#twcZS

Muszę w końcu gdzieś to napisać, bo nie daje mi to spokoju, a nigdy się nie przyznam nikomu, że ciągle zdarza mi się o tym myśleć. Mam poczucie winy mimo, że (chyba) nic złego nie zrobiłam.

Miałam chłopaka. Spotykaliśmy się prawie 4 lata, on chciał się oświadczyć. Temat przegadaliśmy kilka razy, uzgodniliśmy jaki pierścionek, miejsce oświadczyn mi się marzy, jakie okoliczności ślubu itp. Był to jednak związek strasznie toksyczny: on pił, ćpał, skłócał mnie z rodziną, jeździł po pijanemu, brał udział w bójkach, jeździł na imprezy z innymi dziewczynami, zdarzało się, że wykręcał ręce, podduszał. Ja byłam zakompleksiona i dałam sobie wmówić, że nikt inny mnie nie zechce, poza tym groził, że mnie oczerni przed bliskimi. W momencie jak kupił motocykl i zaczął nim jeździć bez prawa jazdy powiedziałam dość. Wykrzyczałam, że nie chcę zostać młodą wdową i ma się wynosić z mojego domu i nigdy nie wracać. Trochę zepsuł mi opinię, ale o dziwo nie wrócił. Dzień, w którym wyrzuciłam go za drzwi był najszczęśliwszym w moim życiu.

Kilka lat on był sam, jakieś 5 lat po naszym zerwaniu spotkał dziewczynę. Pokazała mi ją nasza wspólna znajoma z ciekawego powodu: nie licząc Jej niższego wzrostu i nieco innego koloru włosów wyglądała jak ja. Dziwne uczucie zobaczyć swojego sobowtóra i to jeszcze jako partnerkę ex, ale cóż poradzić. Pomyślałam tylko, że może dorósł, zmienił się i mam nadzieję, że Jej nie skrzywdzi i będą razem szczęśliwi. Potem co jakiś czas u wspólnych znajomych na Facebooku wyświetlały się informacje na ich temat: on się oświadczył (dokładnie takim pierścionkiem jaki ja mu kiedyś pokazałam, w podobnych okolicznościach o jakich rozmawialiśmy przed laty). Potem ich ślub i takie samo auto, ta sama sala, Ona w bliźniaczej sukience i fryzurze jakie ja uzgadniałem z nim.

Miesiąc później tragedia, wypadek na motocyklu, niestety śmiertelny. Nikt do dzisiaj nie wie (i nigdy się nie dowie, bo udaję, że ta sytuacja zupełnie mnie nie rusza), że co jakiś czas myślę o tej sytuacji i mrozi mi ona krew w żyłach. Mam wyrzuty sumienia, że może to przeze mnie ta biedna dziewczyna musiała przeżyć stratę męża. Może jakby nie była aż tak podobna do mnie, to by nie zwrócił na nią uwagi, może jakbym nie nagadała o tej młodej wdowie wyrzucając go wtedy z domu, ten wypadek by się nie wydarzył, może jakbym kilka lat wcześniej zachowała się w pewnym momencie inaczej, on by zrezygnował z tych motocykli, więc nie byłoby go wtedy na drodze. Czuję, że to niesprawiedliwe, że ja jestem szczęśliwa, a Ona w młodym wieku tak się wycierpiała. Nigdy z Nią nie rozmawiałam, ale nigdy nikomu aż tak strasznie nie współczułam jak Jej. Mam nadzieję, że teraz już nic złego jej nie spotka i będzie kiedyś mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa. Ja tylko przepraszam... nie wiem co więcej mogłabym zrobić.
paella Odpowiedz

Mam wrażenie, że masz zbyt mało własnych problemów albo zbyt spokojne życie, że potrzebujesz brać problemy obcych na siebie. Jeszcze przepraszaj, że żyjesz

WendyWu

O tym samym poczytałam

Mia1986 Odpowiedz

To nie Twoja wina, ze facet lubił Twój typ urody i motocykle. Nawet jesli ta dziewczyna była Twoim zastępstwem to serio lepiej sie tym nie dręczyć. Ona musi przejść żałobę i nie jest Tobą. Nie wiesz nawet czy jej związek był szczęśliwy. To niestety nie jest takie proste. Nie ma sensu sie tym torturować.

chlef123 Odpowiedz

chłopak: <pije, bije, ćpa, poniża>
dziewczyna: that's fine
chłopak: <kupuje motocykl>
dziewczyna: NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ

COOOOOOO

Karboksyhemoglobina

Nie zapomnij dodac, że jeździ nim bez uprawnień. I jak widać niezbyt rozważnie.

Mrowkojad

Też mnie to rozbawiło

MojitoGhost

I w dodatku dziewczyna dopiero przy motocyklu zrozumiała, że może zostać młodą wdową. Zupełnie jakby ćpanie, jeżdżenie po pijaku autem i udział w bójkach wcale ryzyka śmierci nie zwiększały.

nata

To przechyliło szalę.

SzubiDubi Odpowiedz

Jakby nie ta, to byłaby inna, która zostałaby wdową. Chyba, że zakładasz, że hajtnął się z nią tylko dlatego, że była podobna do Ciebie i zrobił Ci na złość...zajmij się lepiej swoim życiem, ciesz się że nie jesteś już w takim toksycznym związku.

Komika Odpowiedz

Masz dziwny tok myślenia. Bardzo dobrze, że dziewczyna została wdową. Uwolniła się od męskiego boksera i ćpuna, bo chyba nie sądzisz że dla niej był lepszy?

Wrath1 Odpowiedz

Ok, to wyznanie mnie rozwaliło XD Nie masz komu współczuć?

bazienka Odpowiedz

ale jakie przez ciebie? przez swoje schematy i tkwienie w toksycznym zwiazku
przez jego nieodopwiedzialne zachowanie
ty nie masz z tym nic wspolnego
moze, moze... a moze by cie rzucil i nic by sie nie rozwinelo? on nie wyglada mi z historii na takiego, co w ogole planowalby sie zmienic
ty tez wycierpialas swoejw zwiazku z nim, ale ty mialas odwage wreszcie postawic granice
gdybys tego nie zrobila, bylabys na jej miejscu pewnie i w sumie tyle roznicy
zdecydowalas zgodnie z tym, co czulas, nie win sie, nie musisz cierpiec za obcych ludzi

grubytygrys Odpowiedz

A jak jest u ciebie? Masz kogoś? Jesteś szczęśliwa?
Pora skupić się na sobie jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś.

tramwajowe Odpowiedz

Jedna z definicji 'współuzależniony' brzmi: czuje się winny sytuacji z którą nie ma nic wspólnego i na którą nie miał wpływu.
Autorko, uważaj w kolejnych relacjach.

Vito857 Odpowiedz

Wszystko spoko, tylko że to ani nie jest twoja wina, ani twoja sprawa. Ona sobie poradzi.

Zobacz więcej komentarzy (11)
Dodaj anonimowe wyznanie