W liceum poznałam cudownego chłopaka. Mimo kilku przeciwności zaczęliśmy być razem. Spotykaliśmy się często, po liceum poszliśmy razem na studia, w końcu też zamieszkaliśmy razem. Minęło tak ponad siedem lat związku idealnego. Kochaliśmy się, rozumieliśmy, mieliśmy podobne poczucie humoru. Tam gdzie trzeba byliśmy podobni, w innych sprawach się uzupełnialiśmy. Przyszedł czas, że wszyscy zaczęli pytać o zaręczyny. Ba, nawet on planował już naszą wspólną przyszłość. Nie odebrałam żadnego sygnału, że coś jest nie tak, aż nagle ze mną zerwał. Tak po prostu. Niezrozumienie zamieniło się w nadzieję, że będziemy razem, gdy co jakiś czas ponownie pojawiał się w moim życiu, wpadał na wieczór z winem czy prezentem urodzinowym. Ale tematu powrotu nie było.
Po jakimś czasie dowiedziałam się od wspólnego przyjaciela, że mój były nagle zdał sobie sprawę, że byłam jego jedyną partnerką, więc rzucił mnie, żeby sobie poużywać życia. A nasze spotkania? Po prostu nie chciał palić za sobą mostów, bo w głębi ducha wie, że jestem mu przeznaczona. A dodatkowo nie zaakceptowałby faktu, że mogłabym spotykać się lub sypiać z kimś innym (!). Więc z doskoku mnie zaspokajał.
Można być bardziej naiwnym niż ja? Chyba przestaję wierzyć w miłość.
Dodaj anonimowe wyznanie
"Nie zaakceptowałby faktu..." - a co on ma do "akceptowania"? Nie jesteście już ze sobą, więc przestań dziewczyno się łudzić i sama siebie zwodzić czy ograniczać.
Z tego układu już nic nie będzie i naiwna to ty dopiero będziesz, jak zgodzisz się na ponowne wasze "zejście". Facet odstawił srogi przypał pokazując jaki jest naprawdę. Nie wierzę, że jak już się chłopak naparzy do woli na mieście - ciebie trzymając w spiżarce jak konserwę na zapas - to potem będzie już tylko idealny. Wręcz przeciwnie, to zapowiedź kolejnych takich wistów.
Zacznij dziewczyno żyć dla siebie.
A to co ci się przydarzyło z tym gostkiem nie ma nic wspólnego z "wiarą w miłość", po prostu już wiesz, że ten egzemplarz się nie nadaje. Pozostaje cała reszta :)
Ty tez kozystaj z zycia a nie czekasz jak kolo ratunkowe dla niego, jak zrobil taki numer raz to i zrobi kolejny .... a ty dajesz mu sie bzykac jescze ci jakas chlymadie przyniesie
Ty tez kozystaj z zycia a nie czekasz jak kolo ratunkowe dla niego, jak zrobil taki nume raz to i zrobi kolejny ....
Nie bronię go w żaden sposób, tylko zwracam uwagę, ze byliście bardzo młodzi gdy się poznaliście. Do tego co 7 lat człowiek się zmienia i bardzo często jest to próba przetrwania dla związku. W tym wypadku nie udało się go utrzymać.
Mam nadzieję że pogonisz go, kiedy łaskawca się zdecyduje…
Nie układa Wam się w relacji, a tu nagle pojawia się "wspólny przyjaciel" i ratuje Cię z opresji stanu zawieszenia, niezrozumienia i niedomówień wpychając w interpretację sytuacji, w której Twój były to teraz zalicza inne na prawo i lewo, podczas gdy Ty tak siedzisz sobie tu smutna i sama... no, prawie sama. Przecież jest ten wspólny przyjaciel.:))
Nie przestawaj wierzyć w miłość, ale zacznij ją rozumieć. Miłość jest transakcyjna, jeśli stajesz się dla partnera nieatrakcyjna lub ma możliwość zdobyć atrakcyjniejszą partnerkę, to miłość albo znika, albo zostaje przekierowana. W tej sytuacji z wyznania wygląda na to, że Twój chłopak czuje co nieco do wielu Pań, ale jeszcze nie zdecydował, którą wybierze. A jako że on ma wybór i wydaje Ci się atrakcyjniejszy, Tobie będzie jeszcze gorzej co zwiększa szanse na to, że będziesz go tak przyjmować cyklicznie i się rujnować, podczas gdy on będzie żył pełnią życia, a później wybierze inną i o Tobie zapomni.
W międzyczasie wspólny przyjaciel będzie w gotowości, gdyby trzeba było Cię intensywnie pocieszać.
Weź się w garść i znajdź sobie nowe najbliższe otoczenie. Wiem, brzmi prosto przy ogromie Twojej tragedii, ale do tego się to wszystko finalnie sprowadza.