulturalna, zaprzyjaźnić się nawet chciałam. Bo, w sumie, nigdy nie miałam problemu z tym, czy ktoś jest pełnosprawny czy nie.

Piekiełko zaczęło się jeszcze przed ślubem.
Pojechaliśmy całą familią na urlop. Taka asymilacja. Miasteczko urokliwe, ale... położone w górach. Łazimy sobie, zwiedzamy, każdy już padnięty. Księżniczka na wózku, zmieniamy się przy prowadzeniu jej, coby nikt się nie przemęczył. Wracamy do hotelu. Ona nagle blokuje koła na środku placu i... stwierdza, że nie chce już jechać, że chce iść i ktoś ma ją prowadzić. Wszyscy wypluci z sił, a ona robi scenę na środku rynku. I nic nie daje tłumaczenie, że nie mamy siły jej prowadzić. Ona chce i basta! W ramach wychowawczych zostawiliśmy ją na placu, jak chce, to niech idzie sama. Odeszliśmy dosłownie kawałeczek, a do brata już dzwoni przyszła teściowa z wyrzutami, wyklina go pięć pokoleń do tyłu, wyzywa od najgorszych. Wróciliśmy po Księżniczkę. I tak byśmy wrócili. Ale atmosfera padła.

Inna okazja. Pojechałam z Księżniczką na zakupy. Miała mi pomóc wybrać sukienkę na ich ślub. Skończyło się tak, że nie mogłam przymierzyć nawet jednej kiecki, bo... ona chciała wszystko przymierzyć. A że sama nie umiała, to ja ją przebierałam. Jak lalkę. Nawet nie wiecie, jak się czułam, widząc przyszłą bratową niemal nagą i jeszcze słuchając obelg pod swoim adresem, że nawet jej przebrać nie umiem.

Takich sytuacji było dużo więcej, ale się nie poddawałam. Na ich ślubie troszkę popłakałam, ale... no trudno. Byłam dobrej myśli, że będzie lepiej.

W końcu okazało się, że jestem dość poważnie chora. Tygodniami leżałam w szpitalu, rodzice warowali przy mnie na zmianę. Akurat wypadała jakaś impreza u Księżniczki. I co? Rzuciła fochem na mnie, że mnie nie było i na rodziców, że ważniejsza dla nich jestem ja niż jej impreza.
Ani razu nie odwiedziła mnie w szpitalu, chociaż przez trzy lata miała sporo okazji. Wiecie, jak to tłumaczy? "Bo szpitale mnie dołują". Do rodziców dalej się nie odzywa.

Nie można mówić, że musimy akceptować każdą osobę niepełnosprawną, niezależnie od okoliczności. Jeśli ktoś jest złym człowiekiem to... jest złym człowiekiem.
Księżniczki nie polubiłabym, gdyby była pełnosprawna... Dlaczego mam ją lubić tylko dlatego, że jeździ na wózku?
bazienka Odpowiedz

nie ogarniam, po co
1. ciagneliscie ja w te gory?
2. przebieralas ja po wyzwiskach? zstawilabym babe w tym sklepie i sobie poszla, moze by cos do niej dotarlo
moja najlepsza przyjaciolka ma zanik miesni, ale znam tez swiete krwy z niepelnosprawnoscia, wykorzystujace ja perfidnie
ludzie sa rozni i niepelnosprawnosc nie tlumaczy chamstwa

HellBlazer Odpowiedz

Nikt nikomu nie każe być miłym dlatego, że jest niepełnosprawny. Szanujemy ludzi takimi jakimi są, a nie dlatego, że są starzy lub nie mają kończyn.
Równie dobrze ludzie z obciążeniami mogą być złymi ludźmi, a o staruszkach wolę nawet nie myśleć

Anderson92 Odpowiedz

Znam to doskonale... Powiem Ci tylko tyle - to nie bierze się znikąd. Na 99% takie wychowanie wyniosła z domu.
Mam w rodzinie niepełnosprawną. Dziecięce porażenie mózgowe. Chodzi z trudem. Rękami to jedynie obsługuje jakoś telefon i pilot od telewizora. Rodzinka (ciotka, wujek i chora kuzynka) jest cała "chora". Kuzynka - wiadomo. Ciotka - jej opiekun z głęboką nadwagą. Wujek - na rencie, też na coś chory...
Kwintesencja: kuzynka nie rozumie skąd biorą się pieniądze, w końcu cała jej rodzinka całymi dniami siedzi w domu i na podstawowe rzeczy oraz niektóre zachcianki kasa zawsze jest. W opiece pomagała też babcia, która z powodu wieku ma teraz poważne problemy zdrowotne i sama potrzebuje całodobowej opieki. Kuzynka nie potrafi zrozumieć, że teraz babcia jest bardziej niepełnosprawna od niej. Zwyczajnie jest rozpuszczoną księżniczką przed 40, która wszystko chce mieć na zawołanie. Nie potrafi nic w koło siebie zrobić, bo całe życie była wychowywana pod kloszem. Rozumiem, że jest niepełnosprawna ruchowo i częściowo intelektualnie. Można z nią normalnie rozmawiać - mówi normalnie, rozumie co się do niej mówi. Potrafi czytać książki. Jednak emocjonalnie... Kompletnie zero empatii. Zatrzymała się na etapie rozwydrzonej, dorastającej nastolatki. Ciotka olewa kwestię opieki nad babcią, co spadło na jej brata, który ma własną rodzinę, pracę, obowiązki...
Sorry za kompletnie niepoukładaną wypowiedź, ale cała ta sytuacja mi się w głowie nie mieści. Ciotka ma czelność powiedzieć, że nie ma czasu opiekować się babcią, a kuzynka wręcz ma pretensje, że babcia teraz potrzebuje opieki.
Co do wpisu: Nie zdziwiłbym się gdyby ten wyjazd w góry był pomysłem niepełnosprawnej...

wmw Odpowiedz

Sorry, ale obrzydzają mi niepełnosprawni. Boje się na nich patrzeć , dotykać.... Trudno, tak już mam 🤷

MatkaDzieciom Odpowiedz

Nie ma przypadkiem Natalia na imię? Znam też taką urwe, co by to chciała tylko obsługi, bo biedna niepełnosprytna.

Dodaj anonimowe wyznanie