#vMv7n
Stryj jest człowiekiem, którego ciężko określić tak jednym zdaniem. Więc będzie ich kilka. Można powiedzieć, że to polskie połączenie Indiany Jonesa, Stevena Irwinga, Beara Gryllsa i Cejrowskiego. Podróżował, sprzedawał jeansy, szukał skarbów, nurkował, żył w Amazonii, Indiach, Tajlandii, w Tybecie i wielu innych miejscach nie do końca oczywistych. Mnie jako swojego chrześniaka zawsze lubił i choć nie miał dla mnie czasu, to pamiętał wysyłać mi kartki z każdego miejsca, gdzie działała poczta, czasem przywiózł mi jakieś pamiątki z dalekich podróży. W pewnym momencie kontakt się urwał, to się zdarzało, więc nikt nie panikował. W końcu pewnego dnia przyjechał do swojego brata, a mego ojca, dość późnym wieczorem. Sprawiał wrażenie zakłopotanego, ale też szczęśliwego.
A teraz w skrócie – stryj znalazł prawdziwy, niepodważalny skarb. Złoto, srebro i klejnoty. Ale na swoje nieszczęście znalazł to w POLSCE wykrywaczem metalu. Kto trochę prawo zna wie, że nic z tego by nie mógł zatrzymać, a jeszcze by został ukarany. Ale nie stryj. Ukrył skarb, potem wrócił po niego, a następnie wywiózł nad morze (celowo pomijam jakie), tam kupił łódź i zatopił ją w znanym sobie miejscu. Odczekał jakiś czas, a następnie wyłowił skarb z morza, nurkując. Zgodnie z przepisami owego miejsca mógł zachować znaczną część tego, co znalazł. Wrócił do Polski z przysłowiowym workiem pieniędzy. I znów wyjechał, szukać szczęścia gdzieś indziej.
Historia dość bajkowa, ale wątpię, by stryj się tym przejął.
Jeśli to nie jest oszukaniem systemu to już nie wiem, co nim jest.
Taaak.
Może to były jakieś dobra z czasów Jagiellonów.
Może ktoś w czasie wojny zakopał wszystko, co miał, a jego wnuk umiera na SLA i potrzebuje pieniędzy na ratowanie życia.
Może te klejnoty naziści zrabowali wymordowanym ludziom...
Ale nie, nie zobaczą ich ani rodacy w muzeum, ani spadkobiercy. Bo jakiś xuj przypadkiem wykopał i ograbił uprawnionych.
Swoją drogą, jeśli chciał dowieść, że to wykopane za granicą, to musiał to zgłosić przy odprawie do Polski. Jak dowodził, gdzie to wykopał?
A wystarczyło by, by przepisy prawa były normalniejsze i już państwo nie traciło by "skarbów narodowych". Najwyraźniej państwu na tym nie zależy.
Morawiecki czy inny Tusk by pożył łapę na skarbie i tyle by miała ta rodzina czy chory na SLA czy AGD.
I co z tego? Martwym skarb się nie przyda, a spadkobiercy nawet by go nie dostali, wszystko poszłoby do zamkniętego pokoju i może za x lat wyszłoby do gablot muzeum...
On nikogo nie ograbił XD Nawet dzieci wiedzą, że "znalezione nie kradzione", a zresztą jak mówili poprzednicy, spadkobiercy i tak by tego nie dostali, tylko wszystko poszłoby do gabloty w muzeum. Niestety takie prawo.
Chyba łatwiej w Polsce wykopać "skarb", ukryć go i później po cichu go sprzedać, niż przemycić go za granicę.